Rozdział 7

208 13 4
                                    

Przeszłam przez mury szkoły. Dużego budynku, z ponad pięcioma piętrami, z dużą liczbą okien, z 408 salami, i dwoma boiskami. Przed szkołą znajdował się mały park, przez który należało przejść by znaleźć się przed drzwiami do budynku. Za szkołą mieściły się dwa boiska, basen i ścieżka prowadząca do lasu.

Przechodziłam właśnie przez park, gdy zaczepił mnie... no właśnie. Niewiem kto mnie zaczepił, ponieważ znam go tylko z widzenia. Wiem o nim tylko tyle, że doszedł do naszej klasy ponad miesiąc temu.

- Hej...... pamiętasz miałaś się ze mną spotkać.....

O kurde... kompletnie o tym zapomniałam. To było jeszcze przed moim wypadkiem. Wtedy kiedy porwano Wiktora.

- Przepraszam wyleciało ni z głowy- spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.

- Nazywam się Alex- podał mi dłoń. Chwyciłam ją. Boże... ale boskie mięśnie. Nie! Vanessa opanuj się.

- Vanessa, dla przyjaciół  Vess- powiedziałam i poszłam. Niezręcznie się czułam w towarzystwie mężczyzn, a szczególnie takich przystojnych.

- Zaczekaj!- podbiegł do mnie -Dlaczego Cię w szkole nie było?

Odwróciłam się do niego i spojrzałam w jego niebieskie oczy.

-Miałam wypadek- jest pierwszą i ostatnią osobą której to powiedziałam. -Tylko proszę- spuściłam wzrok- nie mów tego nikomu.- ściszyłam głos.

- Przyrzekam, że nikomu nie powiem- dotknął swoją dłonią moje ramie, aż przeszły mnie przyjemne dreszcze. Wiedziałam że coś nas łączy, ale to nie była więź taka jak między małżeństwem, tylko pomiędzy przyjaciółmi. Dziwne że takie coś poczułam, ale w tym świecie nic nie jest normalne. On chyba też to poczuł, bo uśmiechną się do mnie i wyszeptał mi do ucha.

- Od dzisiaj będziemy najlepszymi przyjaciółmi, aż do śmierci. 

O 12 zaczęła się przerwa obiadowa więc wszyscy uczniowie weszli do jadalni. Ja oczywiście zajęłam miejsce na końcu sali w stoliku w którym nikt nie siedzi. Dzisiaj na obiad podano szwedzki stół, więc bierz ile chcesz. Ja oczywiście wzięłam ryż, sałatkę z rukoli i rybę na parze. Nie lubię opychać się tłustym jedzeniem. Zaczęłam jeść, kiedy ktoś się do mnie przysiadł. Oczywiście to był nikt inny jak Alex.

- Co ty tutaj sama robisz? Nie masz koleżanek? - zapytał żartobliwie.

- Nie, nie mam- spojrzał się na mnie dziwnie.

- Po prostu jesteś dla nich za mądra, miła, ładna i wyjątkowa. - uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że od razu robiło się cieplej na sercu.

Po skończonym obiedzie, uznaliśmy że jeszcze tu zostaniemy. Gadaliśmy i co jakiś czas się śmialiśmy. Bardzo go polubiłam, w sumie to jest jedyna osoba z którą się koleguje. Inni uważają mnie za kujona i kretynkę.

- Uwaga, mówi do was wasz dyrektor. Na terenie szkoły znaleziono wściekłe zwierze, prawdopodobnie psa. Wszystkich uczniów prosimy o natychmiastowe udanie się do sali 384.  Dziękuje za uwagę.

Spojrzałam się na Alex'a. Automatycznie wstał i chwycił mnie za rękę.

- Chodź- rozkazał, a ja go posłuchałam.  Biegłam za nim, a jeśli gdzieś za rogiem czai się ta bestia która tylko czeka, aż jacyś śmiałkowie zbliżą się do niej, aby zatopić w nich swoje kły? Albo tak było, albo moja wyobraźnia płata mi figle.

- Gdzie my idziemy? Przecież sala 384 znajduje się tam- wskazałam długi korytarz, który przed chwilą mijaliśmy.

- Ja znam bezpieczniejsze miejsce. 

Szliśmy dosyć długo, bo niestety cała szkoła jest duża. Doszliśmy do dziwnych drzwi których jeszcze nie widziałam. Zauważyłam że drzwi są zamknięte na kłódkę. 

- No pięknie, nie dostaniemy się tam Alex. Chodź wracamy.

- Ty chyba mnie jeszcze nie doceniasz.-  cofnął się o dwa kroki, zamachnął i wywarzył drzwi.

- Łał....

W środku było ciemno i zimno. Wszędzie latał kurz i pajęczyny. Wszystkie półki były zawalone gratami, więc to chyba musiał być schowek. Podeszłam do jednej z półek i zaczęłam po omacku szukać jakiejś latarki, lub innej przydatnej rzeczy.

- Alex, jesteś tu?

- Tak jestem.

- Dasz mi rękę bo trochę się boje.

- Jasne.

Odwróciłam się na pięcie i po omacku zaczęłam szukać Alex'a. Po paru krokach wpadłam na kogoś.

- O Alex, tu jesteś. - zaśmiałam się i przytuliłam do niego. Dziwne, odwzajemnia uścisku, i dziwnie wibruje. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Zamarłam kiedy ujrzałam przed sobą wielką włochatą bestie z wiśniowym oczami.- Aaaaaaaaaa!!!!!! Pomocy!!!!!! Bestia!!!!! Alex!!!!!!!!- zaczęłam wrzeszcześ i wycofywać się pod ścianę. Wtedy bestia zbliżyła się do mnie z niewyobrażalną szybkością i przycisnął mnie do ściany. Zawarczał na mnie groźnie. Wiedziałam że to już koniec mojego młodego życia. Wyobrażałam sobie nawet mój pogrzeb.

- Moja!- zawarczał. Wtedy zorientowałam się że to ten stwór. Osunęłam się na ziemie i widziałam już tylko ciemność.

    Jak wam się podoba kolejny rozdział? Postanowiłam jak narazie przestać pisanie „Bestii" ze względu na moje inne opowiadania na które serdecznie zapraszam.
„Sad Story"
„Jak ptaszek w klatce"

Kc was❤️❤️❤️

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz