Zacząć od nowa.

23.6K 787 262
                                    


Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,

a księga zdarzeńzawsze otwarta w połowie.  

Wisława Szymborska.



Odkąd pamiętam matka czuwała co noc w oknie naszej niewielkiej, skromnej kuchni. Jej oczy były wtedy niespokojne jak morze podczas sztormu, usta zaciśnięte a mięśnie napięte jakby gotowała się do skoku. Nie odwracała wzroku od szyby, nawet kiedy płakałam. Zbywała mnie machnięciem ręki. Chciała wszystko doskonale słyszeć. Powtarzała, że Oni mogą przyjść po nas w każdym momencie, że to tylko kwestia czasu. Nie rozumiałam kim są ci Oni, ale również czułam ogromny niepokój. 

Nienawidziłam chodzić do szkoły. Inne dzieci patrzyły na mnie jak na dziwoląga. Dziewczynki ciągnęły  za długie, jasne warkocze a chłopcy naśmiewali się z mych czarnych oczu. Mówili, że wyglądam jak potwór, kosmita, czarownica. Bawiło ich to, że nie znałam swojego ojca. Kiedy wracałam zapłakana do domu mama przytulała mnie mocno do siebie i powtarzała, że mi zazdroszczą. Ja byłam wyjątkowa. Ja posiadałam w sobie ,, to coś ''. 

Dosyć szybko dowiedziałam się o co tak naprawdę chodziło mojej matce. Kiedy skończyłam dwanaście lat zachorowałam. Mało co pamiętam z tego okresu. Wiem, że miałam silną gorączkę i obolałe mięśnie. Zabrzmi to okrutnie, ale cały okres mojego złego samopoczucia spędziłam w piwnicy na materacu. Kiedy pewnego poranka po prostu wybuchłam przerażając się w wielką kreaturę już wiedziałam dlaczego. Myślałam, że oszaleję gdy zamiast swojego ciała spostrzegłam długie owłosione łapy. Na szczęście była obok mnie mama i wytłumaczyła co się ze mną stało. Byłam zmiennokształtną, tak samo jak ona. Nakazała mi ukrywać to przed światem i nie prowokować następnych przemian. Nie zamierzałam tego powtarzać.


Moje własne prywatne piekło rozpoczęło się dokładnie pierwszego dnia wiosny w moje piętnaste urodziny. Matka jak zwykle koczowała przy oknie, ja czytałam jedną z powieści autorstwa Stevena Kinga . Wieczór zapowiadał się jak zwykle spokojny.

Około północy mama zerwała się z miejsca. Ciężko dyszała a z jej oczu aż emanował strach. Spojrzała na mnie, wyglądała jakby czemuś niedowierzała.

- Nie zdążymy uciec - szepnęła bardzo cicho.

- Co się dzieje?

Wtedy i ja to usłyszałam. Odgłosy kroków wielu stóp. Okrążyli dom. Było ich przynajmniej dziesięciu. Nim zdążyłam  dokładnie ogarnąć sytuację, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem. Po chwili do kuchni wszedł wysoki mężczyzna, jego twarz wyglądała tak dziko... Zmierzył nas wzrokiem, na dłużej skupiając się na mojej mamie.

- Myślałaś, że długo będziesz się ukrywać pośród ludzi Lilianno?

- I tak trochę wam to zajęło - Warknęła do niego matka. Nie wyglądała już na wystraszoną.

Stanęła tak by odradzać mnie od nieproszonego gościa. Do kuchni weszło jeszcze dwóch facetów, każdy o wyglądzie gangstera. Zauważyłam, że są uzbrojeni. Nie mogłam zrozumieć czego od nas chcą?

Mama próbowała się bronić, ale sama pewnie zdawała sobie sprawę, że to na nic. Zostałyśmy wywleczone przed dom, gdzie czekało na nas jeszcze więcej dziwacznych osób.

- Proszę, proszę. Nasza brudna szmata, która puściła się z człowiekiem. I cóż ci z tego przyszło? Ona? - Niska kobieta o pulchnej twarzy wskazała na mnie paluchem.

Patrz na mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz