4

24 2 15
                                    

-Odrobiłaś już wszystkie lekcje na jutro?- standardowe pytanie zadawane przez Ciocie Ali przy naszych, najczęściej samotnych, obiadach.

-Tak.

Kiedyś zastanawiałam się, co się stało z bliskimi Cioci. Nigdy sama o nich nie wspominała. O żadnych siostrach, wujkach, kuzynkach. Pewnego dnia sama się o nich spytałam. Ciocia opowiedziała mi jej historię.

Jej rodzice byli wpływowymi i powszechnie szanowanymi ludźmi. Mówiła, że w swym obszernym oraz bogato urządzonym pokoju mieszkała jak księżniczka. Rodzice chcieli równie dużego lub znacznie większego powodzenia dla ich córki. Wielkie było ich zaskoczenie, gdy panienka Alice zamiast całkowitemu podporządkowaniu się nieco despotycznemu zachowaniu jej ojca wybrała ucieczkę z domu rodzinnego wraz z miłością swojego życia. Chłopiec, który skradł serce młodej dziewczyny, był zdecydowanie biedniejszy od niej, co niepokoiło państwo Chamber.

-A co się stało potem z tym chłopcem?

-Cóż, miał pecha. Kilka miesięcy później nie udało mu się uciec od obowiązkowej służby w wojsku. W ostatnim swoim roku został wysłany do Wietnamu. Nigdy stamtąd nie wrócił.

Podziwiałam moja Ciocię za jej odwagę. Nie bała się rzuć wszystkiego w imię miłości. I choć historia ta brzmiała wręcz filmowo oraz, w niektórych momentach, zbyt pięknie, nie chciałam dłużej zastanawiać się nad jej autentycznością. Wolałam zostawić sobie taki obraz Alice Chamber.

-Chcesz trochę ziemniaków?- wyrwała mnie z zamyśleń Ciocia.

-Dziękuje, ale pękam już z przejedzenia.

Kobieta uśmiechnęła się dobrotliwie i z powrotem zajęła się jedzeniem. Podgłośniłam telewizor, który niekiedy bywa jedynym dźwiękiem podczas naszych wspólnych posiłków. Czasem miałam wyrzuty sumienia, że nie jestem wygadana ani towarzyska. Sadziłam, że z elokwentnej oraz błyszczącej Noemi Ciocia byłaby bardziej dumna.

Dziś mija dokładnie 13 lat od tajemniczego porwania małej dziewczynki- Cornelii Collins. Tajemniczego, ponieważ dziewczynka została uprowadzona z własnej kołyski w sobotnią noc. Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze. Okna były otwarte. Rodziców obudził ostatni płacz dziecka, które trzymał je już ktoś obcy. Osobnik, ubrany całkowicie na czarno, wyskoczył wraz ze swoim małym łupem z okna. Policji do dziś nie udało się zidentyfikować oprawcy ani odnaleźć Cornellii.

Ciocia Ali wyłączyła szybko telewizor, bo rozległo się pukanie do drzwi. Wstała i podeszła do nich.

Jestem ciekawa jak dzisiaj wygląda życie Cornelii Collins. O ile jej ciało nie zdążyło się już całkowicie rozłożyć na jakimś zaniedbanym polu. Niewykluczone, że porywacz porwał ją, by dać upust swoim popędom na tej małej dziewczynce. Tylko dlaczego zaryzykował tak wiele? Mógł po prostu wyprowadzić któreś dziecko choćby z placu zabaw pod nieuwagę rodziców. Przecież takich przypadków jest tysiące rocznie. Być może wypatrzył sobie właśnie tę konkretną osobę...

Ciocia Ali wróciła do stołu. Jej oczy przestały błyszczeć jak zazwyczaj. Obcy człowiek stwierdziłby, że nic się jej nie stało, jednak zbyt dobrze ją znam, by nie dostrzec, że jakaś zła nowina wtargnęła do naszego domu. W rękach trzymała listy.

-Co się stało?- zapytałam.

-Nic, pszczółko, ale chyba pora byś poszła do swojego pokoju.



Niebieskie DmuchawceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz