...

397 18 20
                                    

(Spustoszone Yavin 4, godzina 15:17)

Ezra:

-co?- zapytałem zdziwiony. Chodź tak naprawdę czułem o co jej chodzi. Wiedziałem, co się dzieje. Głównie dlatego że zauważyłem otwarty dziennik, mój dziennik na stole. Musiała to czytać.

- E-Ezra... Przepraszam... Nie chciałam cię skrzywdzić! Nie chciałam - płakała w moją klatkę, co chwila pociągając nosem - to był impuls! Tak bałam się utraty rodziny! Nie chciałam aby było tak jak przedtem! Ja... Bałam się, przestraszyłam... To moja wina... Przebacz mi proszę...

- Sabine...- powiedziałem najdelikatniej jak potrafiłem. Podniosłem jej głowę za podbródek, i spojrzałem w te złoto bursztynowe oczy. Widziałem w nich szczery żal i winę... Cała drżała. 

- Sabine, to nigdy nie była twoja wina. To, co napisałem było zwykłym impulsem. To nie twoja wina, lecz moja. 

- To przeze mnie te potwory demolują planete - wyznała, chcąc odwrócić ode mnie wzrok.

- Nie... To moja wina. Dałem się skusić ciemnej stronie mocy, gdy spotkałem się z Maulem po raz pierwszy.  To, że mnie odrzuciłaś,  było normalne, a przez Ciemną Stronę zaowocowało apokalipsą... Sabine - przybliżyłem ją do swojej talii. Stykałem się z nią nosem. Patrzyliśmy głęboko w swoje oczy. Gdyby nie to, że kontynuowałem monolog, to najpewniej złączylibyśmy nasze usta w utęsknionym pocałunku - nie obwiniaj się o to. Nie przepraszaj mnie za coś, co było moją winą... Z resztą, gdybym nie dusił tego uczucia tak długo, skończyłoby się to inaczej... A tak powstała katastrofa... Proszę, nie roń łez... To już nie ważne...

-Jak nieważne...?- zapytała wyraźnie skołowana.

- To stare zapiski... Teraz wszystko się zmieniło, ja...- nie dokończyłem, gdyż przerwało mi ciche piśnięcie Sabine patrzącą na swoją rękę całą we... O nie

- Jesteś ranny! - w parę sekund zaczęła mnie badać. Uśmiechnąłem się na to.

- Sabine nic mi nie jest...- starałem się ją upewnić,że to drobiazg, choć to nie była do końca prawda.  Powoli się wykrwawiałem. Chyba nawet dobrze, że nie zgodziła się z moim zdaniem i kazała mi się położyć.

 Potulnie wykonałem polecenie mojej ukochanej. Zdjąłem z bólem mój płaszcz i koszulkę. Ręka wyglądała kiepsko. Była całą fioletowa, a miejsca, w których szarpała ryba, moja rozszarpana skóra tworzyła dziury aż do mięśni, a gdzieniegdzie nawet do kości. Sabine przeraziła się widokiem jeszcze bardziej niż przedtem.

- Co ci się stało?! Poczwara?! - patrzyła na ranę z wielkim przerażeniem i smutkiem.

- Jagorania - odparłem spokojnie.

 Sabine zaczęła biegać po całej kuchni od szafki do szafki. Nigdy nie widziałem jej aż tak zatroskanej. Niezbyt mi się to podobało to, jak panicznie i desperacko si ę zachowywałą. To nie Sabine, która potrafiła wszystko, to nie moja wojowniczka, a przestraszona, szara myszka bojąca się każdego ruchu. Nie podoba mi się to, ani troche.

-Sabine - wytrąciłem ją z amoku. Dziewczyna stanęła na środku kuchni wpatrzona we mnie jak w ducha - Przestań proszę...

- Jak mam przestać! Jesteś ranny! I to poważnie! Możesz umrzeć nie rozumiesz Lothalski Idioto! Jak ci nie pomogę to... to...- i znów zaczęła panicznie szukać jakiś bandaży czy czegoś do odkażenia ran.

- Sabine ogarnij się! - krzyknąłem głośno, a przynajmniej myślę że głośno, bo Neon pod wpływem krzyku uderzył łbem gwałtownie w półkę i zrzucił parę kubków.

Dziewczyna stała w ciszy, patrząc się w podłogę.

- Co się z tobą dzieje...? Jesteś inna... - powiedziałem przekonany, że powie mi coś o sobie, o swojej historii, która ominęła mnie przez czas jej pobytu na Makazi. Myliłem się. Stałą i nawet nie drgnęła. Jak gdyby zamieniła się w słup soli. Czułem coś... coś było z nią nie tak.

- Sabine? - rzuciłem delikatnie. Nie chciałem jej spłoszyć czy co gorsza zranić.

- Ezra...- powiedziała cicho. Spojrzała na mnie. Była zarówno zdruzgotana, jak i smutna. Jednak była w tym niezrozumiała nuta radości.

- Nie chciałem cię urazić Mała, ani tak krzyknąć. Wybacz jeżeli ja...- nie dokończyłem.

- Jestem w ciąży...- powiedziała cicho, i spokojnie.


// Cóż, został mi do napisania jeszcze jeden rozdział i epilog moi drodzy. Mam nadzieje że nie jesteście zawiedzeni. Teraz koniec w końcu zabieram się za Alfe, a tuż po tym, za moją nową książke.

Niech moc będzie z wami

(rozdział do poprawy)

"OBROŃCA"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz