Sabine Cheng i Gabriel Agreste byli niegdyś przyjaciółmi. Najlepszymi.
Jednak po pewnej tragedii ich osoby pałają do siebie jedynie nienawiścią.
~*~
- Czyli myślisz, że nie dam rady pobiec szybciej niż ty? - zachichotała Sabine, na co idący ramię w ramię Gabriel jedynie przewrócił oczami.
Jednak dziewczyna wiedziała, co to oznacza. I oczywiście nie przegapiłaby okazji na podroczenie się z kimkolwiek.
- Okej. Widzę, że wątpisz w me umiejętności. - Skrzyżowała ręce na piersi, drażniła go również wzrokiem.
- Oczywiście! Kto by o tym słyszał, taki przystojny chłopak jak ja - napiął mięśnie - przegrał z byle kim.
- No właśnie. Dobrze, że nie jestem byle kim - zaśmiała się i przybrała pozycję startową na długi dystans. - Liczę. Raz. - Gabriel ugiął kolana. - Dwa. - Wyciągnął nogę za siebie i prawidłowo ustawił ręce. - Start!
Gdyby ktoś wyszedłby na trasę tej dwójki, zostałby najprawdopodobniej kaleką z powodu zderzenia się z nimi. Jednak osoby przebywające w tej okolicy były już przyzwyczajone, choć nie oznaczało to, że są zadowolone.
Praktycznie codziennie te młode osoby ścigały się do szkoły, mając nawet do kilkunastu minut w zapasie. Zawsze się również o coś zakładali; lody, odrobienie pracy domowej na jutrzejszy dzień czy spędzenie miło ze sobą czasu. Byli najlepszymi przyjaciółmi, wiedzieli o sobie wszystko. Brak tajemnic i całkowite zaufanie - był to klucz do drzwi ich nieegoistycznego świata, gdzie rządziła przyjaźń. Tylko ona.
Zanim się spostrzegli, byli tuż przy szkole. Żaden z nich nie odpuszczał, lecz dało się usłyszeć nieregularny oddech Gabriela, który z każdą następną chwilą oddalał się od Sabine, aż w końcu dostrzegał jedynie jej plecy.
- Łuhu! - krzyknęła dziewczyna, stawając na ostatni schodek. - Wygrałam!
Gabriel pokonywał ostatnie metry schodów ciężko dysząc.
- Nie jadłem... śniadania.
- Aha. Mówisz tak czterdziesty ósmy raz w tym roku szkolnym. Więc nie zapomnij przynieść jakichś słodyczy, gdy będziesz do mnie szedł. O której masz wolną chwilę? - zapytała, podając pomocną dłoń, którą chłopak przyjął ciepło i ustał przy niej.
- Czekaj, niech pomyślę. - Przyłożył palce do skroni. - Odrobię lekcje i będę wolny około szesnastej.
- Okej. Dobra, choć, Audrey i Tom powinni już być.
Weszli przez bramę i ruszyli do klasy znajdującej się na pierwszym piętrze.
- A w ogóle... Wiesz, mam dzisiaj wolną chatę, bo tata znowu wyjechał wczoraj w delegację. Mówię ci, możemy pójść do mnie...
- Tym bardziej nie. - Dziewczyna wyszczerzyła twarz w uśmiechu. - Idziesz... UWAŻAJ!
- Co? - Odwrócił głowę. - NIE!
Z wielkim impetem ciało Gabriela zostało powalone na ziemię za sprawą pewnej drobnej osoby.
- A-Audrey... - powiedział zdezorientowany.
- Gabryś!
- Audrey, zejdź ze mnie.
- Gabryś!
- Głowa mnie przez ciebie boli.
- Gabryś!
- AUDREY! Ale długo cię nie było! Aż tak się rozchorowałaś? - spytała Sabine, kompletnie nie przejmując się umierającym przyjacielem, z którego teraz wygramolała się dziewczyna, by przywitać się z przyjaciółką.
- Elo, stary - odezwała się osoba, której obecność wcześniej nie została zarejestrowana przez Agreste'a oraz podała mu dłoń, której chłopak się chwycił.
- Hej, Tom.
Pogaduszki trwały w najlepsze, dopóki jedna osoba oraz jej ekipa postanowiła się nie wtrącić.
- Ooo! Czy to znowu ta banda nieudaczników? Serio, powinniście jak najszybciej zniknąć z tych obszarów, bym nie zaraziła się brzydotą. - Była to, kto by przypuszczał, Elize, dziewczyna uwielbiana przez większość szkoły, która pieniędzmi rozpalać mogłaby w kominku, a tapetą malować po ścianie.
- Odczep się od nas, Elize. Mamy lepsze rzeczy niż plucie na siebie jadem - odezwała się blondwłosa.
- Ach tak! A co ty o tym sądzisz, Emilie?
Emilie, ostatnia osoba z tej paczki, właśnie szła w stronę przyjaciół. Elize najbardziej jej nie cierpiała przez to, że miała nieskazitelną urodę i więcej rozumu w głowie. No co poradzić...
- Hę? - powtórzyła ze złośliwym uśmiechem.
Dziewczyna spojrzała na tapeciarę z ukosa.
- Okres masz czy co?
Elize nie wiedziała, co odpowiedzieć. Najpierw jej usta tworzyły literę "o", później zastąpił ją grymas, a na końcu sarkastyczny śmiech.
- Rozbawiacie mnie do łez, lecz dla twojej wiedzy, na takie osoby jak wy - całe życie.
- Współczuje matce. Codziennie sprzątać taki wylew i patrzeć na tą twoją mordę.
Elize zamarła, jak większość osób za nią.
- Ja... Ja... Jeszcze się wam za to dostanie! Popamiętacie mnie! - Wymachiwała palcem wskazującym i uciekła.
- Za chwilę dzwonek na rosyjski, idziecie? - zapytała z uśmiechem nowoprzybyła.
- Ale to było ekstra! - Razem z Tomem przybyli sobie piątkę, z Gabrielem dziewczyna rzuciła jedynie zwykłe "hej", a z przyjaciółkami się przytuliła.
Gdy skończyli, ruszyli do klasy i zajęli swoje miejsca. Oczywiście Sabine siedziała z Gabrysiem i nie skończyła rozmawiać nawet wtedy, gdy pani weszła do klasy i zwróciła jej trzeci raz uwagę.
- Dość tego, Sabine! Wy dwoje - Wskazała na nich palcem. - Do odpowiedzi! Na środek, już!
Podczas, gdy szli, nauczycielka wzięła kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Po co miałaby psuć sobie poranek!
- No dobrze. Sabine, Gabriel, z racji tego, że mam dobry humor, zadam wam jedno pytanie. Jeśli na nie odpowiecie, wrócicie do ławek, a jeśli nie - do dyrektora. Zrozumiano?
- так.*
- Agreste, nie bądź taki do przodu.
- это должно быть понято, мадам.**
- Wymieńcie za co Paweł Aleksjejewicz Czerenkow i Nikołaj Giennadijewicz Basow dostali nagrodę Nobla.
Przyjaciele spojrzeli na siebie, a na ich twarzach wdarł się uśmiech.
- To akurat jest łatwe - skwitował chłopak - Pierwszy dostał za wynalezienie stanu umysłu...
- A drugi za dziesięciotysięczne przekroczenie graniczy trzeźwości.
Nauczycielka w tamtej chwili stała się burakiem i choć zapewniała siebie, że ten dzień będzie miły, wykrzyknęła:
- Do dyrektora! JUŻ!
Pośpiesznie wzięli plecaki i wyszli z klasy, cały czas chichocząc pod nosem, tak jak reszta klasy.
- Matka mnie zabije, ale warto było - stwierdziła Sabine.
- Zdecydowanie. - I przybili sobie piątki, idąc powolnym krokiem w stronę gabinetu dyrektora.
~*~
*tak
**ma się rozumieć, proszę paniI'm back guys!
Podoba Wam się to, iż czasami będą rozdziały o młodych Sabine I Gabrysiu?Słyszę, że Tak :D
I no w sumie to tyle!
Jej!
Następny rozdział za tydzień!Ja
CZYTASZ
Miraculous | Przeciwieństwo szczęścia
FanfictionWielki kataklizm przyniósł dużo smutku i strat. Ludzie masowo umierali na nieznaną chorobę, która przybyła wraz z niszczycielskim meteorytem. Dopiero po kilku latach zmagań udało znaleźć się lekarstwo i ocalić społeczeństwo, dając początek nowej erz...