Maciek
Wychodzę z domu w swoim zielonym, zajebiście obcisłym trykocie, czapce z pawim piórem i tego samego koloru zjebanych kierpcach na nogach. Rozglądam się po całym korytarzu, upewniając się, czy nie ma nikogo z sąsiadów, następnie wciskam przycisk windy i błagam Boga, by tam również nikogo nie było.
Do tej pory się zastanawiam, jakim cudem się na to zgodziłem?...
To proste kretynie!!! Chcesz mieć nadal żonę, to musisz pocierpieć za swoją głupotę i zrobić z siebie totalne pośmiewisko.
Droga windą mija w ekspresowym tempie, a teraz spotkanie z recepcjonistą budynku... Panie Boże, dlaczego mi to robisz?... Chuj tam... powiedziałem A, to wypada powiedzieć B.
Wysiadam z windy i szybkim krokiem przemierzam, przez główny hol, gdzie w recepcji siedzi pan Zdzichu.
...Uff... całe szczęście dziś jego zmiana, a nie tej ślicznej blondynki z długimi nogami.
– Witam panie Maćku, o jaki oryginalny strój. A co to bal przebierańców? – pyta starszy mężczyzna, a ja się tylko uśmiecham i przebierając nogami jak gejsza, opuszczam pomieszczenie.
Wpadam do limuzyny zziajany i spocony jak cholera, na co moja żonka zaczyna chichotać ze swoją przyjaciółeczką... Cholerna solidarność jajników!!
– Co takie roześmiane jesteście? – pytam i spoglądam na kuzyna, który płaczę ze śmiechu i wcale nie polepsza swojej sytuacji w tym momencie.
– A tak kochanie... Mam świetny humor, wręcz tryskam energią. – odzywa się radosna Róża, a ja przewracam oczami.
– Do prawdy kochanie? Bardzo się cieszę, że z mojego powodu, twój humor wrócił na właściwe tory. A co masz w tej siateczce? – pytam żonki i spoglądam na reklamówkę, którą aktualnie trzyma w dłoniach.
– Ach to?! A to drugi, identyczny strój. Wzięłam go na wypadek, jakbyś postanowił, przez przypadek zniszczyć ten. – odpowiada i uśmiecha się do mnie szelmowsko.
– Nie będzie takiej potrzeby kochanie, ten strój jest odjazdowy i zawsze chciałem taki mieć w swojej garderobie. – mówię z nutką złośliwości.
Kiedy dojeżdżamy pod wynajęty dworek, gdzie odbyć się mają nasze poprawiny, zaczynam się pocić i coraz bardziej denerwować tym, że zrobię z siebie totalnego błazna.
Dziewczyny wysiadają z samochodu jako pierwsze, a Róża zostawia reklamówkę na siedzeniu... W tym momencie do głowy przychodzi mi pewien pomysł.
– Kochanie idźcie, my z Alanem zaraz do was dołączymy. – mówię spokojnym tonem i silę się na delikatny uśmiech.
– Coś nie tak kochanie? Czyżbyś się rozmyślił? – pyta uśmiechnięta kreatura, a ja uśmiecham się do niej jeszcze bardziej, a następnie odpowiadam.
– Skądże znowu skarbie mój. Zaraz do was dołączymy.
– Dobrze, tylko nie pozwól gościom zbyt długo czekać.
– Ależ oczywiście krasnalku mój.
– W takim razie czekamy na was w środku. – Róża zamyka drzwi samochodu i wraz z Leą wchodzą do środka pałacyku, gdzie zabawa już trwa w najlepsze.
– Co ty odwalasz Maciek? Wiesz, że jak nie wejdziesz do środka w tym stroju żółwia, to Róża się z tobą rozwiedzie? – krzyczy na mnie wystraszony kuzyn, a ja się tylko przebiegle uśmiecham.
– To jest strój Robin Hooda i nie bój żaby... wejdę w nim do środka, ale najpierw biegnij po flaszkę. Muszę się znieczulić, bo nie wejdę tam na trzeźwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/138806565-288-k559194.jpg)
CZYTASZ
Ojcostwo spełnione, życie wywrócone...
ЧиклитPo latach beztroski i niekończącej się zabawy, dla Maćka i jego kuzyna przyszedł czas na powagę i odpowiedzialność. Panowie się ustatkowali, powiększyła się im rodzina i są szczęśliwi. Przed nimi ciężki okres i wiele wyrzeczeń, a także poświęceń i n...