Rozdział 20

659 63 14
                                    

                                                                       Wow! To już dwudziesty!

______________________________________________________________________________

Clementine

 Ciekawe, który dzisiaj jest.....

Jak długo tu jestem?

Czy kiedykolwiek się stąd wydostane?

Czemu Morgana i jej najemnicy dalej mnie tu trzymają?!

Miliony pytań chodziło mi po głowie... Tak szczerze to na razie nie widziałam nikogo oprócz Erica. To dosyć podejrzane... Chociaż? Chyba jednak wolę widzieć tylko Erica. Widzę w jego oczach, widzę ,że żałuje wszystkiego złego co mi zafundował ze swoją Matką...

Czy nie jestem szalona, że chce mu wybaczyć?

 Miał rację mówiąc, że czasem robimy rzeczy tylko dlatego, że mają związek z naszą rodziną. Rodzina... Czy jeszcze kiedyś ją zobaczę?

 Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

- Clementine? Chodź za... Płakałaś?- Eric błyskawicznie znalazł się koło mnie.

 Szybko wytarłam policzek.

- Nie, n-nie wszystko w porządku- odpowiedziałam

- Yhm... Uważaj bo jeszcze w to uwierzę- zaśmiał się smutno

- Ehh... Tęsknie za rodziną...- stwierdziłam krótko patrząc mu prosto w te hipnotyzujące szmaragdowe oczy.

- Chyba, Chyba mogę coś na to poradzić... - uśmiechnął się złośliwie- A teraz chodź. Moja mama kazała mi Cię przyprowadzić - skończył smutnym tonem.

Przed oczami przemknęły mi obrazy z labolatorium. Ból, ból i więcej bólu niż się spodziewasz. Eric to chyba zauważył.

- Obiecała mi, że nie spadnie Ci włos z głowy- uśmiechnął się słabo.

- Yhm...- przytaknęłam i ruszyłam do drzwi- Prowadź...- chciałam być silna. Tak bardzo chciałam ale miałam nogi jak z waty.

Szliśmy tymi samymi korytarzami co do pryszniców ale tym razem minęliśmy je. Chyba bym upadła gdyby Eric mnie nie podtrzymał. Strach mnie paraliżował.

 Doszliśmy do metalowych drzwi . Z przerażenia nie mogłam przeczytać nawet tabliczki na drzwiach. Pewnie na niej było coś w stylu ,,Sala tortur" lub ,,Nie wyjdziesz stąd w całości". Tak właśnie to...

- Jak wyjdziesz... Będę tu czekał- po czym ścisnął moją dłoń i zniknął za innymi drzwiami po prawej.

 Właśnie wtedy zorientowałam się jak bardzo mi ufa. Zostawił mnie przed drzwiami samą. Mogłam uciec. Mogłam. Ale tego nie zrobiła. Dlaczego? Nie wiem. Nie chciałam go zawieść... Zamiast ucieczki pchnęłam metalowe drzwi.

 Pierwsze co to uderzył mnie zapach detergentów czyszczących. Cały pokój był biały.

 No kto by się spodziewał, że taki będzie?

Pod ścianami stało wiele szaf, szafeczek, a za przeszklonymi półkami stało wiele próbek różnych cieczy. Na samym środku pokoju był wielki metalowy stół z pasami, a nad nim wisiała lampa, podobna jak u dentysty.

- No hej kochanie...- usłyszałam znajomy, przesłodzony głos- A więc mój syn wykonał zadanie... Dobrze.

- Morgana...- wykrztusiłam.

The Elements- Żywioły ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz