Rozdział 8.2

150 13 6
                                    

- Czy słyszałaś głos? - powtórzyła raz jeszcze.

Marinette przez tą króciutką chwilę czuła ból, tak niewyobrażalny jak lawa zabijająca miliony ludzi w ciągu paru minut. Czuła cały strach, nienawiść, smutek, przerażenie w postaci małego kłebka wielkiej udręki. Ale czy coś słyszała? Tak. Choć te dźwięki przypomniały bardziej szum czy dzwonienie delikatnych dzwoneczków - trzeba byłoby się bardzo wsłuchać, wyobrazić sobie to, co chciały powiedzieć przez melodię. I Marinette, która rozpaczliwie nie myślała przed chwilą, usłyszała z tych dzwoneczków żadną miłą piosenką kojącą uszy. To było coś w stylu: Dorwę... Cię...

- Nie jestem pewna. - Taka właśnie była. Przecież mogła sobie to wyobrazić. Miała bujną wyobraźnię. Nie chciała również zamartwiać mamy. Podczas wyjazdu nie jest jej to do niczego potrzebne, dodatkowy stres.

Matka zmrużyła oczy, patrząc na nią. Myślała, choć nie była pewna swojej odpowiedzi. Jej wzrok po chwili jednak złagodniał. Wypuściła powietrze, które bardzo łapczywie trzymała i powiedziała:

- Gdybyś coś słyszała, pomyślałabym, że Władca Ciem próbował włamać się do twojej głowy. - Marinette wstrzymała oddech. Czy dzwonki do tego "coś" się zaliczają? - Lecz jeśli ten ból głowy znowu się powtórzy, to napisz do mnie lub powiedz. Bardzo się o ciebie boję.

- Niepotrzebnie. - Dziewczyna się uśmiechnęła. - A teraz już nie zawracaj sobie głowy mną i idź się spakuj, dobrze?

Czarodziejka westchnęła.

- Dobrze. - I wyszła z pomieszczenia, zostawiając po sobie jedynie martwą ciszę. Nie koiła ona nerwów, bardziej je rozmnażała, jakby się z dziewczyną, która została w pokoju, bawiła.

Marinette siedziała i siedziała, a jej myśli były całym tym kłębkiem. Rozwijała go powoli, by przypadkiem za mocno nie szarpnąć i nie pogorszyć sytuacji.

Po kilku minutach otworzyła oczy i zobaczyła, że na parapecie siedział motyl. Jego iskrzące się niczym jedwab w blasku księżyca skrzydełka, sprawiały wrażenie jedynej radosnej rzeczy w pokoju.

Wstała i podeszła do okna, próbując dotknąć go, jednocześnie nie płosząc. Wyglądał na takiego delikatnego.

Udało jej się, wzięła owada na palec, który jakby był magiczny i wywołał uśmiech na twarzy zastępczyni czarodziejki.

Tylko jedno pytanie rozbrzmiewało jej w głowie, choć powiedziane przez jej usta brzmiało o wiele radośniej:

- Czy to "coś" stworzyłeś ty, motylu?

~*~

Te piątkowe popołudnie miało toczyć się tą samą rytuną, co zawsze.

Na szczęście Marinette temu zapobiegła.

- To do zobaczenia wszystkim! - krzyknęła - A ty, Nino, chodź ze mną na chwilę.

Mulat nieco zdziwiony przystanął na propozycję dziewczyny z jednego, prostego powodu - właśnie teraz chcieli wcielić w życie plan zbadania szczęścia Adriena. I tak! To przecież jest całkiem normalne!

Odeszli parę kroków od dwójki przyjaciół, którzy wymienili krótką wymianę zdań.

- Wiesz, o co im chodzi? - spytała Alya, patrząc się pytająco na Adriena.

- Ani trochę.

"Szpiedzy" zatrzymali się za murkiem.

- Nino, czyli zgodnie z planem, ja idę na lewo, a ty na prawo?

Miraculous | Przeciwieństwo szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz