5

118 13 2
                                    

Kiedy pierwszoroczni byli prowadzeni przez prefekta do pokoju wspólnego chłopcy cały czas byli przy Lily. A właściwie to Remus i Syriusz szli przy niej, bo Peter i James mało się odzywali idąc kawałek za nimi.

Prawdę mówiąc James zamyślił się właśnie na temat dziewczynki. Było mu jej trochę szkoda, ponieważ nie znała nikogo poza tym ślizgonem, a ten patrzył na nią jakby co najmniej zabiła mu matkę. Był zniesmaczony jego zachowaniem, ponieważ w pociągu wyglądał jakby chciał ją zatrzymać przy sobie za wszelką cenę i nie dopuszczał do siebie myśli, że ona nie może trafić do jego ukochanego Slytherin'u. James pomyślał, że gdyby ruda nie trzymałaby się tak tego idioty wziąłby ją pod swoją opiekę, ale się przez niego zraził.

"Jak mu tam było... Samarus... Smarkus... Smarkerus! Jego imię mówi samo za siebie!"

Potter zamyślił się tak bardzo, że nie zauważył, że wszyscy się zatrzymali i wpadł na stojących przed nimi Syriusza i Lily.

- Auu... James uważaj trochę! - zganił go Syriusz, który po kolacji, zaczął czuć się w miarę swobodnie w towarzystwie czwórki, również nowych, gryfonów.

-Sorka Syriusz - powiedział - zamyśliłem się.

-Co tak bardzo cię rozproszyło James? - spytał Remus, który zauważył już wcześniej nieobecność kolegi, choć ten szedł kawałek za nim.

-Czyżby to przez spojrzenia tych wszystkich dziewczyn? - Syriusz zrobił dziwną minę, na co pytany w mig znalazł się przy nim szturchając go łokciem.

-Jakich dziewczyn? Ja tu widzę tylko jedną - odpowiedział mu, mając na myśli Lily, która szła razem z nimi.

- Wszystkich z pierwszego roku, które znajdują się dookoła ciebie, geniuszu - James rozejrzał się i ze zdziwieniem stwierdził , że Black ma rację - wokół było kilkanaście dziewczyn, których co prawda nie poznawał, ale na którą nie spojrzał, ta odwracała wzrok.

Chłopcy tak się zagadali na temat Jamesa, że nie zauważyli kiedy weszli do wieży. Dopiero po chwili ogarnęli, że są w pomieszczeniu urządzonym w ciepłych barwach. To musiał być pokój wspólny Gryffindoru.

Pokój był okrągły, urządzony w ciepłych barwach. Starsi gryfoni oblegali wszystkie fotele oraz kanapę, znajdujące się w pomieszczeniu, rozmawiając o tym co się u nich działo w te wakacje. Oprócz siedzeń był tam kominek (w jego okolicy znajdowało się większość foteli), gobeliny na ścianach oraz jakaś tablica. 

- Ej, wie ktoś jakie jest hasło? - spytał Pettegrew, który do tej pory się nie nie odezwał, co niekoniecznie znaczyło, że słuchał prefekta, bo tak naprawdę wsłuchiwał się w sprzeczkę przyjaciół.

-Fortem - usłyszał w odpowiedzi dziewczęcy głos - ale chyba dobrze by było gdybyście sami tego chwilę posłuchali - powiedziała Lily ganiącym głosem do chłopaków.

-... a dormitoria chłopców po prawej. Wasze rzeczy już są w pokojach, więc idźcie i zapoznajcie się z osobami, z którymi będziecie mieszkać przez następne siedem lat. Dobranoc, widzimy się rano na śniadaniu.

 Ale już nikt nie zwracał na prefekta uwagi, ponieważ wszyscy jak na złamanie karku popędzili dowiedzieć się, z kim będą zmuszeni żyć.

*

Łoo... ale mnie długo nie było. Znowu. 

Niezbyt wiem, jak napisać to, co mam na myśli, więc trzymajcie za mnie kciuki.

Buźki :*

Huncwoci - a gdyby tak...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz