Kłamstwa.

11.1K 645 56
                                    

Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy wieczorem przed drzwiami mojego domu zjawił się Nik. Wyglądał tak niesamowicie, że zaparło mi dech w piersiach. Ciemne dżinsy, biała koszulka i czarna skórzana kurtka. Włosy jak zwykle w lekkim nie ładzie; sterczaly nad czołem. No i te oczy, mogłabym wpatrywać się w nie godzinami.
- Co pana do mnie sprowadza? - Spytałam cicho opuszczając głowę, wciąż było mi głupio że nakrzyczałam na zastępcę Wielkiego Alfy.
- Żaden pan- żąchnął się - Mów mi po imieniu proszę. Przyszedłem odprowadzić cie na patrol. Jesteś gotowa?
Kiwnęłam tylko głową, wstydziłam się odzywać przy obcych, i kiedy nie musiałam po prostu tego nie robiłam.

Gdy szliśmy razem powoli leśna ścieżka Nik opowiadał mi jak wygląda życie w pałacu.
- Nie lubię tam przebywać, ale mój dom spłonął dawno temu.
- Więc twoi rodzice mieszkają z tobą?
- Zmarli w pożarze - mruknął.
Na moment jego oczy pociemniały, wzrok stał się zacięty jakby znów widział coś okropnego.
- Tak mi przykro  - szepnęłam.
- Spokojnie, pogodziłem się z tym. - Głos chłopaka znów był pogodny. - A co z tobą? Czemu mieszkasz u pani Elżbiety?
Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, znienawidzilby mnie tak samo jak inni. Musiałam wymyślić coś prędko.
- Również nie żyją, ojciec zginął w jakiejś walce - łgalam.
- Dla wilka to najlepsza śmierć.
- Tak... Masz rację...
Odwróciłam głowę by skryć zmieszanie wymalowane na mojej twarzy. Chłopak zatrzymał się nagle i złapał mnie za rękę. Zadrżałam.
- Wybacz, nie chciałem przywołać złych wspomnień.
- Nawet ich nie pamiętam - Bąknełam pod nosem.
Dalsza droga przebiegła w ciszy, jednak Nik puścił moją dłoń dopiero, gdy weszliśmy na niewielką polane. Zdziwiłam się, czekał na nas tylko Mateusz. Reszta stada musiała już wyruszyć. Mój alfa prezentował się nad wyraz groźnie. Mroczne spojrzenie, niezadowolona mina, ręce założone na piersi.
- Jeśli chcesz, przyjdę tu po ciebie za 5 godzin i odprowadze cie do domu. - Nik pochylił się nade mną tak, że jego usta omal nie dotykały mojego ucha. Zrobiło mi się gorąco. Kiwnęłam głową i ruszyłam przed siebie. Nie chciałam patrzeć mu w oczy, pewnie znowu utonełabym w ich zielonej głębi. Stanęłam metr przed Mateuszem, gotowa na reprymendę, wciąż będąc myślami przy Nikodemie. Już go nie słyszałam, szybko biegał.
- Przepraszam, że nie zjawiłam się na wczorajszym patrolu. Źle się czułam, to się nie powtórzy - Starałam się by mój głos brzmiał pewnie.
Mateusz uśmiechnął się krzywo i przechylił głowę. Więc nie czekała mnie kara ? Może fakt , iż przyprowadził mnie sam zastępca Wielkiego  Alfy coś zmienił w jego zachowaniu? Moje rozmyślania przerwał mocny cios. Dostałam z pięści w skroń, aż zadzwoniło mi w zębach. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować padł kolejny, tym razem w brodę na tyle mocny, że zwalił mnie z nóg. Upadłam i uderzyłam twarzą o ziemię. Czułam zapach krwi, spływała mi po twarzy. Zamknęłam oczy gotując się na ciąg dalszy, jednak nie nastąpił. Jak znikąd zjawił się między nami Nik, musiał zostać i obserwować to wszystko z ukrycia. Momentalnie powalił Mateusza na ziemie, usiadł na nim rozkrakiem i zaczął oglądać go po twarzy pięściami. Mój alfa po chwili zaczął błagać o litość. Nikodem uspokoił się i złapał przeciwnika za koszulkę unosząc przy tym jego tors w górę.
- Ostatni raz ją uderzyłeś  - Warknął jak dzikie zwierzę tuż przy twarzy Mateusza.
Blondyn otworzył szeroko oczy, wyglądał jakby bardzo się zdziwił.
- Wybrałeś ją  - Wydusił w końcu.
- Owszem, dlatego dziękuj Bogu że nie chce przy niej pokazywać jakim jestem skurwysynem, inaczej wygryzłbym z ciebie wszystkie flaki. Od tej chwili dziewczyna nie należy do twojego stada! - Jego głos nawet mnie przyprawiał o ciarki na całym ciele.
- Prosiłem o przeniesienie Eweliny do innego stada..
- Spokojna głowa, ja się tym zajmę a teraz spierdalaj sprzed mych oczu.
Nikodem uderzył Mateuszem o ziemię i podniósł się. Kiedy wyciągnął ku mnie rękę w jego spojrzeniu majączylo współczucie i troska.
- Jesteś bezpieczna, już cię nie skrzywdzi. - Powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
Nie wiem czemu, ale od razu poczułam się lepiej tak jak tego dnia , gdy spotkaliśmy się pierwszy raz.
Złapałam za wyciągniętą dłoń i podniosłam się ociężale.
- Dasz radę iść?
- Jasne, nic mi nie jest.
- I tak wolałbym cie zanieść do domu.
- To nie będzie konieczne...
- Nalegam.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, zostałam podawana na ręce. Pomimo zażenowania wtuliłam twarz w umięśniony tors Nika.
- Co miał na myśli Mateusz mówiąc, że mnie wybrałeś? - spytałam po chwili marszu.
Poczułam jak mięśnie chłopaka napinają się jakby się znowu zdenerwował.
- Nie wiesz?
- A powinnam?
- Każdy wilk o tym wie, już od małego- Nik miał dziwny głos.
- Wychowywałam się w troszkę innym otoczeniu  - wyznałam.
- Coś tam słyszałem  - Mruknął cicho.
Bałam się, że zaczął się domyślać. Tak bardzo nie chciałam by pawał do mnie niechęcią. Nie umiem tego opisać, ale pragnęłam być w centrum jego zainteresowania, jednocześnie chciałam gdzieś zniknąć.
- Nie wiem jak ci to wytłumaczyć w prosty sposób.  - Zaczął niepewnie - Wilk zakochuje się raz w życiu, a miłość jaką obdarza swoją drugą połówkę jest nie do opisania. Czasami to jego dusza wybiera za niego. Widzi jakąś osobę pierwszy raz ale już wie, że jest dla niego idealna. Tak jakby miłość od pierwszego wejrzenia mała.
Kiedy nazwał mnie tak pieszczotliwie poczułam, że się ramienie a moje serce zaczyna walić jak oszalałe. Więc i ja wybrałam jego ? To by wiele wyjaśniało.
- Chyba wiem o co ci chodzi  - wyznałam zawstydzona.
- Naprawę?
Nikodem stanął raptownie, wpatrywał się we mnie zszokowany. Po sekundzie na jego twarzy zagościł wielki uśmiech.
- Będziemy mieli pewność, gdy spędzimy razem trochę czasu. - Również posłałam mu uśmiech.
- Cieszę się, działasz na mnie jak najlepsze afrodyzjaki Ewelino. - Wymruczał  -  Jednak na razie będę grzeczny. Kiedy wrócimy do osady od razu porozmawiam z Wiktorią na pewno się ucieszy, mówiła że chodzę jakiś zgaszony. Teraz się uśmiecham.
O cholera. Chciał rozmawiać o mnie z nią? A co jeśli powie mu prawdę?

Pov Nik.

Pierwszy raz od kilku lat chciało mi się śpiewać i tańczyć. Moje serce wypełniło gorące uczucie, nie mogłem i nie chciałem z nim walczyć. Kiedy odprowadziłem Eweline pod dom ciężko było mi się z nią rozstać. Jakim cudem nie spotkałem jej wcześniej przez te dwa lata ? Była idealna. Długie wręcz białe włosy, czarne oczy, piękna twarz. No i to ciało. Dziewczyna miała wyśmienity tyłek i zgrabne nogi. No i była taka tajemnicza. Mało się odzywała, aż szkoda bo jej głos przypominał świergot ptaków. Był słodki i dzwięczny. Widząc jak Mateusz ją uderza... Myślałem, że oszalałem. Przysięgam gdyby ta mała nie stała obok zabiłbym go bez mrugnięcia okiem. Przywykłem do tego.
Stojąc pod drzwiami małej chatki pani Elżbiety poczułem wielka chęć by pocałować różowe usteczka, ale Ewelina speszyła się i szybko weszła do środka. Może następnym razem. I tak miałem jeszcze sporo do roboty. Mimo później pory udałem się do biura naszej Pani. Tak jak obiecałem, chciałem z nią porozmawiać. Na szczęście Wiktoria zasiedziała się tego wieczora nieco dłużej. Wyglądała na zmęczoną, jednak uśmiechneła się do mnie ciepło. Byłem przecież jej ulubieńcem. Usiadłem na przeciwko niej i złapałem w rękę długopis. Musiałem czymś zająć dłonie.
- Coś się stało? Zwykle nie odwiedzasz mnie o tej porze.
- Przenieś Eweline do innego stada.
- Hę? Dlaczego mnie o to prosisz ?
- Jej alfa, Mateusz jest dupkiem. Dziś ja uderzył.
- Nadal nie widzę problemu- mrukneła kobieta.
- Wybrałem ją i nie chce by działa jej się krzywda! - Podniosłem się.
Wiktoria roześmiała się nagle serdecznie.
- Co cię tak bawi?!
- Przypomnij mi chłopcze, kto podpalił wasz dom ? Kto zabił twoja rodzinę?
- Ludzie.
- Ewelina jest córką człowieka mój drogi.

Patrz na mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz