Antonina drżącą dłonią przejechała po swej twarzy, jakby chciała ściągnąć obraz przed sobą. Potarła palcami granatowe oczy wybałuszone ze zdziwienia. Niepewnym ruchem dłoni ustawiła wewnętrzne lusterko na własne odbicie. „Za dużo wypiłam", pomyślała, pociągając za skórę własnych powiek, tak, że była w stanie zobaczyć czerwone żyłki na gałkach.
-Nie może być - powtórzyła raz jeszcze, czując, jak neurony jej mózgu przepalają się od nadmiernego wysiłku.- Nie może być.
Spróbowała spojrzeć na niego raz jeszcze, mając nadzieje, że nie postradała rozum. Nie.
Nadal tam siedział.
Jej serce zaczęło szybko łopotać, a najprostsze manualne ruchy sprawiać trudności. Straciła kontrole nad całym swoim ciałem. Nie miała już władzy nad osądem sytuacji, powtarzając głupio jak mantrę „nie może być...", jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Jakby miało cofnąć ją pół godziny przed wydarzeniem, spokojnie zmierzającą w kierunku domu. Jakby intruz miał wyparować, a wszystko miałoby okazać się śmiesznym snem. Ranek jednak nie nadchodził.
Spał.
Męczarnia organizmu nadszarpnęła jego męskie siły. Głowa mu opadła, a z ust ściekła przezroczysta ślina. Kruczoczarne włosy zakryły kaskadą twarz, a mimo to Antosia była niemal 100% pewna z kim ma do czynienia.
Pochyliła się w jego stronę i nieporadnymi dłońmi odchyliła jego głowę, tak, że spoczęła ona na wezgłowiu. Ledwo odgarnęła miękkie pukle, jakby ten subtelny dotyk miał go wybudzić z omdlenia. Jednym, gwałtownym ruchem zamknęła opadającą szczękę i zakryła własną dłoń, by zdusić w sobie krzyk. I pomyśleć, że jeszcze chwile temu go obmacywała, czysto medycznie, ale jednak obmacywała. Tosia na wspomnienie tej chwili, mogłaby przysiąc, że z jej uszu wydobywa się para, jak w starych lokomotywach. Temperatura jej skóry podskoczyła o stopień.
-A.....Addam, Addam Drrriver?-wyszeptała, a jej głos okazał się jej obcy.
Oto on we własnej osobie. Co trzeba było przyznać, Tośka miała bardzo dobrą pamięć do aktorów, a akurat specyficzna uroda Drivera jest nie do pomylenia.
Nie był w klasycznym typie Tosi. Ona uwielbiała jasnowłosych, niebieskookich aniołków, z rysami twarzy odmierzonymi przez boską linijkę. Nie uważała go za przystojnego, raczej za unikatowego. Zapewne była rzesza fanek, gloryfikujących ten typ urody, którego był przedstawicielem, ale ona stanowczo do nich nie należała.
Uwielbiała za to starą trylogię Star Wars, jak wszystko z tego okresu. Pamiętała, jakby wczoraj, ojciec wsunął kasetę VHS w magnetowid, odpalając obraz na 20 calowym LG. Z rozdziawioną buzią chłonęła każdą scenę, klatka po klatce. Wsunęła dziecinnie palec do ust, kładąc kędzierzawą główkę na puf. Dla niej podstarzałe efekty specjalne nie trąciły myszką, ani gumowi przebierańcy. Rozpływała się nad podniosłą muzyką. Przeżywała razem z bohaterami ich wzloty i upadki, ekscytowała się miłością Hana i Lei, zakrywała oczy ze strachu na dźwięk oddechu Vadera. A jakie było jej zdziwienie, gdy dowiedziała się, kto jest ojcem Luka. „To nie możliwe'', szeptały bezgłośnie jej małe usteczka.
Gdy nieco podrosła, skusiła się na epizody I-III. Ślepo oddana serii nawet nie zauważyła niespójnej gry aktorskiej Haydena Christensena, tylko to jaki był przystojny, ani jak wkurzający był per „meesa" Jar Jar Binks.
Skoro tylko usłyszała, że szykują nową trylogię i do tego ze starą obsadą, wiedziała już, że nie mogłaby przegapić tego widowiska. Walka na miecze świetlne, mistycyzm, John Williams i stara ekipa? Bomba.
CZYTASZ
Dźwięk Samotności
FanficStrach przed samotnością gra największą rolę w życiu Jego dźwięk wznosi się, niczym ostatnia gwiazda poranka Niczym ostatni oddech spopielonego lasu, wstęgą zasłaniając błękit nieboskłonu Antonina wiedzie niespieszne, pospolite życie. Ma swoją prac...