~Oczami Lloyda~
*By Gwiazdeczka*- Jak możesz mi to robić?! Jesteś okrutny! - krzyknął mi Jay do ucha.
- Oj, cicho. Po prostu nie umiesz przegrywać, Jay! - odpowiedziałem i zaśmiałem się. Przecież może być chociaż jedna gra na konsoli, w której jestem lepszy od niego.
- Nie macie przypadkiem innych problemów? - do rozmowy wtrącił się Cole, który stał za kanapą i oglądał nasze rozgrywki w ,,Ataku na Kosmos III".
- A mamy jakieś problemy? - zapytał Kai, który właśnie robił sobie kawę w kuchni.
- Nie było pytania - poprawił się Cole, unosząc ręce w obronnym geście. Wtedy zobaczyliśmy Zane'a wchodzącego do pokoju:
- Sensei powiedział, że mamy przyjść na salę treningową i zacząć ćwiczenia.
- Nie! Akurat teraz ogrywam Lloyda! - krzyknął Niebieski Ninja.
- Chyba żartujesz! Nie masz ze mną najmniejszych szans!
- Wyłączcie grę, Sensei na nas czeka - stwierdził Kai głosem nieznoszącym sprzeciwu, dopijając szybko gorącą kawę.
- Zrób save'a, skończymy to później - szepnąłem Jayowi na ucho i wstałem z kanapy. Poszliśmy grupą na salę treningową.~Oczami Zane'a~
*By Czesieł*Chociaż tak naprawdę nie musimy już bronić miasta, Sensei wciąż każe nam trenować tak, jak wcześniej, a czasem nawet trochę bardziej. Pewnie ma na uwadze to, jak bardzo niektórzy z nas się rozleniwili... Z drugiej strony trudno im się dziwić. Wreszcie mamy spokój i aż nadmiar czasu. Czasem nie wiemy wręcz, co ze sobą zrobić, dlatego wygląda to w taki sposób.
Wyraz twarzy Senseia Wu nie był wcale spokojny, chociaż większość drużyny zdawała się tego nie zauważyć:
- Stało się coś, Mistrzu? Jakieś nowe zagrożenie? - spytałem. Czasem wręcz brakowało mi złych sił, które chciały zniszczyć lub zawładnąć naszą krainą. Treningi stawały się nagle takie bezcelowe, skoro już od wielu miesięcy nie mieliśmy kogo bronić ani z kim walczyć. Z samych naszych mocy korzystaliśmy już tylko do przyziemnych rzeczy. Na dobrą sprawę przestaliśmy być użyteczni dla społeczeństwa.
- Żadnych wieści, ale jeśli przestaniecie ćwiczyć, to wypadniecie z wprawy i nie pokonacie nawet manekinów treningowych - zauważył Wu. - Zaczynajcie.
- Tak jest, Sensei! - zasalutowaliśmy i ruszyliśmy na tor przeszkód. Te treningi były jedynym sposobem na wrócenie pamięcią do dawnych czasów. Wyglądają niemal tak samo od zawsze, tyle że teraz jesteśmy zwinniejsi, szybsi i silniejsi, a nasz wygląd również sporo się zmienił: nowe stroje, więcej mięśni (poza mną, bo to niemożliwe)... Przede wszystkim jestem teraz tytanowy i nie przykrywam tego warstwą niewiadomo czego, a Cole jest duchem.
W każdym razie treningi, choć takie monotonne, praktykowaliśmy dalej. Radziliśmy sobie świetnie, ale motywacja była coraz mniejsza.
- Sensei, a gdzie są dziewczyny? - zapytał Kai, unikając uderzenia przez wielką belkę.
- W kuchni. Chciały zrobić wam obiad, gdy skończycie trening.
- Jedzenie! - ożywił się Cole, który stojąc w miejscu, przenikał przez wszystkie przeszkody, zamiast je przeskakiwać i dopiero na dźwięk jednego ze swoich ulubionych słów, zaczął ćwiczyć na poważnie.
- To świetnie, ostatnie kilka dni jadłem tylko chipsy i popijałem Colą - wyznał Jay, prawie przewracając się na plecy.
- Zrobiłeś na mnie piorunujące wrażenie - zaśmiał się Kai.
- Oj, bo zaraz spłonę w blasku mej chwały - odpowiedział Mistrz Błyskawic.
- Widzę, że panowie w swoim żywiole, a humorki dopisują. Poćwiczcie sobie może jeszcze z dziesięć minut - Sensei Wu usiadł na krześle postawionym przy wejściu do naszej sali treningowej i zalał torebkę herbaty wrzątkiem. - A ja sobie popatrzę. Na obiad będą naleśniki. Mm... Jaki piękny zapach!
- Sensei! - krzyknęliśmy równo z oburzenia.
- No co? - zapytał zdziwiony i upił łyk naparu. - Naleśniki naprawdę pięknie pachną - zrobił wdech. - Mm... I będą z czekoladą... - Udawał, że nie wie, o co nam chodzi i dalej opisywał cudowną woń ulatniającą się z kuchni.
- Ja po prostu nie wytrzymam! - stwierdził Mistrz Ognia, odkładając drewniany miecz, którym przed chwilą pokonał manekina.
- Kai, wciąż nie udało ci się zapanować nad twoją niecierpliwością. Odczekaj jeszcze kilka minut - Wu próbował ukryć swój szeroki uśmiech, zakrywając kubkiem usta, ale to nie pomogło. Wiedzieliśmy, jak bardzo jest mu do śmiechu.
- Chłopcy, obiad! - krzyknęła Nya z wnętrza domu. Natychmiast zeszliśmy z toru treningowego i wbiegliśmy do kuchni, rzucając się na naleśniki jak sępy na padlinę.
- Kai, Jay, Lloyd, wynocha pod prysznic - zarządziła Misako.
- A dlaczego Cole i Zane... No dobra, nic nie powiedziałem - Zaczął mówić Jay, ale po chwili cofnął swoje słowa i popędził pod prysznic jako pierwszy, bo wiedział, że Cole, który usiadł już przy stole, nie tak prędko zaspokoi swój apetyt, chociaż do życia wcale jedzenia nie potrzebował... A mąż Nyi przecież chciał zastać coś na stole.
- Ja po Jayu! - krzyknął Lloyd, stając pod drzwiami łazienki.
- Po moim trupie! - wrzasnął naprawdę głośno Kai i przepchnął przyjaciela kilka metrów od wejścia.
- Hej, gupiki, po co te przepychanki? Jedzenia starczy dla wszystkich, pomyślałyśmy o tym - wyjaśniła Lilianne, mieszając na krześle kolejną porcję ciasta.~Oczami Misako~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*Wszyscy najedli się do syta. Byli wyluzowani i szczęśliwi, jak to mieli w zwyczaju. Wyjątek stanowił teraz tylko mój syn, który tak nostalgicznie, jakby w jakiejś niewysłowionej tęsknocie, spoglądał na resztę drużyny i ich drugie połówki. Postanowiłam, że z nim porozmawiam.
- Lloyd, masz może chwilkę? - zapytałam.
- Yhym - potwierdził. - A co?
- Chodźmy na spacer - poprosiłam. Chwilę później wychodziliśmy już z bazy.
- Nie idziemy tylko po to, żeby się przewietrzyć, prawda? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytał.
- Dobra, przejrzałeś mnie. Martwię się o ciebie. Chodzisz taki smutny cały dzień - wyznałam, co miałam na myśli i westchnęłam. Wiedział, że nie wywinie się kłamstwem i będzie musiał odpowiedzieć mi, co leży mu na sercu.
- Oni wszyscy są szczęśliwi, czuję się przy nich taki samotny...
- Chodzi o to, że każdy z nich ma dziewczynę? Przecież przyjdzie jeszcze na ciebie czas, nie musisz się tym przejmować - powiedziałam.
- Wcale nie o to mi chodzi! - podniósł głos, ale po chwili się uspokoił. - No dobra, właśnie o to. Ale to dziecinne i głupie, żeby im zazdrościć - odparł.
- Och, Lloyd. To nie jest ani dziecinne, ani głupie... Ale jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to znajdź sobie kogoś. Sam wiesz, jak wiele dziewcząt chciałoby chociaż móc cię zobaczyć - Zatrzymałam się i pokazując na ulicę, wzdłuż której chodzili przechodnie, zatoczyłam dłonią koło. Chłopak jednak nic nie odpowiedział. Włożył dłonie w kieszenie spodni i chciał zawrócić do bazy, ale ktoś mu zagrodził drogę:
- Przecież to Lloyd! Lloyd Garmadon! Zielony Ninja! On tu jest! - krzyknęła dziewczyna. Na początku chciałam się zaśmiać i powiedzieć: ,,A nie mówiłam?", ale zrezygnowałam z tego, gdy zauważyłam minę mojego syna. Wyglądał, jakby był wściekły i smutny zarazem. Po chwili wzniósł się w powietrze w wirze Airjitzu i przeleciał nad swoją fanką. Gdy wylądował, ruszył sprintem do domu, a ja powędrowałam za nim.
Dziewczyna otrząsnęła się dopiero po chwili, najwyraźniej uświadamiając sobie to, co usłyszała. W ten sposób rozpoczęła się medialna burza o tym, jaki Lloyd czuje się samotny...I tym oto rozdziałem witamy was w fabule tej (świetnej lub nie) książki. Tęskniliście za tym szajsem, co? XD Liczymy na aktywność :*
CZYTASZ
Zakazana Miłość 3 (Ninjago)
Fiksi PenggemarWitajcie w trzeciej i na 89% ostatniej części Zakazanej Miłości ^^ Kraina Ninjago nie jest zagrożona. To najlepszy czas na trochę przerwy od bezustannych walk i ochrony tego, co cenne; Czas na refleksje i rozwiązywanie zagadek z przeszłości; Czas na...