Nie jestem ślusarzem, tylko początkującym magiem

21 5 7
                                    

Handel jest szkołą oszukaństwa - Luc de Clapiers de Vauvenargues


Sklep okazał się pieczarą wykutą w ścianie. Wejście zakryte było zniszczonym czerwonym materiałem, a wnętrze oświetlone pochodniami. Kiedy David wszedł do środka, od razu zobaczył właściciela. Stał za ogromnym podłużnym głazem o płaskiej powierzchni, który w założeniu prawdopodobnie miał być ladą. Gdy przyjrzało się głazowi, widać było, że dużo nad nim pracowano, aby uzyskać płaską powierzchnię. Jaskinia nie była szczególnie duża, na oko, była na trzynaście kroków długa i na dziesięć szeroka. Ściany groty przyozdobione były łachmanami w różnych kolorach, półkami z wszelakim towarem między innymi leżała tam sterta pięściaków. Przy ścianach leżały podniszczone skrzynie z towarem, w przeciwległym rogu do wejścia leżała pięknie zdobiona szkatuła większych rozmiarów. 

Ciekawe co w niej trzyma, a jeszcze ciekawsze jest to, jak ją tu przemycił.

Ruszył w stronę kupca. Ominął ognisko palące się na środku jaskini i stanął przed blatem.
Mężczyzna wydawał się nie zwracać uwagi na nowego klienta.

- Cześć ty jesteś Samuel? -zapytał niepewnie David.

- Tak a co?
- Zaczął dłubać palcem w zębach.
- Chciałbym kupić parę rzeczy.
- No co ty nie powiesz.
Nie ja z nim nie wytrzymam. On ma gorsze nastawienie niż typowa Grażyna ze sklepu.
- Albo zaczniesz normalnie ze mną rozmawiać, albo zaraz nie wytrzymam i zajebie Ci! -Davidowi puściły nerwy, kiedy mężczyzna zaczął wydłubywać wykałaczką brud spod paznokci.
- A jednak masz trochę ikry -Samuel stanął normalnie i popatrzył się na klienta — ale uważaj sobie. Mam zapewnioną ochronę dla mojego sklepu. Jednak może uważasz że twoja morda nie jest wystarczająco sina.

Nawet mi nie przypominaj.

-Więc czego chcesz? -spytał zniecierpliwiony kupiec.
-A co masz?
Z zewnątrz dobiegały odgłosy ożywianych rozmów i nieliczne okrzyki.
-Wszystko co może przydać się w takim miejscu.
-A jakieś bronie?
-Nowy broń jest tylko dla bojowników.
-Skąd wiesz, że jestem nowy?
Handlarz zaczynał znów ignorować Davida.
-Tylko nowi są na tyle głupi, by spytać się o broń. Słyszałeś może kiedyś o zasadach ładu?
-Obiło mi się o uszy, ale w każdym razie co zaoferowałbyś mi za jabłko i dwie bułki.
Zmysł gracza mówi mi jasno. Kopalnia plus niewolnicy daje głód, nędze, przemoc i ubóstwo.
Kupcowi pojawił się błysk w oku i momentalnie skupił całą uwagę na kliencie.
-Za bułki przespałbym się z tobą, a za jabłko zniósłbym ci złote jajko.
-Mężczyźni nie interesują mnie, złoto mi się nie przyda, jednak może masz coś bardziej materialnego?
Przywołał z ekwipunku przedmioty.
-Czarodziej. W takim razie mam coś idealnego dla ciebie.
David popatrzył ze zdziwieniem.
Samuel wskazał na piękna szkatułę w rogu pieczary.
-Jakiś czas temu mieliśmy tu czarodzieja. Ciągle gadał, jak on to szybko odzyska wolność. Ponoć miał genialny plan ucieczki jednak kiedy zaciągnął się do bojowników, zginął podczas pierwszej warty. Smutne, ale cóż zdarza się, jego strata mój zysk. Parę dni przed śmiercią poprosił mnie, aby przechować tę skrzynkę przez pewien czas. Kiedy umarł, próbowałem ją otworzyć, jednakowoż zabezpieczył to draństwo jakimś czarem. Może tobie uda się ją otworzyć, w końcu obydwaj używacie magi. On w każdym razie używał.

-Rozumiem co masz na myśli.

To jak kupujesz?
-Dorzuć jeszcze jakieś lusterko i umowa stoi.
Samuel zadowolony sprzedał skrzynkę.
Jednak nie wspomniał, że nie widział, jak zmarły czaruje. Tylko słyszał jego przechwałki.

Skrzynkę zaś tylko delikatnie spróbował otworzyć, jednak aby jej nie zniszczyć, odpuścił sobie. Uznał on, że jest zbyt ładna, żeby niszczyć zamek albo wynająć kogoś i ryzykować kradzież. Dlatego sprzeda ją pierwszemu lepszemu frajerowi, a później odkupi.
-Tylko mówię, ale jeżeli strażnicy znajdą coś poza wyposażeniem kopacza. Zabiorą to dla siebie. Własność prywatną mają tylko bojownicy, a to też tylko do pewnego stopnia. Nie mam pojęcia, jak poprzedni właściciel wniósł ją tu, jednak chętnie odkupie nią, kiedy tylko poradzisz sobie z otwarciem.
David podszedł do skrzyni i przyłożył dłoń od spodu zamka -Alfa.
Mały pocisk przebił zamek.
Kupiec aż pisnął, widząc jak skrzynia, jest niszczona w ułamku sekundy.
-Czemu ty? Czemu ją zniszczyłeś?
-A co żeś sobie myślał, nie jestem ślusarzem, tylko początkującym magiem — powiedział David, próbując utrzymać się na nogach po użyciu magi -ale nie martw się, oddam ci ją za darmo, kiedy tylko zabiorę zawartość i dostanę lusterko.
Z zewnątrz dobiegały donośne wrzaski.
-A bierz je sobie -położył lusterko na blacie -Pooglądaj sobie zawartość, ja w każdym razie idę sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz.
Wyszedł zrezygnowany, mrucząc pod nosem- mam nadzieje, że okaże się pusta.

Wewnątrz skrzyni leżała piękna srebrna maska. Na pierwszy rzut oka lśniła niczym śnieg w świetle słońca. Jednak kiedy przyjrzało się jej, dostrzec się dało pewną anomalię. Cienie wokół maski jakby próbowały pożreć jej blask. Ułożona była na czarnym płaszczu z kapturem. Gdyby nie czarny odcień wyglądałby niczym te używane przez zakonników. Poniżej leżał pas z licznymi sakwami brzytwa i notatnik.
Po kolei przenosił rzeczy do ekwipunku. Kiedy dotknął maski, ta straciła blask. Jednak miał odczucie, iż wszystko jest w porządku.
Kiedy skończył, ruszył w stronę wyjścia jednakowoż, kiedy zrobił pierwszy krok, pociemniało mu w oczach i zwymiotował.
Wiedziałem, że w tej całej magi jest jakiś haczyk — pomyślał, po czym z trudem wstał i ruszył do wyjścia

Nagle do groty wpadł roztrzęsiony Samuel.

-Czy ty zabiłeś Kermila!? -wrzeszczał, nie czekając na odpowiedź -Czy ty wiesz, co zrobiłeś!
David nagle odzyskał siły. Nie dał po sobie dać zauważyć zdziwienia ani nie stracił opanowania.
-Zabiłem, zamordowałem, skróciłem o paręnaście lat żywot Kermila. Nazywaj sobie to, jak chcesz.
David zaczął grzebać między zębami, ignorując kupca jak on go wcześniej.
-Do jasnej cholery Kermil, mimo że był debilem chodzącym z nagą klatą, zapewniał ochronę dla mojego sklepu -Kupiec upadł na kolana.
-Więc ty też uważasz, że wyglądało to idiotycznie. Piątka!
Wyciągnął dłoń przed siebie.
-Żadna piątka! - wrzasnął, odrzucając dłoń -Co ja teraz zrobię?
-Nie wiem. W każdym razie to nie mój problem.
Zabrał obiecane lusterko i od razu przeniósł je do ekwipunku.
David już miał wyjść, kiedy kupiec zerwał się na nogi jak poparzony.
-Żadne mi tu takie! Jaki nie mój problem! Przecież to przez ciebie! Wiem, jeśli zabiję cię to...
David zaczął się śmiać.
-Ty naprawdę myślisz, że jesteś w stanie mnie zabić? - powiedział, z trudem powstrzymując śmiech.
Kupiec znów upadł i zaczął przeklinać swój los.
-Hmm...
David na chwilę zamyślił się i chwili powiedział.
-Wstawaj i chodź za mną. Zdecydowałem, że pomożemy sobie nawzajem -powiedział do handlarza, po czym wyszedł z pieczary a Samuel za nim.
Od razu stanął jak wryty.
Przed jaskinią stał tłum kopaczy.
Rozciągał się na całej drodze aż po samą krawędź na wielu poziomach.
Kiedy zobaczyli Davida, wszyscy nagle ucichli.
-O cholera -wymruczał David -Więcej was matka w domu nie miała.
Przed szereg wyszedł Carl. Od razu podbiegł, a David wepchnął go do jaskini, po czym sam wszedł.
-Mógłbyś wytłumaczyć mi, co tu się dzieje? -powiedział poważnym tonem do kopacza.
-Panie nie mówiłem Ci, ale teraz kiedy zabiłeś Kermila wszyscy myślą, że przejmiesz władze po nim.
-Że co proszę? -powiedział spokojnie z sarkastycznym uśmiechem.
-Nie tego chciałeś panie zabijając Kermila?
Schował głowę w rękach.
Jasne w moich planach ucieczki był pomysł przejęcia władzy, ale to za szybko. Na początku chciałem obeznać się lepiej z tym światem, a nie rozpoczynać walkę o władzę.
-Panie przepraszam! Myślałem, że właśnie tego chciałeś, dlatego rozpowiedziałem, że nadajesz się idealnie na przywódcę męskich mężczyzn.

Co za badziewna nazwa. Oni naprawdę chcą, żebym został przywódcą grupy o takiej nazwie? Chyba ich pojebało.

-Jeśli teraz nie przejmiesz władzy, prawdopodobnie zostaniesz psem.
A jeśli przejmę prawie każda osoba w tej zasranej kopalni będzie chciała mnie zabić.
Poza tym wiedziałem, że coś jest nie tak. Gnojek był zbyt miły, mówiłem, że coś będzie chciał. Jednak myślałem, że to będzie coś w stylu stanowisko przywódcy. Pasożyt jeden.
Samuel, który dotąd stał z boku załamany, zaczął śmiać się, ściągając uwagę pozostałej dwójki.
-Carl nie zgrywaj teraz dziewicy. Wszyscy wiedzą, że byłeś jednym z najważniejszych ludzi Kermila. Teraz kiedy zdechł, musisz znaleźć kogoś, kto go zastąpi, żeby nie zostać psem.
-Wal się, sam korzystałeś z jego wpływów, aby prowadzić sklep. Poza tym sam słyszałem, jak przed chwilą mówiłeś, że sprzedasz zabójcę za ochronę.
David podniósł głowę znad dłoni, popatrzył na prowadzących kłótnie. Zrobił trzy wdechy i wyprowadził uderzenie w twarz Carla.

-Dobra śmiecie tak chcecie się bawić? Więc zabawimy się. Carl mendo wstawaj jedynie, że znów chcesz dostać! -mówił wściekły pełen pewności siebie -Jeśli jeszcze raz zrobisz coś bez mojej wiedzy skończysz o wiele gorzej niż Kermil. Samuel nędzna podróbko człowieka od teraz pracujesz dla mnie. Jeżeli spróbujesz mnie zdradzić, będziesz błagać o śmierć. Nie róbcie zdziwionych min, tylko słuchać. Wrobiliście mnie w to gówno, więc od teraz siedzicie w tym razem ze mną.

-Jak rozkażesz, mój Suwerenie -ukłonił się Carl.
-Tak jest -powiedział niepewnie Samuel.
Wyszli na czele z Davidem z groty.

Gra ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz