Rozdział 18

545 26 4
                                    


Stefan

Od paru godzin leżę przytulony do Isy. Jest mi tutaj tak dobrze, że nawet nie chce mi się wstawać. To rzadkość, bo zazwyczaj chętnie się budzę i robię poranny trening. Wczorajszy dzień był jednak perfekcyjny, a co za tym idzie buzowała we mnie energia. Po tym jak wyznałem mojej dziewczynie co do niej czuje, moje życie stało się doskonale proste i przyjemne. W dodatku Max się już o nas dowiedział.

Tak szczerze, to się tego nie spodziewałem. Nie, spodziewałem się, ale nigdy bym nie pomyślał, że to stanie się tak szybko. Natura trochę ze mnie zadrwiła, przez co Max już wie. Chłopiec wstał bardzo wcześnie rano i nas zobaczył. Stwierdził, że to dosyć dziwny widok, ale przyjemny i nie ma nic przeciwko. Czekał na mnie, a jak tylko się obudziłem zrobił mi szczegółowy wywiad. Odpowiedzi chyba mu się spodobały, bo stwierdził, że liczył na to, że jego mama znajdzie kogoś takiego jak ja. On sam zyskał na tym, jak mi powiedział, przyjaciela i powiernika. Ucieszyłem się z tego, ponieważ już wcześniej mieliśmy dobry kontakt, którego nie chciałem zaprzepaścić. Porozmawialiśmy chwilkę, było trochę niezręcznie, ale mimo wszystko normalne. Jednak po pewnym czasie Max stwierdził, że potrzebuje się jeszcze odrobinkę zdrzemnąć, co przyjąłem z ulgą i zadowoleniem. Byłem jeszcze zaspany, a rozmowa o uczuciach do jego matki nie należała do tych łatwych.

Isa zaczyna się wiercić w moich ramionach. Delikatnie przewraca się z boku na bok z rozmarzonym wyrazem twarzy. Po kilku sekundach otwiera szeroko oczy, a potem je przeciera. Rozgląda się nieprzytomnym wzrokiem, a potem patrzy na mnie.
-Dzień dobry skarbie. – mówię i całuję ją w usta.
-Cześć, miło cię widzieć. Która godzina? – pyta zaspanym głosem
Ignoruję jej pytanie i robię coś innego Całuję ją znowu i nie przestaję dopóki nie słyszę głośnych oklasków, które daje nam malec. Lekko zawstydzony, reaguje na to przesadnie. Odrywam się od Isabelli i szukam swojego telefonu, przypominając sobie o zadanym przez nią pytaniu. Wreszcie udaje mi się go znaleźć, leży pod stolikiem nocnym, z którego widocznie musiał wczoraj spaść, a może ja go tak położyłem... To jednak nie jest istotne, bo kiedy patrzę na zegarek, całe moje życie przebiega mi przed oczami. 10:22. 22 minuty temu miałem być na treningu. Na moim telefonie jest ze dwadzieścia nieodebranych połączeń. Przerażony szybko wstaję z łóżka i w pośpiechu zaczynam się ubierać.

-Co robisz? I która godzina?
-Moja ostatnia. Właśnie bezwątpienia spóźniłem się na trening. Jeżeli zaraz się tam nie stawię to będzie tragedia, o ile już nie jest. – dziewczyna również wstaje z łóżka i zaczyna się ubierać
-Pójdziemy z tobą.

Udaje nam się podejść pod salę treningową w 10 minut. Wchodzę do środka, a moich towarzyszy wysyłam do pobliskiej kawiarenki na śniadanie. Kiedy staję w drzwiach wszyscy koledzy kierują na mnie swój wzrok. Patrzą na mnie z dziwnymi minami, takimi drwiącymi i pobłażliwymi. W kącie dostrzegam naszego trenera, który kiedy tylko mnie zauważa, zaczyna do mnie podchodzić. Co dziwne, na jego twarzy nie ma złości, jest natomiast troska. Świdruje mnie wzrokiem.
-Trenerze, proszę mi wybaczyć to spóźnienie...- zaczynam
-Nie martw się. Michael powiedział mi, że dzisiaj rano bardzo bolała cię głowa. Najprawdopodobniej miałeś migrenę. Stwierdziłem, że powinieneś się wyspać i być skoncentrowany na konkursie, aniżeli cierpieć na treningu i płacić za to słabym wynikiem w konkursie.
Patrzę z wdzięcznością na Michiego, który tylko wzrusza ramionami.
-Dziękuję trenerze, że pan tak do tego podszedł. Myślę, że skoro już nic mnie nie boli, mogę teraz trochę poćwiczyć.
-Wskakuj na bieżnie i zrób kilometr. To ci nie zaszkodzi, a do końca treningu zostało już niewiele czasu. – odchodzi do skoczka, który zamiast podnosić sztangi się na nich opiera. – Co to ma być, balet?
Nie czekając dłużej podchodzę do wolnej bieżni i robię dokładnie to co zalecił mi trener.

Po skończonym treningu biegnę do Isy i Maxa. Znajduję ich w kawiarni. Zjedli już śniadanie i prowadzą luźną rozmowę. Od razu mnie zauważają.
-I jak, trener bardzo się na ciebie denerwował? –pyta mały
-Nie uwierzycie, ale nie. – uśmiecham się i siadam koło nich
-Dlaczego? – pyta moja dziewczyna, jak to miło brzmi
Na moje usta wypływa rozmarzony uśmiech. Spoglądam na Isę i nagle mnie oświeca, ona przecież nadal czeka na moją odpowiedź.
-Michael powiedział, że bolała mnie głowa. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale trener to kupił i się na mnie nie denerwował ani nic podobnego.
- To skoro skończyłeś już trening, może wykorzystamy czas, który pozostał do konkursu. – mówi Max- Chętnie poszedłbym do pobliskiego miasteczka.
-A wiesz, że to dobry pomysł. Słyszałem, że dzisiaj jest tam jakiś festyn. – odpowiadam
-Z chęcią poznam trochę Japońskiej kultury. Idziemy. – stwierdza Isa.

Szybko zbieramy swoje rzeczy i podążamy turystycznym szlakiem prosto do miasteczka. Już na początku widzimy pełno straganów z rozmaitymi rzeczami. Od zabawek i biżuterii po tradycyjne potrawy i stroje. Korzystamy z wolnej chwili w stu procentach, każdy z nas coś sobie kupuje. Poluję również na prezent dla Isy i kiedy nie patrzy, kupuję dla niej prześliczny naszyjnik w kształcie serca. Mam zamiar jej go dać, ale niech to będzie dla niej niespodzianka.
Gram również w grę, która polega na rzucaniu w puszki, strącam 9 na 10 i wygrywam misia, który trafia do Maxa. Chłopiec też próbuje swoich sił w tej zabawie. Idzie mu całkiem nieźle, 6/10, za co dostaje od sprzedawcy bransoletkę, którą według tradycji mężczyzna powinien dać kobiecie, która stanie się dla niego ważna. Spędzamy miłe popołudnie, czynnie uczestniczymy w zabawach i tańcach ulicznych. Oglądamy obrazy i rzeźby wystawione przez artystów. Próbujemy wszystkiego, co tylko możliwe.

Niestety wolny czas szybko mija i musimy wracać na skocznię, ponieważ za niedługo ma się zacząć konkurs. Powoli wdrażam się w fazę koncentracji i wyłączam stres na tyle na ile to możliwe. Isa i Max to rozumieją i pozwalają mi się odseparować, nie zmuszają do rozmów i zachowują ciszę.

Podjeżdżamy pod skocznię i się rozdzielamy. Moja „rodzinka" idzie na część przeznaczoną dla kibiców, a ja zakładam kombinezon i  wjeżdżam windą na górę skoczni. To zawsze stresujący moment, bo stres puszcza dopiero podczas skoku. Cieszę się jednak tym, że tym razem nie skaczę tylko dla siebie. Konkurs czas zacząć.

###

Przychodzę do was z nowym rozdziałem. Oglądaliście IO w skokach narciarskich na dużej skoczni? Piękny wynik dla Polski i pierwszy medal na tych igrzyskach. Miejmy nadzieję, że nie ostatni.❤🥇

Miłość lata na nartachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz