Uchyliłem lekko powieki, jednak ostre światło zaatakowało błyskawicznie zmuszając mnie do ich ponownego zamknięcia. Leżałem z zamkniętymi oczami i myślałem co by zrobić żeby nie iść do szkoły.
Szkoła była drugim po domu najbardziej znienawidzonym przeze mnie miejscem. Chodziły tam tylko dzieci mające bogatych rodziców- niestety zaliczałem się do tego ciasnego kręgu. Każdy myśli, że jeśli ktoś ma bogatych starych jest rozpieszczonym gówniarzem. W większości przypadków jest to prawda, czasami jest też tak, że jeśli ktoś ciągle mówi jaki jesteś lub masz być, takim się stajesz. Tak jest łatwiej- udawanie nie boli.
Sięgnąłem po leżący na szafce telefon.
-Boże... - powiedziałem cicho patrząc na godzinę.
Odłożyłem telefon z powrotem na szafkę i z bólem wstałem z łóżka. Poczułem silny ból głowy przez co ponownie usiadłem na materacu. Rozmasowałem skronie i resztkami sił zmusiłem się do ponownego wstania.
Lekko chwiejnym krokiem poszedłem do łazienki. Odkręciłem wodę i obmyłem twarz.
-Mam tego dosyć... -powiedziałem patrząc na swoje odbicie.
Wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby. Wyszedłem z pomieszczenia w samym ręczniku. Podszedłem do szafy wyjmując czarne spodnie do połowy łydki, białą koszulkę i bluzę z kapturem. Założyłem czyste bokserski i wcześniej naszykowane ubrania. Ostatni raz przejrzałem się w lustrze poprawiając grzywkę i wyszedłem z domu. Zamknąłem drzwi rozglądając się po okolicy.
Wszystko po staremu...
Założyłem kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Spuściłem głowę i ruszyłem przed siebie.
Po kilku minutach marszu dotarłem do budynku liceum, głośno wypuściłem powietrze z ust.
No dobra Keyden, uśmiech na usta i do przodu.
Ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Wokół mnie było pełno skąpo ubranych dziewczyn i ich osiłków ze szkolnej drużyny football'owej. Oczywiście nie obeszło się od komentarzy w moją stronę.
-Panie i panowie! -wydarł się na całe gardło jeden z chłopaków. Spojrzałem z pogardą w jego stronę. Rozśmieszył mnie widok klejącej się do niego cheerleaderki, która jak na przyzwoitą dziwkę przystało była ubrana tak skąpo, że poza czymś co miało być sukienką i dwudziestu centymetrowymi szpilkami prawie wcale nie miała ubrań. - Przyszedł nasz drogi pan Mills.
Ignoruj go Keyd, to zwykły idiota...
Starałem się nie zwracać na to uwagi i dalej szedłem przed siebie. Słyszałem za sobą pomruki i śmiech. No tak przecież zignorowałem właśnie zaczepkę kapitana drużyny football'owej. No aż mi się łezka zakręciła w oku.
Nagle poczułem mocne uderzenie, upadłem na ziemię uderzając głową w podłoże. Syknąłem pod nosem i złapałem się za bolące miejsce. Czułem coś ciepłego, spojrzałem na swoją dłoń, która była cała w krwi.
-Oj, tylko nam się nie popłacz -zaśmiał się szyderczo chłopak.
Popatrzyłem na niego z ogniem w oczach. Ochota rzucenia się na niego rosła,ale wizyta w poprawczaku skutecznie trzymała ją w ryzach. Chciałem coś odpowiedzieć, jednak ktoś wpadł na podobny pomysł przede mną.
-Lepiej ty uważaj, chyba, że chcesz płakać przed kumplami.-powiedział ktoś z tłumu odwracając tym samym uwagę Cererr'a.
Chyba kojarzę ten głos...
-Blake? -zaczął jąkać się Logan kiedy z tłumu wyszedł wysoki chłopak z czarnymi włosami i oczami czarniejszymi niż połączenie hadesu z obsydianem.- Stary czemu bronisz tego frajera? - zaśmiał się nerwowo.
CZYTASZ
You Are My Sunshine
Teen FictionKayden jest zwykłym siedemnastolatkiem, który mieszka w Detroit. Jego życie ulega kompletnej zmianie gdy zostaje wciągnięty w problemy, o których istnieniu nawet nie wiedział.Czy w nowym życiu pełnym niebezpieczeństw, problemów i nowych znajomych da...