Chapter 2

15 6 3
                                    

Louis spojrzał na mnie i wydął wargę.
Przewróciłam oczami i postanowiłam się skupić na lekcji.
Wychodząc z sali poczułam,że ktoś na mnie gwałtownie wpadł.No tak nietrudno było zgadnąć kto.
Ruszyłam pospiesznie przed siebie i wyszłam z budynku.
Na szczęście zauważyłam,że moja mama już na mnie czekała. Wsiadłam do auta i uściskałam ją.
- Co powiesz na obiad na mieście ? - spytała.
Przytaknęłam zadowolona i założyłam słuchawki.
Kilka minut pózniej wchodziłyśmy do obskurnej chińskiej restauracji.
-No cóż lepsze to niż, fasolka mamy trzeci dzień pod rząd.-pomyślałam
Wzięłam kartę i zamówiłam sajgonki.

Pare chwil pózniej zjawił się przystojny kelner z naszymi daniami.
Mama nieznacznie wypięła biust do przodu a on puścił jej oczko.
-No tak,chyba już muszę się przyzwyczaić,że tata nie wróci.-pomyślałam.
Przeżuwałam powolnie swoje sajgonki i jak zwykle wpatrywałam się w okno.
Zauważyłam Amandę idąca za rękę z Fredem.
-Co do.?-prawie krzyknęłam.
-Umm fu.- dokończyłam i odwróciłam wzrok.
Kiedy podjechałyśmy pod dom mama spojrzała na mnie wymownie,dając mi znak,żebym odwróciła się.
Louis i jakaś laska obściskiwali się na jego motorze.
- I co ?-powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Przecież to żadna niespodzianka,że Louis ma dziewczyny na skinienie palcem.
No oprócz mnie,nie chce skończyć jak ona Duhhh. Z resztą on nie chciał by mnie.

Weszłam do domu i od razu poszłam wziąć prysznic. Tym razem zasłoniłam rolety będąc jeszcze w ubraniach..tak na wszelki wypadek.
Przebrana w piżamę wgramoliłam się pod kołdrę i otworzyłam laptopa.
Zasypało mnie tysiąc zaproszeń na imprezę u Dana Walkera odbywająca się w weekend.
Wahałam się nad przyjściem. Nie miałam dużo znajomych ale z drugiej strony mogłabym właśnie kogoś poznać. Potwierdziłam obecność i położyłam się spać.
Następnego ranka obudził mnie dzwoniący telefon.
Podniosłam komórkę i na wyswietlaczu zobaczyłam imię Amanda.
*odrzuć*
Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam na naściennym zegarze,że jest już 7:40.
-BOŻE SPÓŹNIĘ SIĘ DO SZKOŁY!!-krzyknęłam w panice.
Szybko wstałam z łożku i zaczęłam się ubierać,włożyłam na siebie strój z wczoraj nie mając czasu,przejechałam szczotką włosy, nałożyłam balsam na usta ,pochwyciłam plecak i wybiegłam w pośpiechu z domu.
Weszłam do szkoły wraz z dźwiękiem dzwonka,ledwo łapiąc dech.
Podbiegła do mnie rozpromieniona Amanda.
-CAMILLA! CAMILLA! UMAWIAM SIĘ Z FREDEM,UWIERZYSZ W TO?
- Trudno uwierzyć,że ktoś taki jak Fred ma dziewczynę,nawet jeśli jest nią idiotka.-mruknęłam cicho i ruszyłam do sali.
Amanda wydawała się tego nie usłyszeć i szła zadowolona za mną.
Matematyka.
Najgorzej.
Siedziałam w ostaniej ławce i SMS-owałam z Kate-moją jedyną przyjaciółką,która na moje nieszczęście chodziła do innego liceum.
Nagle zostałam wyrwana z amoku usłyszawszy swoje imię.
Pani Glory zauważyła,że używam telefonu i postanowiła mnie ukarać posyłając do zrobienia zadania na tablicy.
Przeczytałam treść ćwiczenia. Przełknęłam ślinę i poczułam jak oblewa mnie pot.Wzięłam kredę i zaczęłam pisać dane. Na tym się skończyło.Stanęłam w miejscu i nie wiedziałam co zrobić. Odwróciłam się i zobaczyłam,że Pani nie zwraca na mnie uwagi i wystukuje klawisze laptopa. Mój wzrok padł na Louisa. Trzymał w górze kartkę z rozwiązaniem,tak żebym mogła je przepisać.
-Boże dlaczego miałabym to robić, on nie zdał przez matematyke Duhh.Na pewno to co napisał jest błędne.-pomyślałam i przewróciłam mimo woli oczami. Pani Glory odezwała,się nie odrywając wzroku znad ekranu:
-Robisz czy nie ? Zaraz sprawdzę.

Postanowiłam jednak napisać to co pokazał mi Louis.
To było dobre rozwiązanie. Wow.
- Następnym razem telefon trafi do dyrektora a ty zostaniesz po lekcjach.-powiedziała na koniec nauczycielka.
Nagle Louis wstał i się odezwał:
-Czy przetrzymywanie uczniów po zajęciach jest w ogóle legalne ?
Pani Glory zrobiła zdziwioną minę,która stopniowo przerodziła się w furię. Miałam ochotę zapaść się pod ziemie.
Usiadłam w swojej ławce i do końca lekcji patrzyłam przez okno.
Wychodząc z klasy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
Odwróciłam się.
Stał za mną Louis i uśmiechał się.
-Nie. Nie masz za co dziękować Cam.-powiedział i mrugnął.
Eee czy on właśnie użył zdrobnienia mojego imienia ?
Spojrzałam na niego i uniosłam lewy kącik ust do góry. Chciałam pójść dalej ale Louis ponownie mnie zatrzymał.
-Widzimy się jutro na imprezie ?-zapytał.
Skinęłam w odpowiedzi głową, a on uszczypnął mój policzek i pobiegł w drugą stronę  do swojej paczki.

Boże. Nie twierdzę,że on jest brzydki ale irytuje mnie jego zachowanie. Poza tym zachowuje się tak w stosunku do wszystkiego co się rusza,ma długie włosy i pomalowane paznokcie. Duhhh.

Reszta dnia minęła mi szybko a ja nabierałam coraz większych obaw co do imprezy. On miał tam być. Król towarzystwa,imprez i.. eh życia. Ja tam nie pasuje. W sumie to nigdzie nie pasuje. Czy wszystko musi być tak skompilowane ?

Wróciłam do domu na nogach,bo mama musiała zostać dłużej w pracy.
Zamówiłam pizzę i usiadłam w salonie przed telewizorem. Włączyłam mój ulubiony film z Angeliną Jolie. W połowie seansu mój telefon zaczął dostawać ciągle powiadomienia. Niechętnie włączyłam pauzę i zerknęłam na ekran telefonu.
To Kate.

Kate-Hej robisz coś jutro po południu?
Camilla-W zasadzie to chciałam wybrać się na imprezę do Dana.
Kate- :((
Camilla- Może chcesz pójść ze mną ?
Kate- Na to czekałam ! O której,gdzie?
Camilla-Przyjadę po Ciebie wozem mamy o 20.
Kate-Tak jest !

No to mam partnerkę na jutro.
Dokończyłam oglądać film i poszłam się położyć.

Jutro zapowiada się emocjonujący dzień.

Carrot cake  // Louis Tomlinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz