Rozdział 8 - Właśnie zaczęło padać...

465 66 15
                                    

Obudził ją zapach świeżo parzonej kawy, a gdy otworzyła oczy, ujrzała stojącego przy oknie Ian'a z dwoma kubkami kawy w ręku.

— Jak się czujesz? — zapytał, podając jej kawę.

— Powiedz mi coś Ian. Zawsze zastanawiało mnie to, że, pomimo iż to ty zawsze bardziej się zalewałeś, to rankiem wyglądałeś tak, jakbyś niczego nie pił — powiedziała ochrypłym głosem i pociągnęła spory łyk kawy.

— Hell, doskonale wiesz, że to ty zawsze miałaś twardszą głowę. I było tak od zawsze, koniczynko — powiedział ze śmiechem. — W naszym związku to ty miałaś jaja.

— I chyba tylko dlatego mnie tak kochasz — powiedziała, parskając śmiechem.

— Cóż, zawsze kręcili się koło ciebie całkiem przystojni faceci, a...

— A ty ich mi bezczelnie podrywałeś — dokończyła, puszczając do niego oczko.

Ian był niesamowitym gościem. Nigdy nie miał prostego życia, zawsze był w jakimś stopniu szykanowany i odrzucany. Nawet ci, którzy afiszowali się tolerancją, dość często robili to tylko na pozór. Niektórzy nawet w to wierzyli. Jednak zawsze był jakiś dystans. Akceptacja, jaką go darzą, była w jakiś dziwny sposób nieszczera. To było tak, że ktoś nosił ogrodniczki, bo taka była moda i wszyscy wokoło tak się ubierali. Aby nie być gorszym, ubierał się tak samo, ale tak naprawdę lubił zwykłe dżinsy. Mieli przyjaciół, ale ci prawdziwi, byli w większości ludźmi z tego środowiska, którzy znajdowali się w takiej samej sytuacji. Rozumieli to, ponieważ sami przez to przechodzili. Odrzuceni, starali się jakoś odnaleźć wśród ludzi, którzy byli na tyle zaściankowi, że nie umieli zrozumieć, że homoseksualizm nie jest chorobą i ci ludzie najzwyczajniej w świecie poszukują szczęścia.

Jej przyjaciel był wrażliwym chłopakiem, od zawsze miał w sobie jakąś niezaprzeczalną dobroć i ciepło. Trudno było powiedzieć czy, i w jakim stopniu raniła go dyskryminacja. Pomimo, że nie był nigdy akceptowany, to on sam zawsze wszystko akceptował i szanował innych. W ich związku to zawsze Hell była tą złą i to zawsze ona szukała zwady, gdy wyczuwała niesprawiedliwość, a gdy ktoś sprawił mu jakaś, nawet najmniejszą przykrość, wtedy Hell stawała się osobą, której imię odzwierciedlało jej zachowanie. Ian był niesamowicie przystojnym facetem. Wysoki i dobrze zbudowany, zawsze zadbany, przyciągał wzrok zarówno mężczyzn jak i kobiet. Szatyn z błękitnymi oczyma, które śmiały się nawet wtedy, gdy jego twarz była poważna. Wraz z Hell od zawsze byli razem. Kiedy to się zaczęło? Być może już w piaskownicy. Łagodny i spokojny chłopak oraz dziewczyna, która zachodziła za skórę każdemu, kto tylko nie wiedział, co się stanie, gdy odważy się sprawić przykrość jej przyjacielowi.

— Cóż mogę powiedzieć, nie moja wina, że jestem od ciebie przystojniejszy i woleli mnie — powiedział i pokazał jej język.

— Masz szczęście, że jestem teraz spokojna i zrównoważona. Inaczej pokazałabym ci, kto tu jest przystojny i kogo woleliby faceci — powiedziała, a on roześmiał się głośno.

— W takim stanie, nie miałabyś ze mną szans — stwierdził nonszalancko, a ona zmarszczyła niezadowolona czoło i posłała mu mordercze spojrzenie.

— Jest aż tak źle? — zapytała, wstając.

— Nie jest idealnie, ale nie jest aż tak źle. Nie oszukujmy się Hell, jeśli chodzi o ciebie, to nigdy nie będzie źle i doskonale o tym wiesz.

— Więc dlaczego powiedziałeś, że jestem w opłakanym stanie?

— Bo jesteś, ale w twoim przypadku nawet opłakany stan, jest dobrym stanem.

Teraz, kiedy tu jesteś...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz