Tchórz

399 76 12
                                    

Wracając do stowarzyszenia nie odzywałyśmy się już do siebie ani słowem. Nie zamieniając ze sobą zdań, rzuciłyśmy w swoją stronę ostanie, intensywne spojrzenie i rozeszłyśmy się do swoich kwater. Próbowałam zasnąć, ale natłok myśli nie pozwalał mi pogrążyć się w śnie którego tak bardzo potrzebowałam. Nie rozumiem całej siebie dzisiejszego dnia. Dlaczego tak bardzo lubię gdy Camila jest blisko? Dlaczego czuję wstyd ale nie żałuję pocałunku? To nie tak, że darzę ją jakimś uczuciem, to niemożliwe, ale czym jest to coś? Coś co ciągnie mnie do obcej bardziej niż do kogokolwiek innego? To złe, nie potrzebuję tego, muszę przestać.

***

Bezsenność która trapiła mnie całą noc wywołała ogromny chaos w mojej głowie. Chcąc się go pozbyć  poszłam o świcie na salę treningową. Owinęłam dłonie ciasnym bandażem by poczuć delikatny ból, i jak w transie zaczęłam uderzać stojące przede mną cele. Każdy kolejny coraz mocniej tak, by pozbyć się nawracających wspomnień nocnych wydarzeń. Wracały jak bumerang a bolesne ciosy przerywały ich projekcje tylko na krótką chwilę.

Jej spojrzenie.

Mocniej zacisnęłam pięść

Jej uśmiech.

Wykonałam duży zamach.

Jej usta.

Oddałam cios.

To było niekończące się koło, które przynosiło ulgę tylko na ułamek sekundy.

-Towarzyszko Jauregui? Lauren? - Usłyszałam znajomy głos w przerwach między uderzeniami. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam stojącą za mną Dinah. - Co tu robisz tak wcześnie? Trening zaczynasz z tego co pamiętam za trzy godziny...

-Ja...Miałam ochotę poćwiczyć. - Rzuciłam szybko i spuściłam wzrok z zadziwionej twarzy Hansen.

-Poćwiczyć? I doprowadzić się do takiego stanu? - Blondynka wskazała na moje krwawiące nadgarstki. Milczałam. - Lauren, co się z tobą dzieje? Wiem, że nie było cię całą noc na terenie stowarzyszenia, Normani i Ally też to zauważyły ale udało mi się wkręcić im jakiś kit.

-Dzięki. - Powiedziałam czując zażenowanie i złość.

-Wiem, że nie byłaś sama. W co ty grasz Jauregui? - Krytyczny wzrok jakim obdarowała mnie Dinah jest nie do opisania. Widziałam w jej oczach zawód i zmieszanie. - Zastanów się czy warto narażać swoją pozycję i wszystko co do tej pory osiągnęłaś dla tej nowej. Mogę tylko snuć domysły, i tak wiem, że nic nie powiesz, ale pamiętaj, że nie mam zamiaru kryć cię następnym razem. - Nie dając mi czasu na odpowiedź wyszła trzaskając metalowymi drzwiami.

Gdy zostałam sama w pomieszczeniu wzięłam głęboki wdech, z nerwów przez to całe przesłuchanie chyba kompletnie zapomniałam jak się oddycha. Co Dinah miała na myśli mówiąc o narażaniu siebie dla Camili? W jaki sposób niby się narażam? To tylko rekrutka, prawda? I to w dodatku z szarej strefy. Ja tylko wykonuję polecenia Mefisto...Może jednak faktycznie zatarłam granicę jaką postawiłam między nami na samym początku. Najlepiej będzie i dla mnie i dla niej i dla powodzenia misji jeśli wprowadzę między nami odpowiedni dystans. Przecież i tak nie darzę jej żadnym uczuciem więc czemu miałabym przejmować się jakąś dziewczyną spoza stowarzyszenia?

***

Gdy Cabello pojawiła się w progu sali treningowej z uśmiechem od ucha do ucha o ustalonej porze, stanęło mi serce. Znowu do głowy zaczęły napływać wspomnienia ze wspólnie spędzonej nocy co znacznie utrudniało mi wprowadzanie dystansu między mną a brunetką.

-Cześć, Lo. - Powiedziała opierając swoją rękę o moje ramię.

-Witaj. - Powiedziałam oschle i zdjęłam jej opartą dłoń.

-Coś nie tak? - Zmarszczyła brwi i zaczęła mi się uważnie przyglądać.

-Nie.

-Co się z tobą dzieje? Wczoraj zachowywałaś się inaczej.

-Ale dzisiaj jest dzisiaj a wczoraj było wczoraj, jasne? Bierz się do roboty. - Przełknęłam głośno ślinę, dziwiąc się z jakim trudem przychodzi mi wypowiadanie tych słów. Łagodny i uroczy z początku wyraz twarzy brązowookiej przerodził się w istną wściekłość. Rzuciłam w jej stronę kilka naboi i wskazałam na broń opartą o ścianę w rogu pomieszczenia.

Camila ścisnęła w dłoni garść naboi, po chwili ładując nimi magazynek karabinu. Patrząc mi prosto w oczy przeładowała i ciągle mając wzrok skierowany na mnie wystrzeliła pociski w czarną tarczę za mną. Po oddaniu strzałów rzuciła karabinem o ziemię i przybliżyła się w moją stronę o parę kroków.

-Jesteś żałosnym tchórzem. - Gdy chciałam coś odpowiedzieć, brązowooka położyła dłoń na moich ustach i docisnęła moje ciało do ściany. - Teraz ty słuchasz mnie. Jesteś tak bardzo żałosna myśląc, że jak wepchniesz między nas jakiś pieprzony dystans to uwolnisz się od uczuć. Możesz się wypierać, krzyczeć, płakać i tupać nogami jak dzieciak nie chcąc przyjąć do wiadomości, że może zaczęło ci zależeć. Nie jestem głupia Lauren. Wiem, że tamtej nocy nie byłaś obojętna, widziałam to w twoich oczach. Ja nie jestem obojętna. Tak Lauren, nie jestem. Przez prawie dwa miesiące zdążyłam się zorientować, że coś jest na rzeczy. - Zrobiła przerwę gdy jej oczy zaczęły się szklić. Wzięła głęboki oddech i kontynuowała. - Jedyne co cię blokuje żeby się otworzyć to te cholerne zasady. Nie powinno być tak, że jakiś kodeks kieruje twoim życiem, wyborami i uczuciami. Nie jesteś robotem Jauregui, otwórz oczy. - Gdy przerwała, oderwała rękę od moich ust i połączyła je ze swoimi w pocałunku. Chciałam stawiać opór ale nie mogłam, ogromnie duże pragnienie wewnątrz mnie kazało mi pogłębić pocałunek. Gdy przerwałyśmy, Camila krótko spojrzała mi w oczy i wyszła, zostawiając mnie samą z cholernymi myślami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 31, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PARTNERS IN CRIME | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz