Wstałam spoglądając na zegarek. Dochodziła 17, idealny czas na spacer. Wygrzebałam się z łóżka, idąc powoli do łazienki. Ogarnęłam się, czarne włosy z niebieskimi pasemkami, które zostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam na siebie rurki i jakąś koszulkę z Marvela. Chwyciłam jeszcze bluzę i klucze, po czym wyszłam z mieszkania. Uwielbiałam beztroskie studenckie życie. Mieszkałam sama, decydowałam o sobie sama, ale przede wszystkim robiłam co chciałam. Na początku mama była sceptycznie nastawiona do mojej próby wejścia w dorosłość, ale kiedy dostałam się na uczelnie, sama kupiła mi małe mieszkanie w centrum miasta. Spacerowałam powolnym krokiem, przyglądając się wszystkiemu z zachwytem. Był październik, więc jesienna sceneria zaczynała już zachwycać, idealna pora, by wybrać się nad jezioro. nagle zadzwonił mój telefon.
- Camila! Wpadnij do nas, jesteśmy dziś u Normani. Imprezka jak żadna inna, drugiej takiej nie będzie. - Powtarzała to prawie codziennie, próbując wyciągnąć mnie na imprezę. Nie lubie miejsc gdzie jest dużo ludzi, ale powoli się przyzwyczajam. - Jest dużo nowych twarzy, musisz w końcu posmakować prawdziwego życia studentki. - Ally jest na trzecim roku historii sztuki, ja jestem na drugim. Poznałyśmy się w dzień rozpoczęcia roku akademickiego niewiele ponad rok temu. Można powiedzieć, że to moja najbliższa znajoma. Na początku chciałam odmówić, ale dziewczyna miała trochę racji. Muszę w końcu się przełamać i coś zrobić ze swoim życiem.
- Będę za pół godziny. -Odpowiedziałam szybko, po czym się rozłączyłam. Zdecydowanie nie byłam ubrana na imprezę. Cofnęłam się do mieszkania. Wcisnęłam się w czarną sukienkę do połowy uda i zrobiłam szybki makijaż. po kilkunastu minutach pukałam do drzwi Normani. otworzyła mi Ally, cicho gwizdając.
- No to się odwaliłaś Camila, wszystkie laski będą twoje. - Powiedziała puszczając mi oczko. Weszłam do środka, a moim oczom ukazała się spora grupa ludzi skacząca w rytm muzyki. Ehh, imprezy. podeszłam do stołu, który robił za mini barek i nalałam sobie do kubka trochę wina. To będzie długi wieczór. Po wymianie zdań z kilkoma osobami, przysiadłam w kącie pokoju przyglądając się wszystkim po kolei. nagle rzuciła mi się w oczy brązowa czupryna. Spojrzałam na twarz dziewczyny. To była moja Lauren...
Ona również przyglądała się mnie i wyglądała na nie mniej zdziwioną. momentalnie wszystkie moje uczucia, które próbowałam stłumić przez te kilka lat na nowo wybuchły. Wybiegłam szybko z mieszkania. usiadłam na krawężniku, chowając twarz w dłonie. Zaczęłam cicho szlochać. Nagle ktoś przykucnął przede mną. podniosłam głowę i ujrzałam Lauren. Chwyciła mnie za brodę, że patrzyłam jej prosto w oczy. Widziałam w jej oczach odzwierciedlenie tego, co sama aktualnie czułam.
- Lauren ja... ja wtedy... - Zaczęłam cicho, ale nie dane mi było skończyć.
- Ciii... Camila, to ja przepraszam. Przez te wszystkie lata... Ja ciągle o tobie myślałam. Nie potrafię ułożyć sobie życia bez ciebie, rozumiesz? Ja cię kocham Camila, możesz kazać mi wyjechać na drugi koniec świata, ale to nie zmieni tego co czuje. - Spojrzała na mnie wyczekująco.
- Lauren, ja też cię kocham. Przepraszam za to, co wtedy ci powiedziałam. Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić
- Wiem Camila, teraz będzie inaczej. - Powiedziała obejmując mnie. tak bardzo mi jej ciepła. - Widzę, że zrobiłaś sobie coś na pamiątkę po mnie. - Zaśmiała się, chwytając jedno z moich niebieskich pasemek.
- Och, zamknij się Lo. - szturchnęłam ją lekko, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, wyrażając emocje skrywane przez lata. Ja i Lauren. Lauren i ja. Ja mam ją, i ona ma mnie
Jeśli tylko spróbujemy...
NO I KONIEC!
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki ♥
Możecie napisać co sądzicie o całym opowiadaniu i o zachowaniu Camili i Lauren
W planach mam również inne FF o Camren więc oczekujcie :)
Do zobaczenia ♥♥♥
CZYTASZ
Jeśli Spróbuję { CAMREN FF }
أدب الهواةCamila to siedemnastoletnia dziewczyna z depresją. Po nieudanej próbie samobójczej ojciec ma dość męczenia się z dziewczyną. Postanawia wyjechać ze swoją nową narzeczoną za granicę, a córkę odesłać do matki w Londynie. Camila jedzie tam zmęczona wsz...