Prolog

115 2 0
                                    


-Co to jest? - spytał, wlepiając orzechowe oczy w ekran.

Tosia przyjrzała się mu, jak otwiera rozdziawioną buzie, chłonąc z zaciekawieniem każdą klatkę filmu.

-Ah...-westchnęła, wycierając szmatką kurze na stolę.- „Zapach kobiety"

Rozmarzyła się, prostując plecy. Oparła podbródek o rękę, której łokieć spoczywał na dłoni, trzymającej szmatkę z mikrofibry.

Piękna, młoda nieznajoma, z czarującym uśmiechem zadowolonej kobiety, goszczącym na wykwintnych wargach sunęła przez parkiet z wiśniowego drewna, obleczona czernią klasycznej sukni. A przy niej on, ciemnowłosy Włoch. Porwawszy ją do tańca, z wrodzoną sobie delikatnością otulał dłońmi jej kibić. Jego ruchy były gładkie i wystudiowane, a przy tym pełne romantycznej aury. Ona nieco z początku nieśmiała, niepewna, a on jakby na miejscu, jakby urodzony w tańcu. Pozwolił jej poczuć się ten jeden raz królową przedstawienia. Ich stopy z wyczuciem krążyły jedna przy drugiej, w idealnej harmonii. A mimo to między nimi panowała rozbrajająca przyjaźń i czułość, nie zaś pasja erotycznej miłości. On ją pocieszył, rozweselił, nie rozkochał.

I te słowa „Kobiety... co ty na to? Kto je stworzył? Bóg to cholerny geniusz.... Włosy... Mówią, że włosy to wszystko... Czy zanurzyłeś nos w takiej burzy włosów i marzyłeś, żeby zasnąć na zawsze... Albo wargi. Gdy dotykały Twoich, są jak łyk wina po przebyciu pustyni....". Wysublimowane słowa, wypowiadane z namaszczeniem. Te dwie sceny Tośka zapamiętała w drobnych detalach.

-Co?- wyrwał ją z zamyśleń, pochylając się w jej stronę.

-No, „Zapach kobiety". To tytuł filmu-wyjaśniła, nerwowo trzęsąc głową.

-Nie mówię o tym upośledzonym hologramie... -warknął, mrużąc oczy-...ale o tym co robią. Co to jest? Te ruchy.

Antonia zamrugała wypowiadając partyturę zrozumienia.

-Aaaaahhhhh, chodzi Ci o taniec- przysiadła obok niego na kanapie.

Jego wielkie ciało górowało nad nią, tak że musiała jak zawsze zadrzeć głowę do góry.

-Taniec- powtórzył smakując nowopoznane słowo. -Taniec...

-No co ty, nie wiesz co to taniec? Nie tańczą u Ciebie tam u góry? - powiedziała, wskazując palcem sufit.

 Zwykle starała się do niego nie zbliżać, a już na pewno nie dotykać. Tak więc i teraz siedzieli obok siebie, a dzieliła ich szerokość poduszki. Tosia nie lubiła dotyku obcych istot, ani nawet wujków, ani ciotek. Jedynymi osobami, które mogły ją tknąć byli tylko rodzice i brat.

Mężczyzna oparł łokcie na kolanach długich nóg, podpierając głowę o pięści.

-Robimy ten...taniec.... Jak mówisz, ale trochę bardzo inaczej- westchnął, przyglądając się uśmiechniętej dziewczynie z ekranu.

Tonia odkąd się poznali nie mogła przestać mu się przyglądać, kiedy na nią nie patrzył. Przechylała wówczas głowę i studiowała w myślach jego zbyt duży nos, gniewnie ściągnięte brwi i mnóstwo, mnóstwo pieprzyków zdobiących jego lico. Patrzała jak oddycha, jak mięśnie szczęki mu się napinały, gdy o czymś intensywnie myślał, tak jak w tej chwili. Skupiała się na pulsującej tętnicy jego szyi, na blasku refleksów układających się na jego czarnych włosach.

-Naucz mnie- wyszeptał, po czym spojrzał w jej oczy.

Tonia uciekła wzrokiem. Nie lubiła, kiedy to robił. To, że w tej jednej, wstydliwej chwili potrafił na nią spojrzeć, kiedy ona tworzyła szkic jego oblicza w pamięci.

Dźwięk SamotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz