Prolog

686 51 4
                                    

Dwa lata wcześniej...

Danielle's POV:

- Wychodzę, mamo! - krzyknęłam z przedpokoju zakładając na swoje nogi moje ulubione buty na ten sezon.

Były to czarne vansy, które wiele osób chciało zdobyć, jednakże tylko nieliczni je posiadali. Najczęściej nosiły je dzieciaki z "wyższych sfer", które dałyby się pokroić żywcem, aby tylko zaistnieć w szkolnej "elicie". Wiele nastolatków pragnęło, aby przyjąć ich do naszego grona. Tak, naszego, ponieważ także do niego należałam tylko ze względu na to, że byłam w związku z Niallem Horanem.

- Wzięłaś płaszcz przeciwdeszczowy, bądź parasol? - zapytała moja mama wpadając ze ścierką w dłoni do salonu, który był połączony z przedpokojem.

Kobieta była szczupłą blondynką o niebieskich oczach. Niektórzy dziwili się, że jesteśmy spokrewnione, ponieważ jestem jej kompletnym przeciwieństwem. Moja rodzicielka była ubrana w czarne legginsy oraz zwykłą szarą koszulkę. Był to niecodzienny widok, ponieważ zazwyczaj ubierała się bardzo oficjalnie, gdyż pracowała w jednej z większych korporacji w całej Karolinie Południowej.

- Spokojnie, mamo - mruknęłam wyciągając z torebki składaną parasolkę, którą przelotnie pokazałam kobiecie.

- O której wrócisz? - zapytała.

- Zostanę na noc u Nialla - oznajmiłam zakładając na siebie parkę, ponieważ na dworze było ledwo piętnaście stopni, a ja nie miałam ochoty zamarznąć.

- Wiesz, że tacie nie spodoba się ten pomysł.

- Możesz mu powiedzieć, że nocuje u Rebeccy, po za tym nie będziemy sami, ma wpaść kilka przyjaciół - oznajmiłam mając nadzieję, że to przekona moją mamę.

Kobieta westchnęła wyciągając z kieszeni dziesięć dolarów.

- Proszę, zamówcie sobie jakąś pizzę - oznajmiła blondynka lekko się uśmiechając.

- Dziekuję, mamo! - podbiegłam do kobiety mocno ją ściskając, a następnie wybiegłam z domu.

Powoli zbliżała się godzina siedemnasta, a ja miałam nadzieję, że Niall za moment się zjawi, ponieważ zapowiadało się na nie mały deszcz.

Aktualnie miałam na sobie czarne dżinsy oraz tego samego koloru bluzę Nialla z nazwą jego ulubionego zespołu "Linkin Park". Często kiedy wracałam od Horana zakładałam jedną z jego bluz, których gama kolorystyczna była bardzo "uboga".

Powoli przemierzałam ulicę, na której mieszkałam idąc w kierunku domu Nialla, który znajdował się kilka przecznic dalej. Kiedy upewniłam się, że byłam wystarczająco daleko od domu, wyciągnęłam z kieszeni kurtki jednego papierosa. Stanęłam na chwilę, aby go odpalić, a następnie zaciągnęłam się powoli wypuszczając dym z ust. Od ponad roku staram się rzucić palenie, jednakże mając  przyjaciół, którzy co godzinę stoją z papierosem w dłoni jest to praktycznie nie możliwe.

Chwilę później, kiedy zobaczyłam nadjeżdzający samochód Nialla uśmiechnęłam się do siebie gasząc papierosa na najbliższej ławce. Podeszłam do samochodu otwierając drzwi i zajmując miejsce pasażera momentalnie czując zapach damskich perfum.

- Cześć. - przywitałam się spoglądając w stronę Nialla, który wydawał się być nieobecny.

- Hej, słońce - mruknął nachylając się w moją stronę i złączając nasze usta w głębokim pocałunku.

- Wszystko w porządku? - zapytałam.

Przytaknął spoglądając w moją stronę.

- Zapnji pasy - rozkazał.

Go away || Niall Horan // ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz