W pomieszczeniu stały cztery długie stoły zapełnione uczniami, ustawione równolegle w stosunku do siebie, nad którymi wisiały godła każdego z domów i piąty, ustawiony na podwyższeniu, prostopadle do innych zarezerwowany dla nauczycieli i innych zamieszkujących zamek osób.
Wchodząca do sali grupka została ustawiona na wprost stołu nauczycielskiego, lecz przed jakimś stołkiem ze starą tiarą. Ciężko było im się jednak skupić na nakryciu głowy widząc tyle nowych twarzy, może wypatrując kogoś znajomego. Najwięcej uwagi zebrał mimo wszystko sufit. Zaczarowane sklepienie przedstawiało pogodę panującą na zewnątrz, wiec nawet niektórzy starsi uczniowie z przyjemnością się wpatrywali w księżyc ukryty za niewielkimi chmurami.
- Gdy wyczytam wasze nazwisko, podejdźcie i usiądźcie, a ja założę wam tiarę przydziału. Adams, Leon! - z utworzonej grupki wyszedł chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach. Tiara nie zabawiła na jego głowie na dłużej, bo po chwili krzyknęła:
- HUFFLEPUFF!!! - Leon ruszył w stronę stołu przy którym klaskało najwięcej osób.
-Black, Syriusz! - już znany nam chłopak podchodzi do profesor z pozoru pewnie, choć wewnętrznie był rozdarty.
- Ambitny, ale odważny... Z czystokrwistego rodu... Hmm... Ufający sobie... Masz ogromny talent, lecz umieszczając cię w Slytherinie, zaprzepaszczę twoją szansę na szczęście, więc od teraz masz rodzinę w domu, które zwą...
-GRYFFINDOR!!!
Nastała cisza. Czarnowłosy skierował się do stołu przy którym królowały złoty i czerwień. Znalazł sobie miejsce wśród patrzących nieprzychylnie domowników. Czuł się nieswojo. Był wężem. Powinien być w Slytherinie. Wiedział to. Wszyscy to wiedzieli.
Kiedy nauczycielka wyczytywała kolejne nazwiska, James głupkował w najlepsze do Remusa. Oczywiście, zdziwił się słysząc, że Syriusz Black - z TYCH Black'ów - jest w Gryffindor'ze, czyli tam, gdzie on miał zamiar być od urodzenia, ale postanowił, że spyta go o to później. W efekcie końcowym wyszło na to, że nie zwracał uwagi na otoczenie. Dopiero po usłyszeniu znajomego nazwiska zszedł na ziemie, skończył wkurzać Remusa i odwrócił się w stronę tiary, którą miała na głowie rudowłosa dziewczynka.
- GRYFFINDOR!!!
- Ona w Gryffinorze? Przecież była taka przerażona! - powiedział Potter.
- To nie jest wyznacznik odwagi. Jest mugolaczką i ten chłopak, z którym przyszła był jej pierwszym znajomym w naszym świecie - stwierdził Remus.
-Tak, ale...
- Lupin, Remus! - kiedy James chciał protestować, nagle była kolej jego towarzysza, który trochę się wachał.
- Ach... Mądry, to pewne... Odważny... I przyjacielski. Doprawdy, pasujesz domu Roweny, ale Godryk jest dla ciebie lepszym wyborem.
-GRYFFINDOR!!!
Zdziwiony Lupin udał się do stołu przy którym siedziała już para pierwszorocznych. Myślał, że zostanie przydzielony do Ravenclaw, a tu taka niespodzianka. Usiadł przy dziewczynce, którą zdążył już poznać i która już się zapoznała z pierwszym Gryfonem w ich wieku.
-Witaj, Lily. Mam nadzieję, że nie jesteś do mnie zrażona, bo najwyraźniej będziemy się dość często widywać.
- Oczywiście, że się do ciebie nie zraziłam. Do twojego kolegi zresztą też. Martwię się o mojego przyjaciela.
- Czemu?
- Bo on będzie w Slytherinie. Jestem tego pewna. Syriusz powiedział, że Ślizgoni nienawidzą osób z tego domu i się boję, że już nie będzie ze mną rozmawiał - szatyn dopiero zauważył siedzącego na przeciwko Syriusza.
-Pettegrew, Peter! - wyczytywała dalej profesor McGonagall.
Z szeregu wystąpił gruby blondyn, przerażony, jak jeszcze żaden pierwszak, a Syriusza jakoś niespecjalnie to zdziwiło. Black wiedział, że Pettegrew boi się podejmowania decyzji i nie wie, czy iść do Slytherin'u, do znienawidzonego Malfoy'a, czy ubłagać tiarę o przydział do Gryfonów, do Syriusz'a, którego jako tako lubił.
- No tak... kolejny niezdecydowany. Yhm... O Godryku... - Tiara wyczytała coś, przez co zapadła cisza na kilkanaście sekund, po czym wykrzyknęła:
-GRYFFINDOR!!!
Grubasek podbiegł do stołu lwów i usadowił się przy jedynej osobie jaką tam znał. W jego głowie kłębiły się myśli, że ani on, ani Syriusz nie powinni tu siedzieć, ale jeśli Black może tu wycierpieć, to przecież nie zostawi go samego.
A nasza tiara przydziału przeklinała się, że przydzieliła go właśnie do królestwa gryfonów. Wiedziała, że nie powinna była tego robić, ale już było za późno.
-Potter, James!
Jeden z ostatnich oczekujących na przydział uczniów podszedł do profesorki i niemalże od razu po założeniu tiary ogłosiła werdykt, który był oczywisty.
-GRYFFINDOR!!!
Udał się do stołu i dosiadł się do grupki, która zdążyła się utworzyć, odcinając się od reszty pierwszaków. Towarzystwo składało się z trzech chłopaków i zestresowanej dziewczynki.
- Syriuszu, myślisz, że mnie znienawidzi? - zapytała młodego czarodzieja.
- Raczej nie. Nie widziałaś, jak na ciebie patrzył, Lily? - odpowiedział jej jednak blondyn siedzący obok pytanego.
- SLYTHERIN!!!
Cała grupka spojrzała w stronę podestu, z którego schodził właśnie ostatni uczeń - Severus Snape. Kierował się w stronę stołu węża, lecz spojrzał w ich stronę i wejrzał tęsknym wzrokiem w oczy swojej przyjaciółki, która z kolei patrzyła na niego z bólem oczach.
CZYTASZ
Huncwoci - a gdyby tak...
FanfictionHogwart. Jakże piękne miejsce. Powstaje tu mnóstwo przyjaźni, które trwają nawet kilkadziesiąt lat, mnóstwo miłości, niepodwarzalnej i trwałej jak nic innego, lecz spotykają się tu również wrogowie. O tym będzie ta opowieść. O przyjaźni, miłości...