6

99 11 5
                                    

Opuściła Ruiny. Szła z szerokim uśmiechem i podśpiewywała sobie. Fioletowy korytarz nabierał coraz jaśniejszych barw, aby na końcu zamykały go drzwi.

- Jakim prawem - w nastolatka w jej głowie buntowała się przeciwko temu, co właśnie się wydarzyło. - Zaraz spotkamy Sansa i on sklepie ci dupę. Zobaczysz!

- Jasne, jasne - odpowiedziała, nie za bardzo zwracając uwagę na to, co do niej mówi.

Kiedy przeszła przez owe drzwi, ujrzała kwiatka.

- Chara... - zaczął niepewnie. - Czemu robisz Pacyfistę? - zapytał.

Siostra uklęknęła przed nim i uśmiechnęła się.

- Sans mnie do tego zmusił - wyjaśniła. - Zabrał mi kawałek duszy i odebrał możliwość resetu, a potem cofnął mnie, kiedy chciałam zacząć kolejnego genocide'a, co zresztą sam widziałeś. Jednak potem... Wspaniałym uczuciem jest kogoś oszczędzić, wiesz?

Kwiat spuścił głowę. Nie posiadał uczuć, dziewczyna zdała sobie sprawę z tego dopiero po chwili.

- Choć - wyciągnęła rękę w jego stronę, a on podniósł głowę, patrząc na nią ze zdziwieniem. - Pomogę ci odzyskać twoje uczucia - zaproponowała. - Ale żeby do zrobić, potrzebuję laboratorium Gastera. Potrzebuję dojść do końca Pacyfistycznego Zakończenia.

Kwiatek niepewnie wślizgnął się na jej rękę.

- Nie jestem pewien, czy to dobry po-

- Żartujesz sobie? - zapytała unosząc jedną brew do góry. - To genialny pomysł! Jeśli tym razem nie spierdolisz, uda się, zobaczysz!

- Okej - powiedział, patrząc przed siebie. - No to chodźmy do tej uśmiechniętej kupy kości.

Zaśmiałam się i wstałam z ziemi.

- Pierdol się, Chara - usłyszałam wkurzoną Frisk.

- Spoko - odpowiedziałam w myślach, zmierzając w stronę drzwi.

Otworzyłam je i przeszłam na drugą stronę, po czym zakmnęłam za sobą. Flowey schował się pod mój sweter, gdyż Ruiny to nie był teren dla niego i definitywnie było mu zimno.

- SANS! - wydarłam się, chcąc przywołać szkieleta.

Nagle owy osobnik pojawił się przede mną.

- Jak się bawisz na ścieżce Pacyfisty? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.

- Dziękuję ci - powiedziałam z miłym uśmiechem.

Chłopak zmarszczył nieistniejące brwi i spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Ty to...

- Chara. Musimy porozmawiać - spoważniałam.

- Nie, nie oddam ci resetu, chcę szczę-

- A bierz sobie ten reset! - podniosłam głos zirytowana. - Nie o to mi chodzi! To ważne i musimy porozmawiać jak najszybciej.

Lekko się rozluźnił, przynajmniej tak to wyglądało.

- Gdzie F-

- NIE. - wykrzyknęłam przerażona. - Nie wymawiaj jej imienia, to ją przywoła!

- SANS, POWIEDZ MOJE IMIĘ - wrzasnęła mi w mózgu. - BŁAGAM!

- Właśnie tego ch-

- Nie chcesz! - przerwałam mu. - Musimy pogadać!

- NIE MÓW MU NIC, SZMATO - krzyczała.

- Dobrze - usiadł na ziemi. - Mów co chcesz, a potem daj jej kontrolę.

Usiadłam obok niego.

- Wiedziałam, że własnie to jest twoim celem - uśmiechnęłam się. - Dobrze, ONA oszczędzała was nie dlatego, że ma dobre serce. Wykorzystywała was, żeby znaleźć sobie dom, jedzenie i tak dalej.

- ZAMKNIJ RYJ - darła się w niebogłosy.

- Sama mi to powiedziała! - krzyknęłam, widząc, że Sans już chce mi przerwać.

- SANS, NIE SŁUCHAJ JEJ!

- Masz z nią kontakt? - zapytał unosząc swoje nieistniejące brwi do góry.

- Tak, siedzi w moim mózgu i drze się, żebym się zamknęła.

- Złap mnie za ręce - rozkazał.

- ...co? - zapytałam zdezorientowana.

- Zrób co mówię - powiedział, a ja niepewnie wsunęłam moje dłonie w jego.

Potem ogarnęła mnie ciemność.

Przejmuję kontrolę [Undertale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz