11

87 13 6
                                    

-I to w sumie tyle... -zakończyłem cicho swoją wypowiedź. Siedziałem na trawie w rozkroku i jedną dłonią wyrywałem pojedyńcze źdźbła.

-Wow...-powiedział cicho chłopak. -Bardzo ją kochałeś, prawda?

-Nadal ją kocham...

-I tęsknisz?

-Każdego dnia- powiedziałem unosząc głowę i patrzyłem tępo w punkt przed sobą.

-Ja też za swoją tęsknię -powiedział chłopak przybliżając się do mnie.

Czyli co?  Jego mama też zginęła? Ale jak? Czy tęskni w sensie, że mieszka tak daleko? To raczej bardziej racjonalna odpowiedź...

-Dawno? -zapytałem zerkając na niego.

Czemu to powiedziałem?!

-Miałem siedem lat...

-Ale zaraz- popatrzyłem na niego uważniej- Mówiłeś, że twoi rodzicie mieszkają w San Francisco.

-No to teraz moja kolej- zaśmiał się chłopak kręcąc spuszczoną głową- Kiedy miałem siedem lat moja mama zmarła na raka. Zamieszkałem z ojcem, który porzucił nas gdy miałem mniej niż miesiąc. Zostałem zmuszony do mieszkania z zupełnie obcym dla mnie człowiekiem. Na początku było nawet dobrze. Dogadywaliśmy się, mieliśmy wspólne tematy do rozmów...ale...pewnego dnia wrócił do domu zalany w trupa. Tego dnia.... -jego głos zaczynał się łamać, ale widziałem, że stara się nad tym panować. Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać dalej- tego dnia pierwszy raz mnie uderzył....

Co on ci zrobił?!

Cholera

Cholera

Cholera

-Potem było już tylko gorzej, codziennie wracał pijany i codziennie kończyło się tym samym...kiedy miałem dziesięć lat pojechałem na weekend do bliźniaczki swojej mamy i jej męża....któregoś ranka zadała mi pytanie, które pamiętam do dziś... Mianowicie czy pamiętam swojego ojca, ale takiego normalnego. Kiedy zapytałem co to ma do śniadania, powiedziała, żebym lepiej takim go zapamiętał...bo...bo...

-Cii-mruknąłem gładząc go po plecach.

Pierwszy raz widzę go w takim stanie i trochę nie wiem jak mam się do końca zachować. Ogólnie pierwszy raz mam kogoś pocieszyć....

-Bo on nie żyje -wycharczał ocierając szybko łzy - Po pijaku wskoczył pod pociąg....wiesz, aż mi wstyd o tym opowiadać. Miałeś cudowną mamę, a ja?  Ojca samobójcę i matkę, z którą i tak nie miałem jakichś rewelacyjnych relacji...poprostu akceptowaliśmy,  to,  że przebywamy obok siebie. Ona obwiniała mnie za rozpad jej małżeństwa i zniszczenie świetlanej, bynajmniej dla niej przyszłości. A jeśli chodzi o ludzi, z którymi się wychowywałem to....jest to bliźniaczka mojej mamy i jej mąż. Ona jest całkiem spoko, ale co do niego nigdy jakoś nie miałem empatii. Lily nawet pozwalała mówić do siebie mamo, ale jak kiedyś się zapomniałem i na Marka powiedziałem tato.... A co do tego mieszkania w San Francisco, to nie skłamałem. Są tam pochowani, osobno, ale jednak. A to tak jakby tam mieszkali...biedni nie byli, więc mam ładny spadek. Nie chcę żebyś pomyślał, że mam wywalone na ich śmierć, bo tak nie jest, ale poprostu....

Patrzyłem na niego i myślałem co mogę powiedzieć. Zwykłe będzie dobrze niczego nie załatwi. Z własnego doświadczenia wiem, że to nigdy nie pomaga.

-Najwyraźniej tak musiało być....-mówię i kładę głowę na jego ramieniu.

Serio?! Tak musiało być? !
Keyden ty tak na serio czy pojebany jesteś?!

You Are My SunshineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz