4

21 1 0
                                    

Sindre przemieszczal się przez zarośla w ciemnym lesie. Księżyc był akurat w pełni. Gdzieś dało się słyszeć szelest liści i niedaleko przejeżdżających samochodów.  Sprawdzał czy wilkolaki nie przekroczyły granicy. Kiedyś zawrl pakt z nimi i od tego czsu był spokój. Stanal na chwilkę spoglądając w ciemność. Chyba coś się poruszyło. To był Justin. Opowiedział mu o tym wilkolaku.
- I co o nim wiesz?- spytał. Szedł blondyn ze spuszczona głową. Wiedział ze musi chronić swoją małą dziewczynkę.
- Nazywa się Daniel Martinez. Pochodzi z watahy północnej. Jest na wygnaniu z matką. Jego ojciec jest alfa, a matka to omega. Zacisnąl pięści bo wiedział ze na chodzić tu do liceum.
W oddali bylonslychac wycie wilkolaka. Justin wysunął kły. Oczy stały się czerwone. Miał ochotę go zabić. Ominął brata i popedzil gdzie było słychać ta melodie. Biegnąc wspomnienie nasunelo mu się przed oczy.
Stał tam chlopak w cieniu drzew  i wpatrywał się w niego. Oczy miał zielone. Wtedy coś poczuł jagby chec zabicia go.On drgnal i szedł w jego stronę. Miał czarne włosy rozczochrane  we wszystkie strony i opaleniznę jak każdy inny wilkolak. Ubrany w siwe dresy i bluzkę na krótki rękaw. Jego rysy były idealne, ostre i nieprzeniknione jak też jego oczy.
Chlopak wydawca się miły, ale to tylko pozory.
Wilkolaki to bestie które mają tempo które zabija i nie mogą  potem przestac.
Wampirzym tempem był przed nim. Oko w oko. Nienawidził go z całego serca.
- Czego tu szukasz?
- Tego co mi odebraliscie.
Młody wtedy Justin choć w połowie człowiek zabił mu jego partnerkę.
- Juz jej nigdy nie odzyskasz.
- Ty!
Ktoś krzyknął. Odwrócił się i zobaczył Jackoba wskazującego palcem wilkolaka. To on go ocalił z szpon śmierci.
Ruszyl szybkim krokiem do granicy która tu była.
- Nawet nie próbuj swoich sztuczek bo ci się to nie uda. Nie ocalisz jej.
Stał tam wściekły, gotowy do przemiany. Warknal.
Oba wampiry stały. Jackob niewzriszony tym nawet. Nie obchidzilo go to. Justin lekko podenerwowany.
Wiatr tylko coś szeptal. Minuty płynęły dalej. Żaden z nich nie chciał ustąpić.
Wilkolak wreszcie odszedł bo wie ze przegra. Spojrzał na nich z pogardą przez ramię ostatni raz...
Justin zatrzymał się przy urwisku. W odali było widać czarnego wilka.
To wspomnienie dało mu jedno. Był to wtedy jego ojciec. Alfa. Syknal.
- Niech cię diabli wzięli.
Powiedział to. Chciał mu to powiedzieć prosto w oczy. Chciał mu oderwać łeb.
Chciał mu wyrwać serce.
Zbierało się na deszcz. Wycie wciąż mu chuczlo w głowie. On szukał partnerki.
Szedł do posiadłości. Co tu teraz zrobić? To pytanie nasuwa mu się. Nie wiedział.
Lekki deszcz padał na niego. Włosy miał już mokre. Zresztą cały był mokry. Usiadl na schodach. Ręce założył na spuszczona głowę. Myśli tukly się coraz bardziej po jego głowie.
Wstał i wszedł do domu który zawsze będzie go chronił.

Blood Moon Where stories live. Discover now