"To nie może być prawda..."

629 33 50
                                    


3 lata pózniej

( Makazi, godzina 4:45 )

Sabine:

   Skończyłam swój codzienny trening. Byłam niesamowicie zmęczona. Marzyłam tylko o gorącym prysznicu. Dziś mam nareszcie wolne. Dziś wracam do bazy. Dzień w dzień siedzenie nad tym kryształem wykończyło mnie bardziej niż walka z Imperium. A ja głupia myślałam, że uda mi się tu odpocząć. Wyprostowałam się i przerzuciłam swój długi, ciasno zapleciony warkocz z pleców na prawy bok. Przez te trzy lata włosy podrosły mi niemal do łokci. Nie sądziłam, że kiedyś będę mieć aż tak długie włosy. Nie myślałam, że kiedykolwiek pozwolę im tak podrosnąć. Długie włosy przypominały mi o starych czasach, kiedy byłam dzieckiem. O tych czasach, gdy wojna i wszystkie troski wszechświata dla mnie nie istniały.  Moje życie opierało się na zabawie, treningu i malowaniu. Nie... nie tylko o tych czasach... przypominają mi o... 

- Hej ślicznotko ty moja ! - Z moich myśli wyprowadził mnie głos Traitora. Wbiegł na sale treningową. Podszedł już spokojnym krokiem i przytulił mnie.

- O, hej Traitor - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

  Od roku jesteśmy parą. Kiedy tylko przylecieliśmy na Makazi nie dawał mi spokoju. Na początku denerwowało mnie jego bezustanne gadanie i flirtowanie ze mną. Przez parę miesięcy jego gadanie doprowadzało mnie do szału. W końcu jednak uspokoił się. Zaczął, zamiast nachodzić i bez przerwy flirtować ze mną, przychodził do mnie po skończonym treningu czy gdy akurat jadłam. Zaczęłam z nim rozmawiać przy posiłku czy po skończonym treningu. Okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnego. Do tego zaczęłam doceniać jego towarzystwo. Miło nam się rozmawiało. Jego zielone oczy zaczęły mnie coraz bardziej pociągać. Ogólnie z każdym dniem Traitor zaczął coraz bardziej przypominać mi... Jego.

  Ezra, chłopak, który dwa lata temu wyznał mi miłość i który dwa lata temu wciskał mi kit o grążącym śmiercią wszystkich rebeliantów Demonie. Na początku byłam pewna, że to, czym wymigał się Ezra było zwykłą ściemą, jednak, teraz myślę, że powinnam mu była uwierzyć. Nadal nie wierze w te jego bajeczkę, ale powinnam mu uwierzy ze względu na naszą przyjaźń. Przez te dwa lata nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Przez pierwsze dni moje pobytu na Makazi chciałam zapomnieć o tym, co się między nami stało. Skupiałam się głównie na swojej pracy. Po dwóch pierwszych tygodniach skontaktowała się ze mną Hera. Ucieszyło mnie to. Oderwanie się od pracy dobrze mi zrobiło. Rozmawiałyśmy o Rebelii i o mojej pracy nad kryształem. 

"Rozmowa Hery z Sabine"

...- Czyli praca nad kryształem dobrze idzie?- zapytała Hera, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Tak, nawet znakomicie - powiedziałam z entuzjazmem.

- To dobrze, że chociaż u ciebie wszystko gra - powiedziała ze smutkiem pani kapitan, nagle zmieniając zwykłą pogawędkę w poważną rozmowę.

   Jej nagła zmiana nastroju zaskoczyła mnie. Coś musiało być nie tak.

- Coś nie tak Hera, problemy w Rebelii? - zapytałam.

- Z rebelią wszystko w porządku, gorzej z naszą załogą Sabine - powiedziała.

- Co jest - powiedziałam.

- Straciliśmy Ezre - powiedziała pocierając oczy.

  Serce stanęło mi na pare sekund. Nie, to niemożliwe, to nie prawda...

- On... Czy, on...- jąkałam się, wstrzymując płacz jak tylko mogłam.

- Nie wiem tego Sabine - powiedziała Hera.

"OBROŃCA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz