Rozdział 13

606 32 4
                                    



Isabella

Od dłuższego czasu zwiedzamy skocznię i jej najbliższą okolicę. Muszę przyznać, że jest tu nadzwyczaj ładnie. Jestem zachwycona tym miejscem, tak samo jak Max, świadczą o ty wesołe ogniki, które migoczą w jego oczach jak małe srebrzyste światełka. Stefan jest natomiast podekscytowany, cieszy się, że może pokazać nam tę część swojego życia, która jest dla niego ważna od kąt tylko pamięta. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile radości sprawia skoczkom to, co robią. Dla nich to praca, ale nie taka pierwsza lepsza. To praca, którą sami sobie wybrali. Od maleńkości rezygnowali dla niej z wygód i zabaw, a wszystko po to, aby kiedyś znaleźć się tu, gdzie teraz są.

-To miejsce dla sędziów. Siedzą tutaj i oglądają nasze skoki, aby je potem ocenić. Tam widzicie budkę, z której osoba, która odpowiada za puszczanie zawodników, kontroluje wiatr. To bardzo ważne, ale i zarazem trudne zadanie. Osoby, które się tym zajmują, często są narażone na złośliwości i wyrzuty ze strony trenerów , kibiców, a czasem nawet samych zawodników. Chodźcie, teraz pokażę wam jeszcze widok ze skoczni i skończymy naszą wycieczkę. – Stefan doskonale nami nawiguje, pozwala oglądać widoki, tłumaczy wszystko, a poza tym rzuca milionem żartów. Jego zaangażowanie można wyczuć na kilometr. – Popatrzcie tylko na to!

Przed nami rozciąga się piękny widok. Z daleka wysuwają się zamglone szczyty górskie, które są pokryte delikatną warstewką śniegu. Z takiej odległości doskonale widać także jezioro, które rozlegle je otacza. Czuję, że ktoś mnie obserwuje. Obracam się przyłapując na tym Stefana.
-Podoba wam się?
-Tu jest tak fajnie, że brak mi słów. – piszczy Max, a ja na potwierdzenie jego słów kiwam głową.
Robimy sobie kilka zdjęć i wracamy do naszego hotelu. Chłopiec jest już zmęczony, więc Stefan przekonuje mnie, żebyśmy zostawili go w hotelu pod okiem, któregoś z jego przyjaciół. Po krótkich namowach ulegam, a kiedy wchodzimy do budynku jestem już całkowicie przekonana do tego pomysłu.

Stoimy na naszym piętrze, które okazuje się być też piętrem Stefana i jego współlokatora- Michaela, kiedy z pokoju skoczków wychodzi Michi. Uśmiecha się na nasz widok, a Stefanowi rzuca złowrogie spojrzenie, podchodzi do malca i mówi:
-Zebrałem ci te podpisy mały.
-Dziękuję – Max przytula zaskoczonego skoczka, po czym odbiera album, powoli go przeglądając
-Dobrze się złożyło, że cię teraz spotkaliśmy? – zaczyna Stefan
-Tak?
-Jasne. Max mówił, że jest śpiący.
W oczach naszego znajomego można wyczytać niezadane pytanie.
-Mówiłeś, że chętnie spróbowałbyś swoich sił w opiece nad dziećmi.
-Ja nic takiego nigdy nie... - protestuje przerażony Michael
-Wspomniałeś mi o tym niedawno.
- Musiałem być pijany, bo nic takiego nie pamiętam. –wtrąca
-Zostawimy ci Maxa. Uśpij go. Jego rzeczy są w mojej torbie. – kończy wypowiedź Stefan
-A wy, gdzie znikacie? – pyta zatroskany o swój los opiekun
-Idziemy na kolację. Do zobaczenia. – ucina dyskusję Kraft
Po tym zanim jego przyjaciel ma jakąkolwiek szansę zaprotestować, chwyta mnie za rękę i biegniemy razem do wyjścia z budynku.

Wychodzimy na dwór, na którym panuje chłód i ciemność.
-Zimno ci?
-Nie- W tym momencie przechodzi mnie dreszcz, Stefan spogląda na mnie karcąco- No może, ale tylko odrobinkę. Nie przejmuj się.
Nic nie odpowiada, tylko wkłada nasze splecione dłonie do swojej kieszeni. Przytula mnie do siebie, a ja momentalnie się rozgrzewam. Idziemy żwawo, rozświetloną ścieżką, która dodaje tej sytuacji uroku. Jest wspaniale, to wszystko jest jak sen. Piękny, ale prawdziwy.

###

Przepraszam was za to, że rozdział nie pojawił się rano. Miałam duże problemy z wattpadem, który wcale nie chciał dzisiaj ze mną współpracować. W ramach przeprosin zdradzę, że w jutrzejszym rozdziale coś się wydarzy. ❤😿

Miłość lata na nartachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz