Rozdział 12

2K 140 76
                                    

Zima. To ten okres, w którym zaczyna się świąteczna gorączka, dzieci lepią bałwany, rzucają się śnieżkami, zjeżdżają na sankach. Dorośli za to biegają jak szaleni ze sklepu do sklepu, szukając idealnych zabawek dla swoich pociech. Był 23 grudnia. Szedłem ośnieżonym chodnikiem, a z moich ust wydobywała się para. Lubiłem zimę. To szczypiące uczucie na nosie i policzkach gdy przemierzałem ulice Nowego Jorku. 

Nagle zauważyłem Hanji, która biegła w moją stronę. Widać było po niej, że jest zdenerwowana.

- Eren! - po chwili stała naprzeciwko mnie. - Jak się masz? - wyszczerzyła się.

- Dobrze. Gdzie tak pędzisz? - uśmiechnąłem się lekko.

- Szukam prezentu dla Levi'a. Wiesz za dwa dni jego urodziny. Masz może pomysł co mu kupić?

- Każdy kto za Levi'a, a ty znasz go najlepiej Hanji, wie, że on wręcz kocha środki czystości - odpowiedziałem obojętnie.

W środku jednak sam się zastanawiałem co mu kupić i jak mu dać. Może i nie byliśmy już razem, ale w dniu moich urodzin Petra przekazała mi od niego prezent. Muszę mu się jakoś odwdzięczyć.

- No tak. Hej! Może chcesz poszukać ze mną? Ty wiesz jakich on środków używa. W końcu z nim mieszkałeś i-

- Jasne, mogę iść - przerwałem jej. - może też mu coś kupię - wzruszyłem ramionami.

Widziałem, jak oczy Hanji zabłysły. Znam ten błysk. To był błysk nadziei. Miała nadzieje, że relacje między mną, a Levi'em się poprawią. Od początku nam kibicowała. Tak naprawdę dzięki niej do niego zagadałem. Jednak tak naprawdę dobrze się poznaliśmy tej pamiętnej, zimowej nocy. Nawet okularnica nie wiedziała o jego członkostwie w gangu.

- To super! Chodźmy więc - pociągnęła mnie do najbliższego sklepu z środkami czystości. 

Zapowiada się wędrówka dłuższa niż na Mont Everest.

~*~*~

Chodziliśmy tak z godzinę po centrum handlowym. Nie dlatego, że szukaliśmy środków. Prezent od Hanji już znaleźliśmy, tylko brązowowłosa uparła się, że mój prezent ma być wyjątkowy i od serca.

- Hanji, wiem, że chciałabyś, byśmy znów byli razem, ale zrozum. Ja już go nie kocham. Nie czuję do niego nic.

- To wolisz tego plastika Petrę od Levi'a? Mogę ci coś zdradzić w tajemnicy? Możesz teraz uznać Levi'a za mięczaka, ale miał około 20 prób samobójczych - moje oczy rozszerzyły się.

- C-co?

- I to różnych. Chciał się powiesić z 4 razy, pociąć 5, utopić z 2, skoczyć z dachu może z 5 razy, a uśpić się z 4. Eren nie musisz kochać Levi'a. Wystarczy byś przy nim był, jako jego przyjaciel. Był przy nim w czasach jego depresji. On nie potrzebuje mnie czy Erwina. On potrzebuje ciebie Eren. Zastanów się nad tym.

Słowa Hanji sprawiły, że zbladłem. Levi aż tak mnie kocha, że chciał się zabić bo nie było go przy mnie. Gdy go poznałem był niezależnym mężczyzną. Czy naprawdę sprawiłem, że wilk stał się psem?

- O! Może to! - spojrzałem tam gdzie patrzyła Hanji.

Patrzyła na poduszkę. Nic szczególnego. No gdyby nie to, że była czerwona, w kształcie serca i miała napis ,,I love you''. Niby zwykła, jednak Levi mógłby wychwycić coś, czego wychwycić nie powinien.

- Hanji, nie uważasz, że Levi może pomyśleć, że go kocham? Nie chcę mu robić nadziei na coś, czego nie będzie.

- Spokojnie, Levi taki nie jest. Zrozumiał twoją decyzję. Hmm, to ta poduszka. Co by do tego kupić, jak myślisz Eren? Eren? - Nie słuchałem jej.

Zauważyłem kogoś, kogo nie powinienem był zobaczyć. Stał tam. Przy kasie. Kupował coś. Ignorował uśmiech kasjerki i jej zaloty. Miał je gdzieś. Jego czarne włosy były w artystycznym nieładzie. Gdy zapłacił kasjerce od razu odszedł. Nie zauważył mnie bo schowałem się za Hanji, którą zauważył. 

- Leviś! - podbiegła do niego.

- Mówiłem byś mnie tak nie nazywała czterooka. 

- Co tutaj robisz? Ciebie też dopadła gorączka świąteczna?

- Chciałabyś. A ty? Co ty tu robisz?

- Szukam prezentów, ale nie sama. Eren się ze mną wybrał - słyszałem ich rozmowę, patrzyłem na wystawę udając, że coś oglądam.

-=Levi.Pov=-

Stał tam. Jego zielone oczy lustrowały wystawę sklepu, z którego wyszedłem. Jego policzki jak i nos były jeszcze lekko czerwone od zimna panującego na zewnątrz, a jego włosy były lekko poczochrane przez czapkę, którą trzymał w ręce.

- Z Erenem?

- Tak - wyszczerzyła się.

- Hanji idziesz czy nie? - gdy usłyszałem jego głos, moje serce stanęło w miejscu.

Napotkałem jego wzrok, jednak on nie patrzył na mnie. Patrzył na okularnicę z nie podobną do niego niecierpliwością. Zaczął do nas podchodzić, a czas dla mnie się zatrzymał. Nie mogłem nic powiedzieć, jakaś gula w gardle blokowała ujście moich słów.

- Nie przywitasz się z Levi'em Eren? - w końcu poczułem na sobie jego wzrok.

- Cześć Levi - gdy wypowiadał moje imię zrobiło mi się ciepło, a moje serca przyśpieszyło.

- Cześć Eren, czyżby ciebie dopadła ta bezsensowna gorączka? - mimo iż brzmiałem pewnie i chłodno, czyli jak zwykle, to byłem strasznie zestresowany rozmową z nim.

- Nie, spotkałem po prostu Hanji na mieście i postanowiliśmy połazić razem po sklepach - wzruszył ramionami.

- Rozumiem - spojrzałem na swoje buty.

Chciałem się uśmiechnąć. Chciałem go przytulić, pocałować, zatopić palce w jego czekoladowych włosach, spojrzeć w jego szmaragdowe oczy. Właśnie - chciałem, ale nie mogłem.

----------------------------

Hejo!~ Jak wam podoba się rozdział? Zbliżamy się powoli do końca ^^ Ale spokojnie postaram się zrobić drugą część :') To tyle, cześć!

Już na zawsze mój...||Yandere/Abusive Levi x Eren Book I {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz