#40.

5.9K 278 60
                                    

- I kochanie zadzwoń, gdy tylko dojedziesz do Manchesteru. I nie zapomnij do nas dzwonić - wywód mojej mamy wydawał się nie kończyć, gdy stałyśmy razem na dworcu, jednak słuchając jej ciągle się uśmiechałam. Była taka kochana i tak się o mnie martwiła.

- Mamo, oczywiście, że będę pamiętać. Ale muszę już iść bo inaczej mój dyliżans do Manchesteru odjedzie - zaśmiałam się, przytulając do niej. Może rzadko o tym mówię, ale bardzo za nią tęsknię, gdy mieszkam bez niej.

- Dobrze, dobrze już cię nie zatrzymuję. Powodzenia z Harrym, kochanie - powiedziała jeszcze.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Przyda mi się.

Kilka chwil później siedziałam już w pociągu. Ludzi na razie nie było tak dużo, co dość mnie ucieszyło. Chciałam mieć jeszcze chwilę spokoju zanim pojawię się w Manchesterze i moje życie znowu wywróci się do góry nogami.

***********

Dworzec w Manchesterze, na którym wysiadłam wyglądał tak jak zawsze - pełno było na nim ludzi, niektórzy w pośpiechu biegli na perony, inni w spokoju czekali na swój pociąg. Innymi słowy, dzień jak co dzień.

Wychodząc z budynku, miałam w planach ruszyć do najbliższego przystanku metra, które podwiozło by mnie względnie blisko do mieszkania.

Ale przekraczając drzwi zobaczyłam kogoś i automatycznie przyspieszyłam.

- Hej, poczekaj! - zawołał i od razu ruszył za mną. Chciałam go jakoś zgubić, ale nie było tak wystarczająco dużo ludzi, a też walizka lekko zbyt mnie spowalniała, żebym mogła przed nim uciec. - Blanca, poczekaj! I tak będziemy musieli porozmawiać.

Nie odwróciłam, prąc dalej przed siebie najszybciej jak potrafiłam.

Nagle jednak poczułam dotyk na ramieniu i automatycznie się zatrzymałam, choć było to ostatnie, co przyszłoby mi do głowy w tamtym momencie.

- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale czy mogłabyś dać mi chociaż chwilę? - zapytał, stojąc nadal za moimi plecami. Ja sama też nadal się nie odwróciłam.

- Nie mam dla ciebie czasu - powiedziałam na tyle stanowczo, na ile tylko dałam radę.

- Wiem, że zjebałem, ale każdy zasługuje na drugą szansę - stwierdził, stając przede mną.

- Z wyjątkiem ciebie - warknęłam, próbując go ominąć, ale skutecznie mnie zatrzymał.

- Daj się chociaż odwieźć do domu. Nie chcę, żebyś musiała tłuc się z bagażem przez całe miasto - powiedział, przytrzymując mnie za ramiona.

Wyszarpnęłam się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie. Nie zatrzymał mnie.

- Nie masz prawa się o mnie troszczyć - burknęłam zła, mijając go.

Po kilkunastu krokach zaczęłam się już cieszyć, że sobie odpuścił i właśnie w tym momencie nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. W pierwszej chwili byłam w szoku, dopiero po kilku sekundach zorietowałam się, że ta ameba umysłowa mnie niesie. Dokładniej to przerzucił mnie sobie przez ramię, złapał rączkę mojej walizki i ruszył w stronę parkingu. Bez zastanowienia zaczęłam się kręcić, a gdy to nie pomogło zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy i wierzgać nogami, które jednak zaraz unieruchomił.

Ludzie zapewne patrzyli na nas jak na idiotów, ale mówiąc kolokwialnie, wisiało mi to. Zbyt bardzo byłam zła i zdenerwowana, żeby zarządzać sobie tym głowę.

- Przestań, bo tylko się zmęczysz - odezwał się nagle. - Kilka siniaków, które ewentualnie mi zrobisz nie powstrzymają mnie przed tym, żeby dostarczyć cię bezpiecznie do domu.

You Remember? H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz