# 11

1.9K 161 379
                                    

Dziesięć i pół roku później szczęścia, wariactwa i nieuniknionych przypałów...

Maciek

– Max, gotowy już jesteś? – pytam syna, który zawsze i wszędzie musi się spóźnić.

Jeśli chodzi o Maxa, to ewidentnie nie odziedziczył po mnie dobrych genów. Ja od zawsze byłem poukładany i przede wszystkim punktualny.

Max to całkowite przeciwieństwo mnie. Jest szalony i roztrzepany, jak dziewczyna. Podobny jest zachowaniem do mojego przygłupiego kuzyna.

Alan jest dla Maxa guru i totalnie się w niego zapatrzył. Nie chce się uczyć i tylko dupy mu w głowie, już od najmłodszych lat robi same przypały i wszędzie go pełno. Wymyślił sobie, że będzie trenował boks i zapisze się na siłownie do wujka, żeby ten z nim poćwiczył. To mały casanova i dziewczynki w jego wieku i nie tylko, mają z nim Armagedon. Jak nie obmacywanki w szkole, to codzienne wybryki i bijatyki w obronie syna Alana. Co z niego wyrośnie, to chyba sam Pan Bóg nie wie?...

Jeśli chodzi o Olka, to cichy i poukładany chłopak. Jest spokojny i dobrze się uczy, jest trochę podobny do mnie, ale ja aż taki grzeczny, jak on, to nie byłem.

Olek ciągle dostaje bęcki od swoich rówieśników i jest wyśmiewany za styl bycia. Nie rozumiem dzisiejszego świata... Chłopak jest spokojny, to od razu musi dostawać łomot i być tematem do śmiechu? Max przez to zawsze ma problemy, bo od najmłodszych lat, zawsze broni kuzyna. Nie ma się co dziwić, to rodzina i dodatkowo razem chodzą do jednej klasy, ale Max jest zbyt impulsywny i zawsze wpakuje się w jakieś tarapaty.

Judytka, to super dziewczynka i jest naprawdę kochana i słodziutka. Jest nad wyraz inteligentna i to oczko w głowie Alana. Ten to czasami przesadza z tą swoją opiekuńczością względem niej, ale w sumie nie dziwię się, bo gdybym miał córkę, to nie wiem, czy sam nie zachowywałbym się, jak mój psychiczny kuzyn.

Z Różą staraliśmy się o rodzeństwo dla Maxa, ale nie wyszło... Róża przez kilka lat trochę chorowała i to pozbawiło nas szans na kolejne dziecko, ale nie mam jej tego za złe, bo kocham ją ponad wszystko i nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej przy mnie nie być.

Alan z Lea, ciągle zakochani i szczęśliwi, jak cholera. Nic się nie zmieniło w tej kwestii i Alan dalej nosi swoje panie na rękach. Jeśli chodzi o Olka, to jest nim trochę zawiedziony, bo spodziewał się, że będzie taki, jak on, gdy był młody, ale niestety... to całkowite przeciwieństwo Alana.

Kuzyn za to bardzo dobrze dogaduje się właśnie z moim harpaganem, dogryzając Olkowi, że powinien być właśnie taki, jak oni. Czasem Alan się śmieje, że Amanda musiała coś zmajstrować z okularnikiem, bo Olek to kopia Mareczka. Czasem nawet załamuje ręce i mówi, że Aleksander to dziecko z pękniętego kondona. Cały Alan...

Lea już nie pracuje u mnie, bo pomaga mężowi w siłowni i klubie, który przez ostatnie jedenaście lat bardzo się rozwinął.

Ja w dalszym ciągu pracuję u siebie i piszę kolejne książki. Róża robi, to co kocha, czyli taniec, więc wszyscy jesteśmy szczęśliwi.

– Max, do cholery długo jeszcze? – krzyczę z holu, nawołując syna.

– Oj, tato! Czy ty musisz tak marudzić? Nie mogę iść na urodziny Olka z taką fryzurą. Te włosy są dziś jakieś nienormalne. Ja je w tą, a one w swoją stronę lecą. – Nie, no ja chyba zaraz zwariuję. On jest gorszy od baby... dosłownie.

– Dziecko kochane, ty masz dziesięć lat, a zachowujesz się, jak stary maleńki.

– Hola, hola! – krzyczy zbulwersowany syn. – Mam prawie jedenaście lat i pamiętaj o tym. Jestem w jednym wieku z Olkiem pamiętasz?

Ojcostwo spełnione, życie wywrócone...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz