Rozdział 6

30 7 2
                                    

Już dzień po mojej kłótni z Shawnem i nieszczęsnym koncercie, pojawiłam się na okładkach niemal wszystkich plotkarskich gazet i stron w internecie. Na niektórych zdjęciach była uchwycona chwila pocałunku na scenie, na innych kadr z teledysku, w którym wystąpiłam lub zdjęcie zrobione prawdopodobnie z ukrycia, gdzie przytulam się z Mendesem na ulicy. Jeśli nawet ktoś nie widział w gazecie to przeczytał o całym zajściu- pomijając kłótnię- w internecie, na jednej z wielu plotkarskich stron.

Z trzaskiem zamknęłam laptopa, gdzie czytałam kolejny artykuł o "niespodziewanym zakończeniu koncertu Shawna Mendesa" i odrzuciłam go na drugi koniec łóżka.

Bolało mnie całe ciało- głowa, brzuch, każdy mięsień i ścięgno, ale zdecydowanie najmocniej serce. Zupełnie jakby ktoś mi je wyrwał, pociął na drobne kawałki, a te kawałki na jeszcze mniejsze, by później z powrotem wcisnąć je w miejsce, gdzie powinno być serce.

Bolała mnie cała dusza, jakby ktoś mi ją podeptał i pociął nożem na strzępy.

Ale śmieszne było to, że uczynił to idol miliona nastolatek, człowiek nieosiągalny, odległy od szarego życia ludzi, gwiazda. Osoba, którą poznałam w parku, gdy grał na gitarze. Gdybym wtedy wiedziała, do czego doprowadzi ten jeden chłopak- ile się w moim życiu przez niego zmieni- prawdopodobnie w ogóle nie przyszłabym wtedy do Central Parku.

Nie musiałabym przez to cierpieć. Żyłabym w przekonaniu, że nigdy go nie spotkam, a nawet jeśli to nasza znajomość ograniczy się do dostania od niego autografu.

Ale prawdopodobnie wciąż tkwiłabym w toksycznym związku z Alanem, bojąc się z nim zerwać. Wciąż nikt nie wiedziałby o moim istnieniu, byłabym niezauważalna, i może tak byłoby nawet lepiej.

Ale tamtego dnia poszłam do parku, chcąc spróbować swoich sił w tańcu na kastingu do teledysku. I tamtego dnia go spotkałam, chłopaka, który wywrócił cały mój świat, złamał serce, a zarazem wcześniej je naprawił- spotkałam Shawna Mendesa. Światową gwiazdę, co do której intencji tak bardzo się pomyliłam. Naprawdę, odkąd pierwszy raz go spotkałam byłam pewna, że nie jest jak jedna z tych gwiazd, która robi wszystko, by zyskać rozgłos- nie waha się nawet ranić i bawić się innymi. A potem się okazało, że byłam w wielkim błędzie.

Słysząc ciche pukanie do pokoju, otarłam łzy ściekające po moich policzkach i burcząc krótkie "proszę", wpuściłam tatę do pokoju.

Luke wszedł do pomieszczenia, w ręku trzymał kubek z parującym napojem- owocową herbatą, niemal od razu wyczułam jej słodką woń.

Dopiero, gdy upiłam łyk płynu, zdałam sobie sprawę, jak bardzo tego potrzebowałam.

Tata usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem. Wtuliłam się w jego bawełniany, ciemny sweter, chowając głowę w jego ręce.

- Co się dzieje, kochanie?- spytał łagodnie, głosem przepełnionym miłością i troską.

Gdy tylko otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, moim ciałem wstrząsnął niekontrolowany, urywany szloch. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, które skapywały na sweter taty i wsiąkały w tkaninę.

Luke przytulił mnie mocniej, głaszcząc po plecach i mrucząc coś cicho.

Dopiero po chwili odsunął mnie od siebie, ale dłonie wciąż trzymał na moich ramionach.

- Dziecino moja, co się stało? Kto cię zranił, Alice?- spytał spokojnym tonem, ale byłam niemal pewna, że jest wściekły. Gdy nie odpowiedziałam, kontynuował:- Proszę, dziecko, powiedz mi, wtedy będę mógł jakoś pomóc.

Treat You BetterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz