Rozdział 1

1.2K 37 6
                                    

To mój ostatni dzień w mojej ostatniej szkole, koniec pierwszego semestru. Praktycznie ostatni dzień w tym mieście. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mam tutaj przyjaciół, miałam z nimi tyle planów, a teraz wszystko po prostu poszło się walić.

Tego dnia muszę się ze wszystkimi pożegnać, brak mi słów. Niesety, czasu nie cofnę. Boje się nowego miejsca. Jednak wszystko tutaj znam, tam nic.

Wsiadam ostatni raz w autobus który ma mnie podwieźć do szkoły. Mam łzy w oczach, będę tęsknić tutaj za wszystkim.

Wchodzę do szkoły, może nie najlepszego miejsca na całym świecie, wiele smutnych wydarzeń, ale i także pięknych wspomnień, które stworzyłam razem z moimi przyjaciółmi. Wkładam kurtkę do szatni, zmieniam buty i idę pod salę, w której mam pierwszą lekcję. Widzę swoją przyjaciółkę, witam się z nią. Nie wiem co mam powiedzieć.

- Cześć, co tam?- W końcu się odzywam.
- Nie jest źle. Macie już wszystko spakowane? Na prawdę musicie wyjeżdżać?
- Wiesz dobrze, że zrobiłabym wszystko żeby tu zostać i nigdzie nie wykeżdżać.
- Mam nadzieje, że będziesz nas tu czasem odwiedzać i nie zapomnisz o nas.
- Proszę cię! - Uśmiecham się do niej i obie śmiejemy się do siebie. - Was nie uda mi się zapomnieć!

Dzwoni szkolny dzwonek. Głośny jakby chcięli abyśmy ogłuchli na dobre. Może nawet mają taki zamiar.

Lekcja mija mi szybko, aż za szybko. Mam jeszcze tylko 6 lekcji i żegnam się z tym budynkiem na dobre. Może to i dobrze, nigdy nie byłam zadowolona z tej szkoły. Nie dostałam się na profil na który chciałam. Mimo wszystko dzięki tej przeprowadce będę na profilu, na którym od początku chciałam być. Mimo, że różni się tylko jednym przedmiotem jest sto razy lepszy.

Rozmawiam ze swoimi przyjaciółmi. Nie chcę rozmawiać o tej przeprowadce z nikim. Mam już dość rozmawiania o tym. Chciałabym na chwilę o tym zapomnieć i po prostu żyć jak żyłam wcześniej.

Kolejne lekcje i przerwy mijają szybko, teraz mam lekcję z panią wychowawczynią. Miło mnie przywitała i spytała jak się sprawy mają. W sumie to już koniec. Koniec wszelkich lekcji. Koniec z tą szkołą. Pożegnałam się z większością stąd na dobre. Może to i dobrze może i nie. Wypakowywuje wszystkie rzeczy z szafki i zmierzam na autobus powrotny do domu. Wkładam słuchawki do uszu i włączam moją ulubioną muzykę. Momentalnie łzy pojawiają się w moich oczach. Powtórze to już milionowy raz. Noe chcę stąd wyjeżdżać.

***
Wchodzę do domu, kłade kurtkę na schodach. Idę sprawdzić czy wszytsko spakowałam, i czy jestem gotowa na długą podróż z dala stąd.

Mama woła mnie do salonu, schodzę do niej.

- Spakowałaś wszystko? - Pyta się nie śmiało widząc moje rumieńce na twarzy, widać, że nie jestem najszczęśliwsza.
- Tak. O której wyjeżdżamy? - Uśmiecham się do niej, aby myślała, że jednak jest wszystko dobrze, bo mimo, że nie chcę stąd wyjeżdżać, przprowadzka nie wyrwie na mnie większego znaczenia.
- Za około dwie godziny. Musimy się upewnić, że wszystko zabraliśmy.

No więc tak to wygląda. Przed domem stoi wielki samochód ze spakowanymi rzeczami. Za dwie godziny, będziemy jechać kolejne kilka godzin i dostać się do nowego domu. Kompletnie nowego miejsca, którego nikt nie zna.

Jedziemy już kolejną godzinę. Zrobiło się już ciemno i ciężko mi już czytać książkę. Chyba pójdę spać, to będzie najlepsze rozwiązanie, po prostu obudzę się na miejscu.

Ktoś potrząsa mnie za ramię, okazuje się, że to mój tata.
- Wstawaj Leah, jesteśmy na miejscu.
- Już?
- No tak, wychodź już. Musimy wynieść materace na których prześpimy tą noc.
- Już wychodzę.

Wnieśliśmy materace do naszego nowego domu. Jest trochę mniejszy, są inaczej rozmieszczone pokoje. W tym momencie wszyscy są tak zmęczeni, że po prostu kładziemy swoje materace na podłodze w salonie i padamy na nie. Nie mamy kompletnie siły. Jutro będzie bardzo męczący dzień. Trzeba będzie wszystko wypakować.

Wstałam około 9.30, czuję się kompletnie wyspana. Siadam na materacu i rozglądam się dookoła. Nie ma moich rodziców. Pewnie zaczęli jużrozpakowywać samochód. Wstaję i idę korytarzem i zaglądam do każdego pomieszczenia, zaglądam do jednego z nich i znajduje swoich rodziców.

- Hej, chcesz coś zjeść? - Pyta się mnie mama.
- Pewnie, zrobisz mi kamapkę?
- Już robię, kochanie. Twoja siostra dalej śpi?
- Przynajmniej spała kiedy ja wstałam.

Siadam koło nich, bo mimo wszystkiego w między czasie przynieśli krzesła i siedzieli przy blacie kuchennym.

Przez cały dzień nic się właściwie nie działo oprócz umeblowywania całego domu. Dalej mamy wiele pudeł w salonie, ale przynajmniej nie ma już niczego w samochodzie. Umeblowałam swój pokój prawie tak samo jak swój poprzedni. Przez chwilę czuje się jakbym wcale się nigdzie nie wyprowadziła. Jestem w swoim starym domu i wszystko jest takie jak było.
Próbuję zasnąć ale nie mogę. Jest sobota, a ja w poniedziałek idę do nowej szkoły, nie wiem czego się spodziewać. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Nie mogę zasnąć, ale po jakimś czasie, udaje mi się.

Nie zawsze jest łatwo.|Harvey CantwellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz