Tajemnicza postać

354 64 2
                                    

Wpisałam współrzędne które Mefisto mi przekazał w terminal w sali taktycznej. Wynik jaki zobaczyłam niezwykle mnie zaskoczył. Szczerze mówiąc spodziewałam się jakiegoś zadupia, lasu, środka pustyni, czegokolwiek. Tymczasem mam się stawić na spotkaniu w pieprzonej klatce schodowej jakiś slumsów. Miejsce bardzo zachęca i tworzy fantastyczną reklamę mojego nowego partnera, czuję, że wpakowałam się jakieś ogromne gówno.

Nie wiedząc co mnie czeka założyłam pod płaszcz kamizelkę kuloodporną oraz zabrałam pistolet z tłumikiem i niewielki nóż z którymi nigdy się nie rozstaje. Przezorny zawsze ubezpieczony, pierwsza lekcja jaką otrzymują młodzi rekruci Cieni.

Została mi jeszcze godzina do wyjścia, więc żeby zająć czymś czas zaczęłam czyścić lufy swoich karabinów w zbrojowni, kiedy usłyszałam kroki typowe dla Dinah. To nie tak, że nieostrożnie je stawia, to wyuczony nawyk. Jesteśmy w stanie usłyszeć szczegóły niesłyszalne przez szarą strefę.

-No, no ,no. Jestem z ciebie dumna towarzyszko Jauregui. - Powiedziała opierając dłonie na moich ramionach.

-Co masz na myśli Jane?

-Wszyscy tutaj plotkują o twojej nowej akcji, jeśli ci się uda, kto wie czy nie zajmiesz miejsca naszego staruszka.

-Chwilami mam wrażenie, że wszyscy wiedzą więcej niż ja. - Odłożyłam sprzęt na blat i wstałam z metalowego krzesła. - Wiem, że to ważne, ale naprawdę chciałabym wiedzieć nieco więcej niż to, że to cholernie niebezpieczne. To jak zabawa w kotka i myszkę.

-Dobrze wiesz, jak wielką wagę Rada kładzie na bezpieczeństwo informacji. Jestem pewna, że szczegóły misji są jeszcze w fazie alfa. Przekażą ci odpowiednie szczegóły gdy przyjdzie na to czas.

-Tak, wiem, mimo wszystko towarzyszko Hansen, czuję delikatną presję.

-Tak całkiem serio, na twoim miejscu byłabym osrana z nerwów Lern.

-Dzięki wielkoludzie. - Rzuciłam brudną od benzyny i prochu strzelniczego szmatą w Dinah. - Czas ucieka, muszę już ruszać.

-Jakieś szczegóły? - Posłała mi uśmiech.

-Pilnie strzeżone towarzyszko. - Odwzajemniłam gest i weszłam do windy w której wybrałam poziom garażów.

***

Na tylnym siedzeniu czarnego jeepa leżało równie czarne okrycie twarzy które szybko na siebie nałożyłam. Musimy dbać o anonimowość i niewykrywalność. Samochody Stowarzyszenia zaopatrzone są w 5 razy mocniejsze przyciemnienia szyb niż zwykłe pojazdy szarej strefy. Wprowadziłam w nawigację adres ze współrzędnych i nie czekając dłużej ruszyłam na miejsce.

***

Jestem na miejscu. Wychodząc z samochodu, zauważyłam, że to coś w rodzaju miejsca-widma. Brak tu żywej duszy a budynki mnie otaczające w tym docelowa klatka popadają w ruinę. Muszę zachować szczególną ostrożność, bo bardzo często takie miejsca to pułapka w którą łatwo wpaść.

Otworzyłam masywne drzwi budynku rdzewiejącą klamką starając się to zrobić jak najciszej to możliwe. Dla pewności sięgnęłam dłonią po nóż przełożony przez skórzany pasek i trzymałam jego trzon ukrywając pod grubym materiałem płaszcza. Sama klatka nie wygląda na jakąś specjalnie charakterystyczną, ot zwyczajne pomieszczenie typowe dla niższego sortu szarej strefy. Obdrapane ściany z których kruszył się tynk, grafitti i bazgroły na każdym kroku oraz betonowe schody z wystającymi, niedbale wykonanymi poręczami. Zaczęłam się rozglądać ale definitywnie jestem tu sama. Pozostaje tylko czekać na tajemniczą postać.

Godzina po czasie, pieprzona godzina. Gdyby przyjście tutaj nie było rozkazem Mefisto, już dawno bym się stad zawinęła. Swoją drogą współpraca moja i mojego nowego partnera zapowiada się na bardzo owocną, niezwykle cenię sobie punktualność i rzetelność. Próbując „uatrakcyjnić" sobie czas czekania zaczęłam bazgrać leżącym obok mnie kawałkiem kredy betonowy schodek.

-Zawsze wiedziałam, że jesteście dziwni, ale nie spodziewałam się, że aż tak. - Usłyszałam kobiecy głos za sobą. Zaskoczona gwałtownie się odwróciłam. Za cholerę nie wiem jakim cudem udało jej się przyjść tutaj tak cicho, że nawet ja jako cień nie usłyszałam.

-Przepraszam? - Przyjrzałam się postaci przede mną. Była niewysoka, a na głowę miała zarzucony kaptur przez co ciężko było mi dojrzeć więcej szczegółów. Na jej twarz opadały ciemne lekko kręcone włosy.

-No po co ta cała szopka ze śmiesznymi strojami, dziwnymi tytułami i potajemnymi schadzkami?

-Typowa szara strefa. - powiedziałam od niechcenia sama do siebie

-Wypraszam sobie. - Kobieta szybkim ruchem wyciągnęła nóż i rzuciła nim celując ponad moją głowę. Zareagowałam natychmiast i złapałam nóż w trakcie lotu, po czym rzuciłam jej go pod nogi.

-Całkiem, całkiem ale popracuj nad zwinnością. - Dziewczyna nie odpowiedziała tylko schyliła się po nóż, chowając go potem do specjalnego pokrowca. - Wracając do interesów...

-No tak, interesy. Będziemy razem pracować więc wypadałoby wiedzieć z kim się ma do czynienia. Camila Cabello.- Zdjęła kaptur i odgarnęła włosy. Okazała się być piękną, młodą kobietą o oczach w odcieniu czekolady i mocnych rysach twarzy co muszę przyznać dawało zniewalający efekt. Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło, do tego stopnia, że na chwilę się zawiesiłam. - Wypadałoby zrobić to samo, nie uważasz? - Wskazała na okrycie na mojej twarzy i uniosła jedną brew sprawiając wrażenie zniecierpliwionej.

-Lauren, więcej nie musisz wiedzieć. -Niechętnie odkryłam twarz.

-Wow. Jeżeli wszyscy w tej waszej bandzie tak wyglądacie to sugeruje zlikwidowanie tych głupich szmat które zakładacie na twarz, bo psują efekt. - Oparła się plecami o ścianę i odpaliła papierosa.

-Nie mam na to czasu. Możesz mi wyjaśnić co tu robimy?

-Aktualnie to nieistotne, po prostu zapamiętaj to miejsce, kiedyś się przyda. - Zaciągnęła się tytoniem i spojrzała w moją stronę. - No na co czekasz? Ta ogromna czarna fura na zewnątrz to twoja jak mniemam? - Kończąc zdanie upuściła papierosa na ziemię i przydeptała go butem.

-Może, i co z tego?

-To z tego, że jedziemy do twojej bazy. Ten twój boss nic ci nie powiedział czy co?

-Niekoniecznie... - Powiedziałam prawie bezgłośnie.

-Świetnie, miało być profesjonalnie a póki co czuję się jak na paradzie idiotów.

-Działasz mi na nerwy.

-Czyżbym uderzyła w słaby punkt? - Rzuciła w moją stronę ironicznym, bezczelnym uśmiechem. Na ogół jestem całkiem spokojna, ale coś czuję, że przy niej to się może szybko zmienić.

-Skądże. - Zaczęłam obracać nożem Camili między palcami. - Potraktuj to jako ostrzeżenie.

-Jak ty...-Spojrzała na narzędzie które trzymałam w dłoni, po czym zerknęła w pusty pokrowiec przypięty do jej paska.

-Wystarczająco cię przekonałam, że nie warto mnie denerwować?

-Powiedzmy.

-To powiedzmy, że oddam Ci tą wykałaczkę jak będziesz grzeczna. Chodźmy już, czas ucieka.

PARTNERS IN CRIME | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz