Porwanie?

28K 369 335
                                    

Obróciłam szybko głowę, a moje oczy zatrzymały się na jasnoróżowym krawacie i idealnym trzyczęściowym, markowym garniturze od Gucciego. Zamrugałam kilka razy nerwowo i podniosłam wzrok do góry, zastanawiając się kim jest stojący przede mną mężczyzna. Czułam od niego drogą wodę kolońską, a w rękach trzymał kluczyk od stojącego nieopodal czarnego mercedesa, przy którym zebrał się już spory tłum ciekawskich gapiów. Otworzyłam buzię z zamiarem przywitania się i zadania kilku podstawowych pytań, lecz mężczyzna zaskoczył mnie i chwycił mocno za podbródek, podnosząc wysoko moją buzię. Patrzył mi głęboko w oczy i zbliżył do mnie swoją twarz, zasłaniając mnie całą, żeby przystawić mi scyzoryk (pewnie szwajcarski) do gardła. Wzięłam głęboki wdech, próbując powstrzymać łzy, które i tak chwilę później lały się po policzkach strumieniami.

- Będziesz grzeczną dziewczynką i wsiądziesz ze mną do auta po dobroci czy powinienem użyć siły, hmm? - przycisnął scyzoryk głębiej do mojej skóry, żebym mogła poczuć zimno i ostrze jego nożyka. Zeszłam ostrożnie ze stołu i chwyciłam go nieśmiało za rękę, ruszając w stronę czarnego wozu. Bałam się, czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi i jak głupia, ostatnia idiotka wsiadłam do auta.

Jechaliśmy około 15 minut w ciszy, ciągle widziałam jak nieznajomy przygląda mi się we wstecznym lusterku. Nie powiedział mi ani gdzie jedziemy, ani co ja mam z tym wspólnego, jedyne co powiedział, to przedstawił się i opowiedział troszkę o sobie. Mężczyzna nazywał się Andriej Kozlow i wyznał, że obserwuje mnie już od miesiąca... Cały czas powtarzał mi, że mam się nie bać, że nie zrobi mi krzywdy, a ja się idealnie nadaje.

Po kilku minutach dojechaliśmy pod nieznaną mi wcześniej restaurację o wykwintnej nazwie "Prestigious Crap". Andriej otworzył mi drzwi jak prawdziwy gentelman i objął, prowadząc do środka. Wewnątrz panowała grobowa cisza, miejsce nie było zbyt przyjemne. Wszystko było zapewne bardzo stare i drogie, musiałam lekko przymrużyć oczy od oślepiającej mnie wszędzie bieli, czerwieni i złota - wyglądało tu nawet elegancko, królewsko, ale mi się to nie bardzo podobało. Stanęłam więc na palcach i chwyciłam mężczyznę za ramię, szepcząc mu cichutko do ucha:

- Psze panaaa? Bo mi się tu generalnie tak jakby nie podoba, chodźmy w inne miejsce, cooo? - pokazałam mu ręką starocie i sztucznie się zasmuciłam. Pojedźmy do tej słynnej kociej kawiarni w dzielnicy Ikebukuro, dobziu? - uśmiechnęłam się słodko i chwyciłam go za rękę, prowadząc w stronę wyjścia. Widziałam jak mężczyzna uśmiechnął się i wywrócił oczami. Bardzo go polubiłam i śmiałam się w środku, wyobrażając sobie jak wysoki, poważny mężczyzna w drogim garniturze, siedzi w uroczej kafejce z kotkami na kolanach. Weszliśmy do auta i jechaliśmy dobrą godzinę do wybranego przeze mnie miejsca. Tym razem nie musiałam siedzieć z tyłu, Andriej otworzył mi drzwi z przodu.

Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, poddenerwowany lekko przez panującą na ulicy sytuacją  Andriej, wysiadł szczęśliwy z samochodu i spojrzał przez szybę, uśmiechając się.

- Wiesz, nawet lubię kotki... Są niemalże tak samo urocze ja ty - tyknął mnie w nosek i chwycił za rękę, otwierają mi drzwi i przepuszczając mnie pierwszą.

Teraz zdałam sobie sprawę z tego, ile mężczyzna mógł mieć lat... Wyglądał bardzo młodo, ale dałabym mu dobre 30 lat. Niepewna siebie, zapytałam.

- Andriej? Bo jaa... - zacięłam się i nerwowo zaczęłam miętosić w rękach rąbek spódniczki. - Czego pan w ogóle ode mnie chce, hmm? Boję się pana troszkę - mruknęłam i usiadłam na różowej sofie obok śpiącego na niej rudego kotka. Chłopak usiadł obok i chwycił mnie za kolano.

- Słodka jesteś, ale do rzeczy - zaczął.







Będziesz moją brudną suczką, dziewczynko?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz