Rozdział 1

576 31 7
                                    

- Wiktor! Pośpiesz się! Zaraz spóźnisz się do szkoły!- pośpieszałam jak zwykle złego chłopczyka.
- Nie chce mi się!!!
- Luis zrób coś z nim bo zaraz zwariuje!- odparłam zmęczona marudzeniem Wiktora.
- Nie mam czasu. Ja też idę do pracy!- oświadczył i wyszedł z domu. Tak po prostu wyszedł!!! I zostawił mnie z tym niegrzeczny bachorem. Zirytowana wyszłam z kuchni i skierowałam się do przedpokoju i zaczęłam ubierać buty.
- Gdzie ty idziesz?! Nie zostawiaj mnie tu samego- popatrzyłam na chłopczyka gniewnym spojrzeniem i pośpieszyłam go. Po dobrych 15 minutach wyszliśmy z domu. Skierowałam się w stronę szkoły i w połowie drogi pożegnałam się z Wiktorkiem.
- Przyjdę po ciebie po szkole- pocałowałam chłopczyka w policzek i skierowałam się do liceum.

- Panno Wood!!!- wydarł się mój nauczyciel od matematyki i o mało nie spadłam z krzesła kiedy usłyszałam jego donośny głos.
- Tak panie profesorze???
- Wzywałem cię do odpowiedzi!!!
Wstałam i podeszłam do tablicy. Kiedy rozwiązałam zadanie wróciłam do ławki czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka o niebieskich oczach wpatrujących się we mnie z zaciekawieniem.
- Hej jak leci?- Zapytał nieznajomy.
-Jakoś leci. - uśmiechnęłam się i odwróciłam do niego tyłem.

Po skończeniu wszystkich lekcji miałam wracać do domu lecz ten chłopak mnie zatrzymał.
- Hej masz chwilkę???
- Spieszę się. Ale jutro mam czas- uśmiechnęłam się i poszłam.
-To do jutra!- usłyszałam i wyszłam.

Odetchnęłam świeżym powietrzem. Skierowałam się do szkoły mojego braciszka aby go odebrać. Na miejscu okazało się że ojciec odebrał Wiktora. Zdenerwowana ruszyłam do domu. Miałam nadzieje że ojciec nie zostawił Wiktora samego bo bym chyba go za to zabiła. Tak. Nienawidzę swojego ojca za to co nam zrobił. Kiedyś był normalny. Kiedyś czyli wtedy kiedy mama żyła. Przyśpieszyłam kroku aby jak najszybciej dojść do domu.

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz