Rozdział 13

892 63 43
                                    

- Wstawaj!- obudził mnie krzyk Chloe.
- Przyjdź za godzinę...- powiedziałam niewyraźnie- Odsypiam...- odwróciłam się na drugi bok, by być plecami do przyjaciółki.
- Wstawaj albo Cię zrzucę!- powiedziała, z tonu wywnioskowałam, że się uśmiecha.
- Taaaa, już to widzę... Za ciężka jestem- odpowiedziałam dalej nie otwierając oczu.
- Okej, sama się prosisz...- zanim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować, dłonie mojej przyjaciółki zacisnęły sie wokoło moich nóg. Chwilę później uderzyłam tyłkiem o podłogę.
- Za co!- krzyknełam. Gdyby mój wrok mógł zabijać moja przyjaciółka już by nie żyła.
- Nie chciałaś wstać...- uśmiechnęła się złośliwie- Po za tym jedziemy do centrum. Ubieraj się. Czekam na dole- otwierając drzwi jeszcze się odwróciła- Radzę Ci sie pośpieszyć bo twoja mama zrobiła Ci tosty. Nie gwarantuję, że dalej będą- mrugnęła do mnie i wyszła.
  Co jak co ale tosty są moje. Zerwałam się z podłogi, na której dalej siedziałam. Na dworze bylo ciepło więc postanowiłam ubrać się w krótkie, jeansowe spodenki z wysokim stanem oraz jasno niebieską koszulkę. Rzuciłam przygotowane ubrania na łóżko i poszłam pod prysznic. W ekspresowym tempie bylam już ubrana i uczesana. Podkresliłam brwi i pomalowałem rzęsy. Chwyciłam moją ukochaną torbę, z którą zawsze chodzę na zakupy, wrzuciłam jakby co bluzę do niej i zbiegłam na dół.
Chloe już zjadła mi połowę tosta. Z złośliwym usmieszkiem patrzyła się na mnie i ugryzła kanapke ponownie. Podbiegłam do niej, wyrwałam jej jedzenie z ręki i całe wepchnęłam do buzi.
- Moje- Tosty!- powiedziałam z pęłnymi ustami.
Chloe wybuchnęła śmiechem. Usiadłam  od niej i zabrałam talerz z jedzeniem z daleka od przyjaciółki.
- No już nie zabiorę Ci- uśmiechnęła się- Twoja mama powiedziała, że masz być przed dwudziestą.
Teraz to ja sie uśmiechnęłam. Mama zgodziła się na wyjście z Chloe pomimo szlabanu tylko dlatego, że sama Chloe ją błagała.
- A co z chłopakami?- spytałam gdy skończyłam jeść śniadanie.
- Pff, to babski dzień- skrzyżowała ręce na piersi.
- Okej, okej...- podniosłam ręce w geście poddania.
Trochę żałowałam. Dawno nie spotkałam się z Jasonem poza szkołą.
- Co tak naglę posmutniałaś?- spytała Chloe- Dziewczyno idziemy na shopping! Jak nie uda mi się Cię rozśmieszyć kupowaniem ubrań to nie wiem co da radę!
- Zaśmiałam się- Okej. Chodźmy.

Po kilkunastu minutach dotarłyśmy do centrum. Chloe od razu pociągnęła mnie w stronę galerii handlowej. Weszłyśmy do kilku sklepów ale nic nie znalazłyśmy.
- Pff, pustki w tych sklepach!- prychnęła Chloe.
- Oj, nie przesadzaj...- uśmiechnęłam się- Chodź!
Pociągnęłam ją w stronę naszego ulubionego sklepu. Wzięłyśmy chyba po dwadzieścia ubrań każda do sztni ( brałyśmy nawet rzeczy, które nam się nie podobają, byle tylko się pośmiać).
- Zobacz! Ta bluza jest dla mnie!- krzyknęła Chloe na cały sklep. Jakaś pani się na nas spojrzała jak na wariatki.
Z przebieralni obok wyszła moja przyjaciółka w szarej krótszej bluzie z  czarno-niebieskim napisem ,,New York".
- Rzeczywiście do Ciebie pasuje- uśmiechnęłam się.
- Sprawdź cenę!- powiedziała i odwróciła sie tyłem tak bym miala doatęp do metki.
- Już Ci sie nie podoba- zaśmiałam się gdy zobaczyłam dodatkowe dwa zera obok jedynki.
- Aż tak źle?- spytała również się śmjejąc.
- Zależy ile masz kasy - mrugnęłam do niej.
Dziewczyna zciągnęła bluzę i się w nią wpatrywała.
- Brać, czy nie brać? Oto jest pytanie?- powiedziała ze śmiertelną powagą.
- parsknęłam śmiechem- Oj bierz już bo później bedziesz marudzić cały dzień, że nie wzięłaś, po czym po kilku dniach i tak po nią wrócisz.
- Jak ty dobrze mnie znasz- stwierdziła po czym poszła do kasy.

Chodziłyśmy po skelepach już dobre dwie godziny po gałerii. Zdążyłyamy wydać masę pieniędzy i zjeść pizze.
- Chodźmy na starbucksa!- powiedziałam gdy tylko zobaczyłam moja ulubiną kafejkę- Proszę!
- No dobra ale ty stawiasz- zaśmiała się Chloe. Uradowana pociągnęłam przyjaciółkę w stronę knajpki.
Po chwili obie miałyśmy zimne napoje.
- Nie pij tak szybko, bo Ci mózg zamarznie!- powiedziałam do mojej przyjaciółki, która już miała połowę napoju.
Ze śmiechu splunęła piciem. Wybuchłam niekontrolowanym smiechem, a jakaś starsza pani, która koło nas przechodziła popatrzyła się na nas jak na osoby nadające sie tylko do psychiatryka. ( No mówiłam, do psychiatryka ze mną).

Wyszłyśmy z centrum handlowego z dziesięcioma siatami, każda.
- Mama mnie zabije!- zasmiałam się- Wydałam chyba całe kieszonkowe.
- No i co? Pieniądze są po to by je wydawać - zdziwiła się moja przyjaciółka.
- Kieszonkowe dostałam wczoraj..- zmrużyłam oczy.
- No To nieźle - zachichotała.
- To co teraz rob...- przerwałam bo usłyszałyśmy krzyki.
Wymieniłyśmy przerażone spojrzenia i pobiegłyśmy w ich strone.
Wydawało mi się, że to był pisk kobiety. Dobiegłyśmy do małej uliczki, z której dobiegały krzyki.
W ślepym zaułku stała kobieta i mężczyzna. Kobieta miała na sobie czarny kapelusz całkowicie zasłaniający jej twarz i włosy. Wokół ich stali uzbrojeni mężczyzni. Rozpoznałam w nich ludzi Morgany. Od razu się we mnie zagotowało. Wystarczy, że czepiają się nas, nkwch zostawią zwykłych ludzi w spokoju.
- Ej!!- zwróciłam na siebie ich uwagę- Zostawcie  ich w spokoju!- krzyknęłam podchodząc bliżej.
- Nie wystarczy wam przegranych z nami?- spytała Chloe ze złowieszczym uśmiechem.
Uzbrojeni zwrócili sie w naszym kierunku. Kobieta wykorzystała moment i pobiegła z mnie i Chloe, a chłopak stanął równo z nami. Odwróciłam się w stronę dziewczyny.
- Ucieka...- przerwałam- Czy my się kiedyś nie spotkałyśmy?- wydawała mi sie dziwnie znajoma.
- N-nie, napewno nie- powiedziała zasłaniając się jeszcze bardziej kapeluszem.
- Wzruszyłam ramionami- Uciekaj!- zrobiła co jej kazałam- Ty też- zwróciłam sie do chłopaka nie patrząc na niego.
Chloe użyła mocy wiatru i uderzyła jednym z mężczyzn o ściane. Natychmiast stracił przytomność. Podniosłam ręce do góry, a za mną stanęła ściana wody z hydrantu. Powaliłam drugiego.
- Chloe! Na trzy używaż mocy powietrza o temperaturze mniejszej od zera!- krzyknęłam. Dziewczyna kiwnęła głową dając mi znak, że rozumie.
- Raz!
- Dwa!
-Trzy!
Na raz użyłyśmy naszych mocy zamrażając stopy trzeciego z żołnierzy.
- Zaliczone!*- przybiłyśmy sobie żółwika.
Odwróciłyśmy się w stronę chłopaka.
- Czyli tamten nie był ostatni...- stwierdziła Chloe krzyżując ręce na piersi.
Z chlopakiem walczył ostatni, czwarty z uzbrojonych. Już miałyśmy ruszyć do ataku gdy nastolatek użył mocy. Mocy elektryczności. Z jego palców u dłoni wyskoczyły błyskawice trafiając żołnierza tak, że od razu stracil przytomność.
Zatkało mnie.
- No to go zfajczyłeś- zasmiała siw Chloe.
- Jak-ty-to?- spytałam z niedowierzaniem.
- A więc panuję nad żywiołem elektryczności- Powiedział z zakłopotaniem- Z tego co widzę wy panujecie nad wodą- wskazał na mnie- i powietrzem- wskazał Chloe.
- Ale jak dostałeś moce?- spytałam zaszokowana.
- A więc jakieś niecałe dwa miesiace temu trafił mnie piorun- wymieniłyśmy zaniepokojone spojrzenia z Chloe- Była wtedy wielka burza, jak rzadko w Chicago. Długo leżałem w szpitalu. Chyba koło miesiąca byłem w śpiączce. No a jak się obudziłem byłem taki- podniósł ręce, a po jego dłoniach przeszły blyskawice.
- Dobra, musisziśc z nami- powiedziała Chloe- Jesteś piątym żywiołem, co oznacza, że musisz należeć do naszej paczki.
Wyszliśmy z zaułka. Popatrzyłam na chlopaka. Był niesamowicie przystojny... Miał zmierzwione blond włosy opadające mu delikatnie na czoło. Miał pelne usta. Musi dobrze całować... CZEKAJ CO!? Oczym ja myślę!? Ja mam Jasona... Nagle chłopaka i moje spojrzenia spotkały się. Miał niesamowicie, piękne, zielone oczy. Skądś je kojarzę...
- Mam na imię Eric- usmiechnął się patrząc na mnie.
Odwróciłam wzrok zawstydzona. Przylapał mnie jak sie na niego gapiłam.
Jak sie okazało Eric ma siedemnaście lat. Tyle co my. Co za zbieg okoliczności. To jest strasznie podejrzane... A piąty żywioł? Przeciez są tylko cztery. Piąty element? Taki nie istnieje... Coś mi tu śmierdzi...
_______________________________________

*Nawiązałam tu do bajki, (którą zresztą uwielbiam ,,Miraculum, Biedronka i Czarny Kot". Tak wiem dzieciuch ze mnie 😂

Mam nadzieję, że się podobało. Chciałabym podziękować za wszytkie miłe komentarze. To naprawde motywuje by napisać dalszą cześć. Dziękuję!
  
A szczególne podziękowania idą do:
HayDayus
takimalydziabag
Monia2610
Lucyfer19

The Elements- Żywioły ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz