Rozdział 3

318 26 10
                                    

~Oczami Kaia~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Ledwie minęło południe, a ja już wróciłem do domu. Wszystko przez to, że cała moja randka ze Skylor utrzymana była w napiętej atmosferze. Dałem jej różę, mówiłem czułe słówka, całowałem... Ale przecież byłem strasznie zdenerwowany tym, co Nya tak z nagła mi wyznała. Ciąża. Skylor widziała, że czymś się martwię i powiedziała, że mam wrócić do domu, żeby odpocząć i się uspokoić. Nie było w tym nic złego. Przecież spędzałem z nią większość mojego czasu. Na randki chodziliśmy średnio raz w tygodniu, a poza tym od poniedziałku do piątku pracowaliśmy razem w knajpie.
   Poszedłem spowrotem do bazy, jak prosiła mnie o to moja dziewczyna. Położyłem się na łóżko chciałem odpocząć, ale nie było mi to dane. Chwilę ciszy przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, a następnie podobny dźwięk dochodzący od strony pokoju Lloyda. Jemu chyba też nie udała się randka.
   Na początku pomyślałem, że lepiej będzie dać mu spokój i nie dopytywać o nic, ale po chwili namysłu stwierdziłem, że komuś przecież musi się wygadać. Niechętnie zrezygnowałem więc z drzemki, wstałem i podszedłem do wejścia do pokoju przyjaciela. Zapukałem. Odpowiedziało mi ciche ,,Yhym", które uznałem za zgodę na moje odwiedziny. A nawet, jeśli tak nie było, to i tak bym wszedł.
   - Wszystko w porządku? - zapytałem, zamykając drzwi za sobą.
   - Tak, oczywiście. Randka była świetna, ja nie jestem teraz w butach i kurtce na łóżku, a ty wciąż spokojnie liżesz się ze Skylor - odparł, wciskając twarz w poduszkę.
   - Ej, ta ostatnia uwaga była niepotrzebna. Poza tym to było pytanie retoryczne. Przecież widzę, że coś jest nie tak - przyznałem i postąpiłem kilka kroków w stronę wtulonego w pościel Zielonego Ninja.
   - Dobra, Kai. Chodź, usiądź. Opowiem ci dokładnie, jak to było. Tylko sza, nikt nie może znać prawdziwej wersji. - poprosił. Posłuchałem go od razu.
   - Mi też dzisiaj randka nie wyszła, nie martw się.
   - Kai, problem w tym, że mi nie udało się PRZEZ CIEBIE - stwierdził, wymawiając wyraźniej swoje ostatnie słowa.
   - Przecież mnie tam nie było! Nie zwalaj na mnie wszys... - wtedy mi przerwał i sam zaczął mówić:
   - Nie wyszło mi, ponieważ zastosowałem się do twojej rady.
   - Zaciekawiłeś mnie. Opowiadaj - założyłem ramiona na siebie i spojrzałem na Lloyda w oczekiwaniu na to, co powie.
   - Zaraz po tamtej burzy medialnej dostałem mnóstwo listów od zakochanych fanek. Przeczytałem je wszystkie. Jedna mnie zaintrygowała. Napisała, że jesteśmy tylko bandą dresiarzy z supermocami, a na końcu stwierdziła, że mimo tego bardzo chętnie się ze mną spotka. Była inna. Wtedy zastosowałem twoją radę. Mówiłeś kiedyś, że dziewczyny lubią robić z siebie twarde sztuki. Nieraz kochają, a zachowują się, jakby nienawidziły - przyznał.
   - Moja rada była dobra. To ty stosujesz jakieś nadinterpretacje. Jak nie rozróżniasz hejtu od podrywu ,,na wredną (tudzież ,,hej, jestem tsundere")", to już nie moja wina - miałem rację, tylko że on nie potrafił zrozumieć tego, że dziewczyny lubią, jak się je zdobywa. Wtedy przynajmniej widzą, jak bardzo chłopakowi zależy.
   - Pozwolisz, że przejdę do sedna? - zadał pytanie, ale nie oczekiwał odpowiedzi i po chwili zaczął mówić dalej. - Umówiłem się z nią i przyszedłem na miejsce naszego spotkania. Wyglądowo była niczego sobie (jak na randkę w ciemno), jednak z charakterem było nieco gorzej. W twarz wygarnęła mi wszystko, co myślała o Ninja. Nawet nie mrugnęła okiem, gdy wymyślała coraz to nowe uwagi. Krzyczała, że na czas pokoju jesteśmy bezużyteczni, a żyjemy w luksusie, który zdobyliśmy za ratowanie elit Ninjago City, własnych przyjaciół i rodzin oraz siebie nawzajem. Gdyby zaś zagrożenie nas nie dotyczyło, nawet byśmy nie użyli supermocy, żeby pomóc cywilom - skończył. Teraz nie mogłem już określić czy jest bardziej smutny, czy wściekły. Szybko zaplanowałem odpowiedź, która ubezpieczy mnie na obie te opcje:
   - Lloyd, a powiedz mi... Jest tak? W czasie pokoju czekamy tylko na kogoś, kogo moglibyśmy pokonać, bo wcale tego pokoju nie chce. Zawsze łagodziliśmy sytuacje kryzysowe i ratowaliśmy tych, którzy byli w niebezpieczeństwie. Bez względu na to, kim byli. A to już inna kwestia, że każdy przestępca chce zniszczyć w pierwszej kolejności nas i to, co kochamy. Z kolei moce, które otrzymaliśmy, są darem od Pierwszego Mistrza Spinjitzu i mamy je właśnie po to, by ratować tych wszystkich ludzi - podsumowałem. Byłem bardzo poważny. Może aż trochę za bardzo.
   - Masz rację. O luksus przecież też nie prosiliśmy! Znaczy... Podoba mi się to, ale wcale tego nie chcieliśmy! Sami nas obdarowują! - odpowiedział Lloyd, zyskując motywację. W duchu śmiałem się z jego wypowiedzi, ale z zewnątrz dałem po sobie poznać tylko, że w pełni się z nim zgadzam. Spełniłem swoje zadanie, wsparłem go tak, jak należało. On zaś dodał:
   - Dzięki, Kai - jakby czytał mi w myślach... Po chwili wstał. Zdjął buty i kurtkę, zaniósł je na korytarz i wrócił do pokoju.
   - Mam sobie iść? - spytałem. Nie był zły ani nic takiego. Po prostu na wyczucie wiedziałem, kiedy powinienem to robić. Inna sprawa, że nie zawsze mnie to obchodziło.
   - Nie, ale możesz zwołać wszystkich do salonu - poprosił.
   - Chcesz z nimi o czymś porozmawiać?
   - Nie. Nudzi mi się. Moglibyśmy razem jakieś filmy pooglądać - przyznał, otwierając komodę i wyjmując z niej kilka paczek prażonej kukurydzy. - Ja zrobię popcorn.
   Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Po chwili wszyscy, którzy byli w domu, siedzieli na krzesłach, kanapie i fotelach przed zajmującym całą ścianę telewizorem.

Zakazana Miłość 3 (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz