Dwa różne podejścia

248 54 6
                                    

Cały wieczór zastanawiałam się skąd w zwyczajnej dziewczynie tyle siły i co najważniejsze umiejętności których nie można zdobyć od tak. Mimo, że Cabello gra mi na nerwach, jestem niezwykle ciekawa tego co jeszcze może pokazać. W końcu w tej misji nie chodzi o świetne towarzystwo, a o umiejętności towarzysza. Czas pokaże, czy będzie to dobra współpraca.

***

Byłam w sali treningowej chwilę przed czasem by przygotować potrzebne rzeczy. Nie spodziewałam się, że brązowooka pojawi się na czas, ale chyba po ostatnim treningu wzięła sobie do serca, że nie warto się spóźniać. Lekko zaspana, mająca włosy w nieładzie, oparła się o ścianę tuż przy drzwiach, nie zaszczycając mnie nawet przywitaniem.

-Widzę, że wyspana. - Powiedziałam drwiącym tonem. Camila nic nie odpowiedziała tylko przewróciła oczami i założyła ręce na ramionach. - Dziś, zobaczymy czy jest w ogóle dzień szansy na to, żebyśmy pracowały w miarę zgodnie. Nie liczę na cud, ale musimy robić jakieś postępy. Mamy na to tylko dwa miesiące.

-Do rzeczy. - Warknęła Cabello.

-Widzisz ten przełącznik? - Wskazałam na konsolę która stała przy ścianie w samym rogu pomieszczenia. - Kiedy go poruszę, całą arenę wypełnią pojedyncze więzy światła przypominającego lasery. Nie są prawdziwe bo biorąc pod uwagę twój brak doświadczenia, skoczyłybyśmy jako w najlepszym przypadku pył.

-Technologia z NASA. - Rzuciła kpiąco.

-W każdym razie, będziemy musiały współpracować, żeby dostać się do wyłącznika po drugiej stronie. Zrozumiano?

-Mhm.

-Stań tutaj. Policzę do trzech, po tym czasie zaczniemy.

Ruszyłam przełącznik a całą salę wypełniły liczne strumienie cienkich czerwonych świateł. Camila jak gdyby nic ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagi na to, że mamy robić to wspólnie. W pewnym momencie, na samym środku trasy, Cabello źle postawiła stopę przerywając jeden z czerwonych laserowych ciągów. Wszystkie światła zgasły na znak niezaliczonego zadania.

-Cabello do cholery! - Chwyciłam ją za ramiona i skierowałam twarzą w swoją stronę. - Nie musimy się lubić, nawet do tego nie dążę. Szczerze mówiąc, jesteś dla mnie przy tym zadaniu jak wrzód na dupie, ale to nie ja wpływam na decyzje Mefisto. Z jakiegoś powodu wyznaczył ciebie i musimy się dostosować. Obydwie. Ja zyskam szacunek i trochę lepszą posadę a ty z tego co wiem niemałą kasę, więc do kurwy, chcąc nie chcąc siedzimy w tym razem.

-A co nam da zabawa czerwonymi światełkami? Przecież to jakaś pieprzona brednia! - wyrwała się z mojego chwytu i odsunęła się o dwa kroki by zapalić papierosa.

-Słuchaj... - Potarłam palcami skronie i spojrzałam na Cabello. - Te czerwone światełka mają nauczyć nas polegać na sobie. Nauczyć nas mieć oczy dookoła głowy, żeby umieć skupić się na swoim i towarzysza działaniu. I przede wszystkim, to ma cię nauczyć pokory.

-Dobra. - Głośno westchnęła i rzuciła końcówką papierosa o ziemie. - Ale nie robię tego dla ciebie, tylko dla pieniędzy.

-Nawet na to nie liczyłam. Ustaw się na miejsce. - Włączyłam lasery i dołączyłam do Camili.

Obydwie ostrożnie stawiałyśmy kroki, obserwowałyśmy się wzajemnie, a kiedy trzeba było dostać się do wyłącznika, podsadziłam brązowooką która zdezaktywowała rażące światła.

-Na dziś koniec, możesz wracać do swoich spraw.

-Bogu dzięki. O niczym innym nie marzę.

***

Wieczór spędzałam w zbrojowni, czyszcząc lufy i naprawiając uszkodzone bronie lub części opancerzenia, kiedy usłyszałam za sobą kroki charakterystyczne dla Dinah.

-Towarzyszko Hansen?

-Cholera, zawsze zapominam, że nie można cię podejść z zaskoczenia, towarzyszko Jauregui.

-Taki nawyk.

-Chciałam sprawdzić, czy żyjesz po dwóch dniach spędzonych z tą nową. Podobno dała niezły popis w bufecie, biedny Xavier wylądował w skrzydle szpitalnym.

-Co ty gadasz? Chyba za akcje z Xavierem jestem w stanie ją polubić.

-Nie jest jedną z nas, na więcej może sobie pozwolić. Xav, zaczął uderzać do niej żałosnymi tekstami. Z resztą znasz go, nietrudno się domyślić jakiego rodzaju to były zaczepki. Cabello, zastosowała jakiś dziwny chwyt, a on nie mógł się po tym podnieść.

-No, no. Czyli jednak Mefisto miał racje mówiąc, że jest zdolna.

-A jak wam idzie współpraca? - Dinah usiadła na jednym z blatów na których czyścimy bronie.

-Ciężko. Tu nie chodzi o jej zdolności, bo widzę w niej potencjał, a o to, że zupełnie nie umiemy się dogadać. Boję się, że ta misja z jej udziałem skończy się tak szybko jak się zacznie.

-Może źle do tego podchodzisz? Znam cię Lauren i bez obrazy, wiem, że umiesz zrazić do siebie ludzi.

-To niby co mam zrobić? Nie jestem jej niańką.

-Może świeże powietrze dobrze wam zrobi? Na następny trening zabierz ją na teren treningowy.

-Może masz rację. Przemyślę to, a póki co padam z nóg. Dobrej nocy DJ.

_____
Może mały maraton?

PARTNERS IN CRIME | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz