4. Chyba nigdy nie czułam się bezpieczniej.

47 7 6
                                    

Był kwietniowy poranek, koło godziny 7:30. Planuję za kwadrans wyjechać do szkoły, jednak rodzice zmusili mnie, żebym poczekała jeszcze chwilę, w końcu dzisiaj wyjeżdżają i chcą ponownie przypomnieć, gdzie zostawili pieniądze, nowe butelki gazu pieprzowego, zapasowe klucze od domu i inne podobne rzeczy. 

Stałam w głównych drzwiach oparta o nie leniwie, z rękami skrzyżowanymi na brzuchu. Tata dźwigał walizki, pakując je do bagażnika samochodu, natomiast mama szukała czegoś w swoim podręcznym bagażu. Po chwili poszukiwań podeszła do mnie ze zmarszczonymi brwiami, na co ja wyprostowałam się szybko. Wyciągnęła do mnie rękę podając mi tabletki, od razu przeczytałam etykietkę na której wyraźnie pisało, że są to tabletki antykoncepcyjne...

- Bym zapomniała. - Powiedziała posyłając mi ostrzegawczy wzrok. 

- Mamo! - Zawołałam za nią, kiedy tylko się odwróciła idąc w stronę samochodu. Wyrzuciłam opakowanie tabletek za swoje plecy, upadły z hukiem na ziemię. Brayan, który właśnie zmierzał w stronę drzwi, pochylił się i podniósł pełne opakowanie tabletek na co prychnął cicho pod nosem, odstawiając je na sąsiednią szafkę stojącą obok drzwi. Przewróciłam oczami widząc jego rekacje z powrotem obserwując rodziców, którzy zapninali Sally i Betty w fotelikach.

Odwozili je do pani Scarlett z czego bardzo się cieszę.

- To kiedy melanż? - Zapytał brat, uśmiechając się, mówiąc i machając do rodziców jednocześnie. Robiłam to samo, stojąc obok znacznie wyższego brata.

- Zapomnij. - Odpowiedziałam, zamykając po nas drzwi. W końcu pojechali, cały dom jest do mojej dyspozycji...

- No bez jaj. Mamy nie korzystać? - Oburzył się Brayan składając ręce w geście modlitwy. - Błagam... - Upadł przede mną na kolana próbując naśladować nasze siostry kiedy bardzo o coś proszą. Jednak, w żadnym stopniu ich nie przypomniał. Wyglądał żałośnie.

Po dłuższej chwili milczenia zgodziłam się z niechęcią. Nienawidzę sprowadzania jego znajomych do naszego domu. Muszę zamykać wtedy mój pokój na klucz, żeby nikt nie zabłądził w moim łóżku z osobą towarzyszącą jak na poprzedniej imprezie... Sami wiecie, chciałam położyć się około 3 nad ranem do łóżka jednak wchodząc do pokoju natknęłam się na parę kochającą się w MOIM łóżku.

Nie chcę powtórki z rozrywki.

- Niech ci będzie. - Zgodziłam się, na co brat wydał głośny okrzyk radości wstając na proste nogi. Ruszył w stronę salonu tanecznym krokiem na co ja uśmiechnęłam się pod nosem.

Wyciągnęłam telefon z przedniej kieszeni bluzy wybierając numer do Vanessy.

- Hej! - Zaczęłam, słysząc jej głos po drugiej stronie słuchawki. - Brayan chce zrobić dzisiaj imprezę, wpadnij i zrób to co zwykle. - Powiedziałam bawiąc się kosmykiem rozpuszczonych włosów, stojąc przed głównymi drzwiami. Usłyszałam krótkie "Okej" po czym posłałam jej cmoknięcie, któro odwzajemniła.

Zawsze proszę Vans, aby stworzyła konwersacje na facebooku, gdzie doda wszystkich, których zaprasza w moim imieniu na domówkę. Jest to najlepszy przekaz informacji, dlatego zawsze go stosujemy. Dlatego mówiąc "Zrób to co zwykłe" miałam na myśli oczywiście konwersacje.

I tak, nadal uważam, że robienie imprez w środku tygodnia jest nierozsądne.

Ruszyłam w stronę salonu gdzie Brayan właśnie grał na padach, nawet nie wiem w jaką grę i mało mnie to interesuje. Usiadłam wygodnie na duży, skórzany fotel zabierając bratu popcorn.

- Liam będzie. - Oznajmił, nie spuszczając wzroku z telewizora.

Na jego słowa odkaszlnęłam głośno, bijąc się po plecach. Zadławiłam się na tę informację popcornem co nie było przyjemnym doświadczeniem.

You trust me, please. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz