family {d.a. tande}

1.3K 31 0
                                    

Zapukałem do drzwi rodzinnego domu,mimo to,że mama zawsze mi powtarzała,abym wchodził bez pukania,bo to zawsze będzie mój dom. Otworzyła mi moja mała siostrzenica, Eli. Zawsze działała mi na nerwy,tak jak reszta rodziny. Przytuliła się do mnie,a ja stałem jak słup,czekając aż się wreszcie odklei. Nienawidziłem tych durnych rodzinnych przyjęć. Wtedy musiałem ich wszystkich oglądać i udawać,że cieszy mnie ich obecność. Jaki był powód mojej nienawiści? Była nieuzasadniona. Nie miałem żadnych powodów,aby ich nienawidzić. Ale oni też nie mieli powodów aby mnie kochać. Wchodzę do salonu i rozglądam się po jego wnętrzu. Na kanapie moja siostra,wraz ze swoim mężem i dwójką dzieci,do których dołącza Eli. Przy stole siedzi mój tata i brat,zawzięcie dyskutując. W kuchni krząta się mama i dziewczyna mojego brata. Z kolei moi dwaj kuzyni grają na konsoli,a ich siostra, Maritt opiekuję się wnukami ciotki Helgi, nieobecnej na tym spotkaniu. Bez słowa siadam do stołu,tak jak każdy inny gość lub domownik, a moja matka podaje do stołu pieczeń,moją ulubioną. Wiem,że zrobiła ją specjalnie dla mnie. Po obiedzie Maritt wstaje i rozdaje wszystkim prezenty,które przywiozła ze swojej ostatniej podróży do Japonii. Dzieciaki dostają po jakieś zabawce, reszta po jakieś dennej pamiątce. Ja nie dostałem nic. 

-Przepraszam,Danielku. Zapomniałam prezentu dla ciebie,ale obiecuję,że przy najbliższej okazji ci go podrzucę! - mówi,a we mnie aż się gotuje ze złości,że użyła zdrobnienia mojego imienia.

-Nie trzeba.- odpowiadam oschle,a moja siostra posyła mi spojrzenie mówiące Bądź milszy, Danielku.Ona zawsze potrafiła przywołać mnie do pionu,za młodzieńczych lat, ale teraz, rodzina jest dla mnie tylko i wyłącznie genami. Maritt nie zrażona moimi słowami siada ponownie do stołu,na który wjeżdża deser - bułeczki cynamonowe ciotki Helgi,która przez swoje żylaki nie mogła pozostać na przyjęciu dłużej,bo była umówiona do niesamowicie przystojnego lekarza. Nie tknąłbym tych bułeczek nawet przez kij ze szmatą, podczas gdy wszyscy kwapią się do jedzenia,aż ich braknie.

-Danielku,zjedz chociaż jedną,ciocia Helga tak się napracowała,z pewnością zrobiłoby się jej przykro.- zachęca mnie moja matka,a ja mam ochotę się zrzygać od nadmiaru miłości w jej głosie.

-Mam dietę sportowca.- odpowiadam - jak zwykle - oschle nawet nie patrząc na mamę,a wpatrując się w okno z widokiem na jezioro.

Po obiedzie usprawiedliwiam się treningiem i wychodzę jak najszybciej się da. Wsiadam do auta i przez okno widzę machające mi dzieciaki,ale nie odmachuję im. Powiem,że nie widziałem. Po około czterdziestu minutach jestem w moim mieszkaniu. Tu nie ma ludzi. Nie ma mojej rodziny. Jestem tylko ja. I nareszcie jestem w moim idealnym świecie.

403 słowa

One shots II Ski JumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz