-Blake proszę -szepnąłem błagalnie patrząc na chłopaka.
-Ja ciebie też -powiedział i nadal popychał mnie w stronę kuchni.
Zmiłuj się żesz człowieku.
-Blake -jęknąłem i zahamowałem butami, przez co rozległ się dosyć głośny pisk.
Założyłem dłonie na piersi i machnąłem głową, żeby poprawić niesforną grzywkę. Gwałtownie się odwróciłem i obiłem czołem o tors chłopaka.
-Keyden. -mruknął ze śmiechem patrząc jak rozmasowywuje bolące miejsce.
-Blake.
-Keyden.
No wiem, że mam zajebiste imię. Sam się nie mogę przestać nad nim zachwycać.
Ale z jego ust i tak brzmi to o wiele lepiej.
Zamknij się no...
-Blake...-zacząłem coraz bardziej błagalnym tonem.
-Keyden? -uniósł jedną brew nadal się uśmiechając.
-Nie chce tam iść...
-To nie pójdziesz -powiedział patrząc w moje oczy.
Wygrałem, wygrałem, wygrałem.
Jesteś najlepszy Blake'uś.
-Dzię..-zacząłem, jednak szybko przerwał mi pisk, który wydobył się z moich ust.
Blake poprostu schylił się delikatnie i złapał mnie. Jak gdyby nigdy nic wziął i przerzucił sobie przez ramię. Podskoczył kilka razy głośno się śmiejąc, a potem jeszcze okręcił się wokół własnej osi.
Rzygnę, no jak boga kocham zaraz nie wytrzymam...
-Co ty wyprawiasz idioto! -krzyknąłem kiedy chłopak w końcu stanął w miejscu.
Zwisałem głową w dół, a moje dłonie praktycznie dotykały podłogi. Praktycznie bo troche im brakowało.
Od kiedy trochę to ponad 20 centymetrów? Człowieku jakie ty masz wymagania....
Dobrze, już dobrze.
A moje dłonie praktycznie dotykały jego ud.No uda, a ziemia to wiesz, pfff co tam.
Spieprzaj...
Czułem, że robię się cały czerwony na twarzy, a w głowie nieprzyjemnie szumiało.
-Nie wierć się, bo cie upuszcze- zaśmiał się, a ja momentalnie spiąłem wszystkie mięśnie -Hej no, przecież tylko żartowałem.
Zażartował to bóg robiąc ciebie.
-Powiedziałeś, że nie muszę tam iść -powiedziałem robiąc naburmuszoną minę, ktorej chłopak i tak nie mógł zobaczyć.
-No i słowa dotrzymałem. Nie pójdziesz tam, poprostu zostaniesz wniesiony.
Zeusie usłysz me wołanie.....i pierdolnij w niego największym ze swoich piorunów.
Blake podskoczył, delikatnie poprawiając mnie sobie na ramieniu. Jego bark okropnie wbijał mi się w brzuch.
Powolnym krokiem skierował się do kuchni, w której panował okropny hałas.
-Hej Blake, od kiedy chodzisz ze swoim tyłkiem na ramieniu? -zapytał jakiś męski głos, a ja czułem jak cały robię się czerwony.
Boże co za wstyd....
Gorszy niż na obiedzie rodzinnym...
-Zamknij się Jeyd -powiedział ktoś inny, ale po tonacji poznałem, że to także chłopak. - Blake ma bardziej płaski tyłek.
CZYTASZ
You Are My Sunshine
Novela JuvenilKayden jest zwykłym siedemnastolatkiem, który mieszka w Detroit. Jego życie ulega kompletnej zmianie gdy zostaje wciągnięty w problemy, o których istnieniu nawet nie wiedział.Czy w nowym życiu pełnym niebezpieczeństw, problemów i nowych znajomych da...