( Yavin 4, godzina 5:25)
Sabine:
Obudził mnie delikatny powiew ciepłego wiatru na mojej szyi. Czyjś oddech. Otworzyłam oczy. Po mojej lewej stronie spał Ezra. Pomyślałam sobie w tedy, że to, co wydarzyło się wczorajszego dnia nie było snem. Rozejrzałam się. Byłam w szarej, pozbawionej kolorów kajucie. Znajdowało się tu mnóstwo rzeczy, takich jak torby, koce, i chociażby sterta notatek na stoliku po prawej. Było tu bardzo mało przestrzeni jak dla mnie, jednak wszystko ma swoje zalety. Jedynym plusem było to, że wszystko było schludnie poukładane i na swoim miejscu, więc podłoga była jeszcze trochę widoczna widoczna. Spojrzałam teraz na łóżko i mojego towarzysza. Spałam w jego ramionach przykryta kocem. Od razu przyszło mi namyśl, że wczorajszej nocy doszło do bliższego spotkania między nami. Chciałam się upewnić, więc zajrzałam pod koc. Obydwoje byliśmy w ubraniu. Odetchnęłam z ulgą. To jeszcze nie mój czas na takie zabawy. Nagle patrząc na mego towarzysza coś wróciło do mnie z wczoraj. Trzy słowa wypowiedziane przez niego, "Kocham cię Sabine" ...
Czy to prawda? Czy on po tym wszystkim nadal mnie kocha? To niemożliwe... ale, mam taką nadzieje. Może uda mi się naprawić naszą relacje... naszą więzś, którą budowaliśmy przez tyle lat. Delikatnie przejechałam mu palcem po policzku. Przyjrzałam mu się teraz. Tak wyrósł przez te trzy lata. Jego włosy znacznie podrosły. Sam oczywiście też urósł. Był teraz znacznie wyższy ode mnie. Na pewno co najmniej o głowę wyższy. Pokazały mu się też bardziej zaostrzone rysy twarzy, które nadawały mu mocnego charakteru. Nie da się ukryć, że urosła mu też delikatna broda. Ręką delikatnie z twarzy przeniosłam się na jego ramiona. Miał niesamowitą muskulaturę. Wyrzezbione mięśnie ramion były dobrze widoczne nawet bez ich napinania. Może wydawać się to śmieszne, ale chyba powoli zaczynam żałować, że nic między nami wtedy nie zaszło. Dobra, starczy tego. Zabrałam rękę z powrotem na poduszkę. Nie mogłam badać go dalej, bo naprawdę zaczęłabym go pragnąć. Musze się opanować i ogarnąć myśli. Nie zdążyłam nic zrobić. Mój... przyjaciel obudził się. Spojrzał na mnie tymi swoimi szafirowymi oczami. Widać w nich było piękny, niebieski błysk, zdający się hipnotyzować wszystkich, którzy go dostrzegą. Uśmiechnął się.
- Cześć Artystko - powiedział uśmiechając się jakby nigdy nic się się stało.
- Artystko? - zapytałam zdziwiona.
Jeszcze nigdy mnie tak nie nazywał. Nikt mnie tak nie nazywał. Przynajmniej nie w mojej obecności.
- A nie?- uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Normalnie przewróciłabym oczami, ale teraz lekko się zarumieniłam. Podobało mi się to. W końcu, po roku bycia z Traitorem od komplementów można było się odzwyczaić.
- W sumie tak - uśmiechnęłam się delikatnie.
Ezra odkrył koc i usiadł na łóżku. Przeciągnął się. Zauważyłam krwawe ślady a jego plecach, a tak dokładniej na jego jasnoszarej bluzce. Musiał doznać jakiś obrażeń w trakcie walki z tym czymś. Uratował mnie. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Ktoś, komu w sumie bez dobrego powodu dałam kosza, ktoś, kogo tak po prostu po wyznaniu mi miłości zmiażdżyłam swoją arogancją, ktoś, kto mnie kochał, a ja potraktowałam jak śmiecia... uratował mnie, i nie chciał czegoś w zamian. Ezra spojrzał na mnie. Uśmiechnął się szeroko i wstał z łóżka.
- Czeka mnie całkiem pracowity dzień - powiedział, ubierając swoją czarną kurtkę.
- Ciebie? A nie nas? - zapytałam z uśmiechem.
- O co ci chodzi? - zapytał z uśmiechem, zapinając kurtkę.
- Mogę ci pomóc - wytłumaczyłam mu.
CZYTASZ
"OBROŃCA"
FanficDobrze znany ship ze Star Wars Rebels ( Ezra x Sabine) tu zmieni się w tajemniczą historie z lekką domieszką grozy ( oczywiście na moje możliwości :-) ). Sabine zostaje wysłana na misje, która miała trwać dwa lata. Przed odlotem Ezra błagał dziewcz...