ᴀᴜᴛᴏʀ: YuikoNano
ᴅᴀᴛᴀ: 160830
ɢᴀᴛᴜɴᴇᴋ: ᴀɴɢꜱᴛ
– Baekhyun... Baekhyun, potrzebuję cię.
Błagalny szept chłopaka przypominał mu ciche dźwięki wygrywane przez pozytywkę, która teraz stała samotnie na komodzie w seulskim dormie. Zaś on był tutaj – w barze na Hawajach – i walczył z chęcią szarpnięcia za włosy Park Chanyeola. Za włosy, które musnęły jego policzek, gdy wysoki chłopak nachylił się do Byun Baekhyuna. Walczył z chęcią odchylenia głowy, aby ułatwić ciekawskim wargom wędrówkę po swojej skórze.
– Wytrzymaj jeszcze trochę. – Tylko takiej odpowiedzi Baekhyun mógł udzielić. I odepchnął towarzysza, a niezadowolenie natychmiast zjawiło się na twarzy Chanyeola. – Tutaj mogą nas zobaczyć.
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że Chanyeol czuł się zaskoczony. Czuł się tylko rozczarowany. Bo naprawdę liczył na chociaż odrobinę czułości na parkiecie. Może było to wynikiem alkoholu, a może tęsknoty. Nieważne. Po prostu było. Wysoki chłopak myślał, że skoro są w miejscu, w którym spełniają się marzenia, to... ach, nie. Najwidoczniej Hawaje przestały być prawdziwymi Hawajami, gdy Elvis Presley je opuścił. Żeby spełnić marzenia, powinien był wybrać się do Malibu.
W tamtej chwili i w tamtym miejscu nie przeszkadzało mu, że ktoś mógłby zobaczyć, jak chowa głowę w szyi Baekhyuna. Jak szepcze mu czule do ucha. Jak łapie go za biodra i przyciąga do siebie. Nie przeszkadzało mu, że kolejnego dnia, po zobaczeniu malinki na szyi Baekhyuna, ludzie połączyliby fakty. Niestety, żadna malinka nie powstała. Były tylko kwaśne wiśnie w ustach Chanyeola. Kwaśny smak zawodu.
♪
Dwa spocone ciała. Ręce wędrujące po obcisłych ubraniach. Zapach owoców. Bębny dudniące w uszach. Chanyeol rozchylił wargi, pozwolił słodkim dźwiękom wymknąć się ze swojego gardła. Nie tańczył najgorzej, lecz gdyby porównać go z resztą EXO... do Jongina dużo mu brakowało. Ale prowokujące ruchy, jakie wykonywał, nie potrzebowały zbyt wielu umiejętności. Jego partner też nie narzekał. Wręcz jeszcze bardziej do niego lgnął. Podobała mu się niezdarność Chanyeola. Podobał mu się fakt, że chłopak wypadał z rytmu. Bo żeby naprawić błędy Chanyeola, tworzyli nowy rytm. Ich własny.
Ale język, w jakim szeptał do niego towarzysz, był dla Chanyeola obcy. Dłonie, które zaciskały się na jego ciele, były nieznane. Oczy, w które spoglądał zamglonym wzrokiem, nie wprawiały jego serce w drżenie.
– Dość tego, Chanyeol!
♪
– Możesz mi powiedzieć, co ty sobie, do cholery, wyobrażałeś?! Nie ja, to ktoś inny, tak? Tak myślałeś? Czy może po prostu chciałeś, żebym był zazdrosny? Teraz milczysz?!
Krzyki Baekhyuna były coraz głośniejsze, a wyrzuty sumienia Chanyeola jeszcze większe. Mimo wszystko nie potrafił otworzyć ust i powiedzieć prostego „przepraszam". To było dla niego zbyt ciężkie, tak jak wcześniejsze odrzucenie przez Byuna.
– Do niczego nie doszło... – odpowiedział, każde słowo wymawiając starannie. – Tańczyliśmy...
– Trzymał ręce na twoim tyłku, Chanyeol!
– Był na tyle pijany, że własną matkę pewnie też by tak trzymał.
– Co mnie ona obchodzi?! On dotykał ciebie.
Baekhyun usiadł naprzeciw swojego chłopaka. Zajął miejsce na dywanie, nie miał zamiaru siadać obok niego na kanapie. Zresztą był zbyt zdenerwowany, żeby siedzieć na czymś miękkim. Teraz musiał być twardy jak ta ziemia, na której siedział.
– Ty też mogłeś mnie dotykać.
Przez słowa Chanyeola, Baekhyun poczuł się jak tykająca bomba. Miał ochotę zwyzywać chłopaka od niewyżytych małpiszonów albo podejść i przywalić mu poduszką... ale najpierw wepchnąć do niej jakąś cegłę.
Nie zrobił nic. Nie zareagował, gdy wysoki chłopak opuścił pomieszczenie. Jedynie siedział i trząsł się ze złości.
♪
Odnalazł Chanyeola dopiero po osiemdziesięciu minutach. Może słabo szukał, a może to nić między ich sercami przetarła się i utrudniła Baekhyunowi poszukiwania.
Gdy tylko zobaczył swojego chłopaka siedzącego na tarasie z papierosem w dłoni, minęła mu chęć godzenia się. Bo nie dość, że Park obściskiwał się z jakimś chłopakiem (i nie z nim!) w miejscu publicznym, to jeszcze łamał o wiele poważniejszy zakaz.
Baekhyun wyrwał mu niezapalonego papierosa z dłoni, a jego wściekły dotyk poparzył serce Chanyeola.
– Czy ty kiedyś dojrzejesz? – wycedził Byun przez zaciśnięte zęby. – Nie przyjechaliśmy tu odpoczywać, ale...
– Przed kim się ukrywamy?! – wykrzyknął Chanyeol, nim Baekhyun zdążył powiedzieć coś jeszcze. – Przed ludźmi czy przed nami samymi?
Baekhyun był zły. Ale sam już nie wiedział czy na siebie, czy na swojego chłopaka. Złość wylewała mu się uszami, zasłaniała czerwoną płachtą oczy i zgrzytała zębami. Nie potrafił odpowiedzieć Chanyeolowi. Bo nie potrafił uzyskać odpowiedzi od swojego serca. Wcześniej było w porządku, bo nawet jeśli się kłócili, to zawsze któryś z nich ustępował i maksymalnie po paru godzinach byli już po stu buziakach na zgodę.
Jednakże nadeszła noc i zastała ich w osobnych pomieszczeniach.
Chanyeola z wciąż niezapalonym papierosem w ręce i oczami, które odpędzały od niego sen z obawą, że jeżeli zaśnie, to już nigdy nie zdobędzie się na odwagę, by powiedzieć „przepraszam".
Baekhyuna z alkoholem w kieliszku o kształcie ananasa. Baekhyuna przeklinającego, iż nawet taka głupia rzecz kojarzyła mu się z Chanyeolem i jego nienawiścią do pizzy hawajskiej, i... och, cóż za ironia. Baekhyun też znienawidził wszystko, co łączyło się z Hawajami. Kiedy tu przyjechał, nie zamierzał szaleć. Ale nie zamierzał też się kłócić. Chciał tylko usiąść ze swoim ukochanym, włączyć film „Blue Hawaii" z Elvisem Presleyem i śpiewać Chanyeolowi „Can't help falling in love". Skończył, zapijając smutek alkoholem i słuchając „Aloha Oe", która okropnie raniła mu uszy i serce, mimo że włączył wersję z „Lilo i Stitcha" zamiast tej filmowej.
Westchnął.
Czasem bywało źle.
Czasem okazywało się, że to wcale nie czas, aby włączyć „Hawaiian Wedding Song".
Bo czasem „blue" na Hawajach nie oznaczało koloru.
YOU ARE READING
memories | pcy + bbh
FanfikceZbiór wspomnień Chanyeola i Baekhyuna, widzianych oczami jedenastoosobowej grupy autorów.