12

90 14 4
                                    

Nadal nie wiem co się przed chwilą stało. To auto....Jak oni mnie znaleźli?  Znaczy, w pewnym sensie sam ich tam zaprowadziłem, ale to była tylko ulica, a nie cholerny dom! A tamto auto stało centralnie przy moim wjeździe...

-B-blake...-zacząłem drżącym głosem-Ty znasz to auto?

Boże jaki wstyd....taki nieczuły bad boy jak ja, a teraz zachowuję się jak roztrzęsione dziecko...boże jeszcze przy ludziach...

Spojrzałem na niego i zobaczyłem jak zaciska szczękę i mocniej łapie kierownicę. Skupiał całą swoją uwagę na drodze całkowicie olewając moje pytanie. Wkurzył mnie tym, od dziecka nie lubiłem kiedy ktoś mnie ignorował, oczywiście nie tyczyło się to mojego olewania innych osób.

-Blake...

-Zamknij się, ok? -warknął groźnie chłopak przerywając moją wypowiedź.

Zamknij się?!  Ok?

Przestraszyłem się jego reakcji, tak to kolejna prawda o mnie. Boję się krzyku... Odwróciłem się szybko w stronę szyby i patrzyłem na mijany krajobraz.

Podobne domy i latarnie, nic ciekawego jak zawsze....

Siedziałem z czołem opartym o szybę i analizowałem zaistniałą sytuację. Rozumiem, że Blake mógł się zdenerwować i tak dalej, ale ,że aż tak?

Przymknąłem oczy i starałem się ułożyć w głowie co się dzieje wokół mnie i dlaczego tak jest.

Spokojnie Keyden, tylko spokojnie.

No pewnie spokojnie, bo co tam pff...przecież to nic takiego.

Jestem w dupie.

Zacznijmy od początku. To auto...pierwszy raz widziałem je tamtego wieczoru, gdy wyszedłem z tej alejki i...chwila. Tamten wieczór... Czy to możliwe, że wszystko zaczęło się od tego? Ale co ja mam z tym wspólnego?  Przecież nie zrobiłem nic czym mógłbym się komuś narazić, no chyba, że Loganowi. Ale znam go dość długo i wiem, że on jest mocny jedynie w gębie. Nie znam też nikogo groźnego, właściwie nie znam nikogo....

Chyba, że....nie on by nie mógł.... Minęło już tyle lat....

Kurwa mać, mogłem iść normalnie, a nie jakiś skrótów mi się zachciało...

-Jesteśmy -usłyszałem głos Blake'a. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na miejsce, w którym się znajdujemy.

-Gdzie? -zapytałem marszcząc brwi. Kompletnie nie kojarzyłem tej okolicy, a mieszkam w Detroit od małego.

-U mnie- mruknął krótko chłopak i wyszedł z samochodu.

Popatrzyłem z szeroko otwartymi oczami na miejsce, w którym przed chwilą się znajdował. Totalnie nie wiem, o co mogłoby mu chodzić. Podskoczyłem chwytając się za serce gdy usłyszałem stukanie w szybę. Kolejnego zawału dostałem gdy odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem cienistą postać.

Którą chyba kojarzę, chociaż jest jakoś dziwnie zamglona, pewnie przez emocje.... Ogólnie logiczne myślenie mi wysiadło...

A to już dawno.

Weź siedź cicho...

Uspokoiłem się kiedy drzwi się otworzyły i zrozumiałem, że to jedynie Blake.

Chyba aż Blake.

Widział, że źle znoszę tą całą sytuację, posłał mi uśmiech, który tylko troche pomógł mi się uspokoić. Wysiadłem z auta, a Blake zamknął za mną drzwi. Nie wiedziałem gdzie mam iść, dlatego stałem jak skończony idiota czekając, aż chłopak zamknie auto.

You Are My SunshineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz