# 2

2.5K 233 251
                                    

Maciek

Budzi mnie okropny smród i odór. Otwieram oczy, a przed swoim nosem mam syrę mojego kuzyna.

Ja pierdolę uduszę się!!! Podnoszę się z drewnianej pryczy, cały połamany i zziębnięty, po czym szturcham śpiącego kuzyna, by się obudził.

– Wstawaj śmierdzielu!

– Yyy, mamusiu, jeszcze chwilkę... Dziś mam na drugą lekcję.

– Co on pierdoli? Stare czasy mu się przypomniały, kiedy jeszcze chodził do szkoły? – krzyczę i zwalam go na zimną, brudną posadzkę.

– Aaaa, chcesz mnie zabić kretynie? – Alan podnosi się z podłogi, trzymając się za głowę.

Wygląda jak tysiąc nieszczęść i jest cały siny i zmarznięty. Zresztą ja także...

Wczoraj nie chcieliśmy wyjąć z butów i bluz sznurówek, więc zajebali nam adidasy i okrycia wierzchnie.

Zrobili nam szkołę przetrwania i jebaną wytrzeźwiałkę, zostawiając nas w zimnej, zatęchłej celi, w samych podkoszulkach.

– Wąchałem twoje śmierdzące kopyto... Kurwa stary, ty gnijesz, czy masz grzybicę? Przecież to się leczy, chłopie!

– Oj zamknij paszczę deklu! Zajebali nam buty, a jakoś wstać, żeby się wylać musiałem. Nie moja wina, że tu kurwa nie sprzątają i jebie, jakby się ktoś rozłożył. – krzyczy zdenerwowany Alan, a ja zaczynam się śmiać.

– Z czego się kretynie śmiejesz? Róża cię zabije i mnie przy okazji, a Lea nie da mi się tknąć do porodu i znowu będę jechał na ręcznym. Mało nas nie zabiłeś i jeszcze się cieszysz...Stary, głupi chuj!

– Przecież się nic nie stało. – mówię obojętnie, wzruszając ramionami.

– Nic się nie stało?! Jechałeś pod prąd, rozwaliłeś swój samochód i zabrali ci prawko na rok. Ciekawe, jak to wytłumaczysz Róży?

– Nic nie zamierzam tłumaczyć i nie zamierzam jej o tym mówić. – odpowiadam znudzony pierdoleniem kuzyna.

Głowa mi pęka i nie mam ochoty o tym myśleć... Teraz muszę dokończyć organizować nasze wesele, bo moja kobieta nie będzie miała do tego głowy.

Mieliśmy wziąć ślub, gdzieś na ciepłych wyspach, ale jak z małym dzieckiem tłuc się przez pół świata... Postanowiliśmy, że zrobimy duże wesele tu w Krakowie.

Termin mamy dokładnie za miesiąc, więc trzeba się sprężyć i stanąć na wysokości zadania, by się wszystko udało. Róża, co prawda marudziła, że wrzesień, że zaraz po ciąży nie zdąży wrócić do swojej figury, ale dla mnie i tak jest piękna... Zresztą nawet nie przytyła za dużo, poza piłką, którą nosiła na brzuchu...

Z zamyślenia wyrywa mnie Alan, trajkoczący i wymachujący rękoma.

– A jak będziesz jeździł do pracy, taksówką? Jak pojedziesz po nią i dziecko do szpitala, jak wytłumaczysz jej zniknięcie samochodu? – pyta kreatura wstrętna i dobija mnie jeszcze bardziej.

W sumie Alan ma rację... co ja teraz mam zrobić?...Wiem...

– Auto, powiem, że sprzedałem, a do pracy nie będę jeździł, bo biorę miesiąc urlopu. Mam pomysł na nową książkę i chętnie posiedzę w domku z moją kobietą i malutkim, słodziutkim synkiem. – odpowiadam i zacieszam z genialnego pomysłu.

– Do dupy śpiewać! Lea ma zostać sama w pracy? Ona nie może się teraz przemęczać, a ty jesteś dupkiem!

– Przecież będzie lekarz na zastępstwo za mnie, zresztą nie drzyj kapcia, Lea może wziąć wolne na ten czas.

Ojcostwo spełnione, życie wywrócone...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz