O mój Boże

23 4 1
                                    


               Tej nocy znowu zdarzyło się jej zapłonąć przez sen. Strasznie się denerwowała. Mimo wszystko postanowiła skorzystać z rady Ivana, poszła nawet krok dalej. Dzień wcześniej przetrzepała całą szafę i wyrzuciła te ubrania, które wydawały się jej nijakie i bezosobowe. Od dawna ich nienawidziła. Nosiła je, ponieważ były modne, a musiała przecież sprawiać wrażenie jak najnormalniejszej nastolatki. Dziś miała na sobie bluzkę z wiązaniem gorsetowym z przodu, oraz czarną, rozłożystą spódniczkę z koronkową halką, którą sama zrobiła. Jej sytuacja finansowa nie była zła, ale nie mogła sobie pozwolić na zakupy w sklepach z alternatywną odzieżą, właśnie dlatego nauczyła się szyć. Kiedy jedną z twoich umiejętności jest telekineza, i nie potrzebujesz rąk do przytrzymywania materiału, to praca na maszynie do szycia jest banalnie prosta.
               Gdy weszła do szkoły, starała się wyglądać na pewną siebie. Wszyscy się jej przyglądali, większość wyglądała na bardziej zaciekawionych, niż przerażonych. Do jej uszu dotarło też kilka podśmiechujek, udawała, że ma to gdzieś. Po zostawieniu kurtki w szatni, dumnym krokiem podążyła do sali od religii.
               Katecheta nie zdążył jeszcze przyjść, jednak większość uczniów była już na swoich miejscach. Magdalena zajęła pierwszą ławkę, gdzie zazwyczaj siedziała, było to przyzwyczajenie jeszcze z gimnazjum. Stwierdziła wtedy, że jeśli znajdzie się na widoku, to nikt pod okiem nauczyciela nie zrobi jej już krzywdy.
               Parę minut po dzwonku do klasy wszedł ksiądz Tadeusz Ordoński. Był on mężczyzną grubo po sześćdziesiątce, niskim, szczupłym, zgarbionym i prawie już łysym. Jego ogromne okulary przywodziły na myśl Tadeusza Rydzyka. Mimo że sprawiał wrażenie zasuszonego staruszka, duchowny był pełen energii, a jego uczniowie go uwielbiali.
               Katecheta odczytał listę obecności, po czym zaczął grzebać w swojej torbie. Magda była pogrążona w myślach, z zadumy wyciągnął ją krzyżyk, którym rzucił w nią duszpasterz. Srebrny krzyż odbił się od czoła dziewczyny i wylądował na blacie. Uczennica chwyciła zawieszoną na czarnym rzemieniu błyskotkę, po czym dokładnie się jej przyjrzała.
                – Dziękuję – powiedziała, po czym zawiesiła rzemyk na szyi. – Byłam na wszystkich rekolekcjach, nie zastanowiło to księdza?
               Demony, które nie pochodziły z piekła, nie były zbyt podatne na religijne symbole, zupełnie jakby Bóg nie chciał ich karać za to, że po prostu mieli w życiu pecha. Magdalena co prawda odczuwała pewien dyskomfort w kościele, a srebrny krzyż powodował u niej lekką alergię skórną, jednak to było nic, w porównaniu z prawdziwymi pomiotami szatana, które wyły z bólu po zetknięciu z kilkoma kroplami wody święconej.
               Po minie mężczyzny można by wnioskować, że cały jego światopogląd legł w gruzach. Nie mógł zrozumieć, dlaczego wiara go zawiodła. Gdy już się pozbierał, przystąpił do prowadzenia lekcji. Zazwyczaj urządzał zajęcia polegające na luźnej rozmowie o wyznaniu, ewentualnie puszczał jakiś film o tematyce zahaczającej o chrześcijanizm. Tym razem było inaczej.
               Katecheta zaczął opowiadać o tym jak religia jest ważna, że wybawi ich od wszystkiego. Jego przemowa dotyczyła demonów i zła jakie wyrządziły. Kilka osób było tym przerażone, Magda jako jedyna wiedziała, że ksiądz gada kompletne głupoty. Nauki kościoła już od dawna mijały z prawdą. Całe zło przypisywano diabłom, jednak upadłe anioły nie miały ochoty ingerować w świat ludzi, a większość pomiotów nawet nie brała pod uwagę tego, czy ktoś jest dobry czy zły. Wiara, a dokładniej symbole religijne, mogły je jedynie odstraszać tak, jak spray na insekty odstrasza komary.
                – Bzdura! – Magda w końcu nie wytrzymała. – Demony nie zwracają uwagi na to, czy ktoś jest dobrym katolikiem, wszyscy ludzie są tak samo podatni na ataki, nikt nie może czuć się bezpieczny.
               – Nie słuchajcie jej dzieci – oburzył się ksiądz. – Nasz Bóg nas ochroni. Przed nią też!
               – Kolejna bujda. Demony reagują na symbole katolickie tak samo, jak na buddyjskie, muzułmańskie czy jakieś inne – kontynuowała spokojnie. – Zdaje się, że nawet Kościół Latającego Potwora Spaghetti zdołał poskromić jednego demona najsłabszej klasy.
Kilka osób, mimo panującej grozy, zaśmiało się.
               – Milcz pomiocie! – wrzasnął duszpasterz.
               – Bo co? Jak już się chce ksiądz czepiać, to nie mnie, bo ja nic nie zrobiłam! – wrzasnęła. – Karol założył dzisiaj bluzę z logo AC/DC, a Gośka ma koszulkę z jednorożcem. – Uczennica wskazywała na poszczególne osoby. – Jednorożec, to też demon. Demoniczne zwierzę tak dokładniej...
               – Nie będę słuchać tego, co ma do powiedzenia zło wcielone.
               – A dlaczego? Ja przynajmniej wiem co mówię. Zabiłam już kilkadziesiąt demonów i uratowałam przy tym sporo ludzi...
               – Madzia uspokój się, życie to nie anime – przerwał jej Sasek.
               Cała klasa wybuchła śmiechem. Jeden raz przyszła do szkoły z mangą, a oni do tej pory wyzywali ją od mangozjebów. Z powodu tych idiotów, tomik, który wtedy czytała, oczywiście spłonął jej w rękach. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że dziewczynę niezbyt interesowała kultura japońska, po prostu Julka od czasu do czasu podrzucała koleżance serie, które jej zdaniem mogły zainteresować demonicę. Skoro coś miało mieć dobrą fabułę, to dlaczego się z tym nie zapoznać?
                – No pewnie, że nie. W anime nie mieli nic przeciwko, żeby sam pieprzony syn szatana został egzorcystą – fuknęła Magda.
              Magdalena wprost nienawidziła Mariusza Sasa. Może i chłopak uchodził za całkiem przystojnego, jednak był bardziej pusty, niż normy społeczne przewidują. Dla niego liczył się tylko wygląd, nie reprezentował sobą żadnych innych wartości. Najczęściej nosił kolorowe rurki i conversy, a swoje ciemne włosy stawiał na żel. Czasem można było na jego twarzy dostrzec ślady podkładu. Wszystko robił dla szpanu. Był typowym, facebookowym fejmem. Na jego profilu pełno było selfie z siłowni albo z melanży. Często też udostępniał wspólne statusy ze swoją dziewczyną, która byłą jeszcze bardziej tępą modnisią niż on.
              Magda doszła do wniosku, że skoro jej demoniczna natura już się wydała, to może sobie trochę poużywać. Uwolniła swoją moc i delikatnie poruszyła palcem wskazujący. Bez żadnego wysiłku trzasnęła Saska w twarz książką od matmy, która leżała na jego ławce. Inni uczniowie zaczęli rechotać, dla nich każdy powód do śmiechu był dobry, zupełnie nie obchodziło ich to, że w pomieszczeniu działy się nadprzyrodzone rzeczy.
              – Dobra, dość tego! – wrzasnął ksiądz. – Powstańmy i pomódlmy się razem za nasze dusze.
              Po klasie rozległo się szuranie krzeseł. Magdalena dołączyła po chwili do swoich kolegów, i razem z nimi zaczęła wymawiać słowa modlitwy na głos. Nie uszło to uwadze duchownego, który znowu nie dowierzał temu, że nastolatka bez problemu może obcować z chrześcijanami.
Dziewczyna wyznawała ten sam światopogląd, co większość łowców demonów. Był on bardzo bliski deizmowi. Nie dało się udowodnić, która wiara ma rację, ale skoro wszystkie symbole religijne działały na demony, to znaczyło, że dla Boga nie ma to żadnego znaczenia. Po prostu był miłosierny, i nagradzał za dobro, nie za przynależność do religii. Madzia wychowała się w rodzinie katolickiej, dlatego też w taki sposób oddawała cześć stwórcy, uważała jednak, że jakiekolwiek inne modlitwy są równie dobre. Zebrane przez stowarzyszenie informację w pewnej mierze potwierdzają to, co głosi islam, judaizm oraz chrześcijanizm, to właśnie one były najbliżej prawdy.
                Gdy lekcja wreszcie dobiegła końca, Magdalena pośpiesznie opuściła salę. Chciała się skierować do kolejnej klasy, jednak drogę zagrodził jej Jasza, który wyglądał, i zachowywał się, jak typowy dres. Był wysoki i chuderlawy, a z jego oczu bił brak inteligencji. Miał na sobie luźną bluzę i spodnie z bazaru, będące całkiem dobrą podróbką odzieży firmy Addidas.
               – Jak to jest być demonem? – spytał.
               – Chujowo – odpowiedziała uczennica.
               Chciała sobie iść, jednak w tym momencie z męskiej toalety wyszli Zyga, Gruby i Łysy, czyli reszta kwartetu dresów. Chłopacy nie chodzili na religię, dlatego mieli czas, aby wszystko przygotować. Zagrodzili swojej ofierze drogę, zza pleców wyciągnęli zabawkowe pistolety napełnione wodą święconą. Madzia, kierując się logiką, wyczuła co dla niej szykują, podejrzewała również, że pomógł im ksiądz katecheta. Oczywiście miała rację.
                 Każdy z wymienionej trójki w jednej ręce dzierżył broń, a w drugiej telefon, aby sfilmować cały ten cyrk. Wielu uczniów idąc ich śladem wyciągnęło swoje komórki. Dziewczyna nie próbowała uciekać, na zatłoczonym korytarzu i tak nie miała szans oddalić się wystarczająco szybko. Oprawcy wycelowali w nią, po czym przystąpili do ostrzału. Woda, po zetknięciu z ciałem demonicy, natychmiast zaczęła parować. Każdy, kto miał jeszcze jakieś wątpliwości co do prawdziwości plotek krążących po szkole, właśnie się ich pozbył. Na szczęście nawet najmniejsza emanacja skutecznie zaburzała działanie elektroniki, nie było mowy o tym, aby ktokolwiek to uwiecznił.
                Licealiści spodziewali się, że dziewczyna zacznie zwijać się z bólu, tymczasem nawet się nie skrzywiła. Z powodu jej irytacji zaczęło mrugać światło na korytarzu. Była naprawdę wściekła, ledwo powstrzymała się od przemiany. Już nie musiała uważać na każdym kroku, wreszcie mogła jakoś zareagować. Miała ochotę się zemścić na całej szkole, jednak postanowiła ograniczyć swój gniew jedynie do kwartetu dresów, który nie raz napsuł jej krwi.
                 Chuligani rzucali w nią różnymi obelgami, ale dziewczyna spojrzała na nich z wyższością. Jej dłoń ogarnęły szkarłatne błyskawice. Zacisnęła gwałtownie pięść, chwilę później telefony trzymane przez oprawców zaczęły dymić, a ich ekrany pękły.
               – Co żeś zrobiła? – spytał zdezorientowany Gruby.
               – Usmażyłam układy scalone. – Chciała uśmiechnąć się niewinnie, jednak wyszło jej coś w stylu uśmieszku psychopaty.
               Uczennica spokojnie skierowała się do sali na piętrze. Jej prześladowcy nie przewidzieli, że będzie się bronić. Do tej pory praktycznie nie reagowała na wszelkie docinki. Teraz jednak nie miała już nic do stracenia, mogła wreszcie być sobą. Pytanie tylko, jak długo będzie mogła zostać w tej szkole? Z jednej strony chciała zdobyć wykształcenie, a z drugiej miała już dosyć sytuacji, jakie spotykały ją przez całą edukację. Nie było mowy o przejściu do innej placówki, aby ukryć swój demonizm musiałaby się przenieść daleko stąd, a stowarzyszenie nie mogło na to pozwolić, prędzej zmusiliby ją do rzucenia nauki. Artefakt ukryty głęboko pod terenem liceum był naprawdę ważny, a z powodu braków w personelu potrzebowali Magdaleny do jego ochrony.
Gdy dziewczyna usiadła pod klasą, zaczęła grzebać w torbie w poszukiwaniu swojego czytnika. Starała się nie zwracać uwagi na uczniów wokół, którzy szeptali miedzy sobą.
               – Udław się! – krzyknął nagle Mariusz Sas, po czym rzucił w nią opakowaniem Laysów o smaku czosnkowym.
                Bez trudu złapała paczkę w locie, po czym ostentacyjnie otworzyła ją i zjadła jednego z chipsów.
               – Boże, jaki z ciebie idiota – mruknęła po chwili. – A tak w ogóle to czosnek działa tylko, i wyłącznie na wampiry.
              Wszyscy śmiali się z tego miernego żartu, kilka osób podeszło nawet przybić Saskowi piątkę. Madzia przewróciła oczami. Nie spodziewała się, że ludzie w tej szkole mogą być aż tak głupi. Księdza jeszcze jakoś mogła zrozumieć, ale dlaczego banda nastolatków myślała, że dręczenie piekielnika to dobry pomysł? Klątwa po prostu stwierdziła, że o wiele ciekawiej będzie, gdy zamiast bać się demonicy, ludzie okażą jej jeszcze większą nienawiść.
               Tylko umysł gimbusa mógł dojść do wniosku, że prowokowanie szatańskiego pomiotu jest czymś zabawnym. W obliczu tak bliskiego kontaktu z siłami nieczystymi paradoksalnie czuli się bezpieczni i bezkarni. Niestety mieli rację. Magdalenie nie wolno było skrzywdzić kogokolwiek, Stowarzyszenie Łowców Demonów tego od niej wymagało. Nie powinna nawet używać swojej magii do obrony, ale nie obchodziło jej to. Czuła, że jeśli szatańskie siły nie rozwalą wkrótce tej szkoły, to ona to zrobi.
               – Zapowiada się zajebiście długi dzień, ale przynajmniej dostałam opakowanie Laysów, a to już coś – stwierdziła po cichu.

Ognie Niezbyt PiekielneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz