Pokłosie.

253 42 16
                                    

Nigdy jej nie zapomni. 

Nawet gdyby chciał.

Wspomnienie jej  twarzy kusiło - nie - prześladowało implikacjami. A dłonie - spojrzał na smukłe palce trzymające rysik - dłonie pamiętały najlepiej. 

Nie tylko krągłość pokrywających się pod ich dotykiem gęsia skórka drobnych piersi, twardość szczupłego brzucha i zagłębienie pępka, w którym zbierały się kropelki potu. I nie jedynie prostą linię drobnych ramion, w których załamaniu najintensywniej czuł jej zapach i obietnicę ciepła ukrytego głębiej. Pamiętały gibką linię kręgosłupa i bliźniacze dołki po obu jego stronach, tuż nad pośladkami, w których z upodobaniem układał kciuki, oplatając dłońmi jej smukłe biodra, bądź składał wilgotne i leniwe pocałunki. Najlepiej jednak pamiętały twarz. 

Każdego wieczoru po ciężkim dniu, w ucieczce przed snem kreślił starannie miękkie, ciepłe i pyszne linie jej ust. Kąciki, uniesione w lekko ironicznym i pewnym siebie półuśmiechu. Ostry podbródek, który zadzierała dziecinnie wraz ze zgrabnym, niewielkim noskiem mocno w górę, kiedy uznawała że jej tytuł, majestat i osiągnięcia, to wciąż za mało. Efekt bywał komiczny. Nikt jednak, a on w szczególności, nie zwracał na to uwagi oczarowany jej żywotnością, naturalnością i charyzmą. Policzki, równie ostre po mimo pozornej krągłości co podbródek, nie szpeciły. Przeciwnie. Dodawały charakteru. Urokliwie podkreślały lekko skośne oczy, których zimny błękit był zaprzeczeniem drzemiącej w niej pasji i często wyuzdania, o jakie niegdyś jej nawet nie podejrzewał. Bez wahania, pewnie i wprawnie jego ręka kreśliła gęstą linie wyrazistych brwi, nadając jej obliczu ostateczny szlif.

Ma emma list - wyszeptał.

Spojrzał po raz ostatni na narysowaną przez siebie miniaturę jej twarzy i jak co noc zmiął z pasją papier i ciągnął w ogień.

Przestał marzyć. Nie chciał śnić.

Determinację czerpał z własnej słabości i wspomnień, które spychane na skraj świadomości za dnia, wracały nocą. Nie chciał ich. Próbował. Wymuszona bezsenność odcinała od Pustki i wprawiła w otępienie.

Ale nawet ci, którzy nie śnią nie wymkną się temu, co mieszka w najciemniejszej części ich umysłu. Śnił więc i obserwował. Kulił w sobie i uciekał, gdy zbyt mocno czuł jej obecność, przerażony tym co stworzył i co zniszczył. 

Kiedy patrzył w Pustkę, ona patrzyła na niego. 

Straszny Wilk przybył - obłąkany, szepczący w ciemności chór przebijał się do jego świadomości - Czekaliśmy...Obserwowaliśmy... Jesteś kłamstwem - szepty, syki i drwiny upadłych sączyły jad w jego umysł.

Na melana sahlin Fen'Harel! Poświęciłeś ją w imię własnej arogancji. Zgubiłeś...Ditrthara ma athim Harellan... Igrały, by za chwilę wymknąć się ze świadomości i wracać w najmniej odpowiednim momencie. Gubić w domysłach, czy to jego własne, czy ich szaleństwo.

Obłęd idzie w parze z samotnością - szydziły -  Sprowadziłeś ją na ścieżkę śmierci. Vir sumeil! Zwietrzyliśmy jej zapach!

Budził się w poskręcanej, zmiętej pościeli zlany zimnym potem - Ir abelas - szeptał za każdym razem nie czując chłodu łez na policzkach

To nie był koniec, a początek.

Widział to w jej enigmatycznym uśmiechu, w którym czaiło się zgorzknienie. W oczach. Ostatnim przeciągłym, podszytym smutkiem spojrzeniu, które mu posłała zanim odwrócił się, by przekroczyć eluvian. Srebrzystą iskrę pierwotnej energii życia. Magię znacznie starszą niż ona sama. I znacznie silniejsza od tej, której brzemię zdjął wraz z kotwicą i pocałunkiem okaleczając przy tym, by ratować jej życie.

Mythal!

Dzielili duszę tej samej, martwej bogini. Nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy, że esencja Studni Smutków była tak potężna. Nieporównywalna do namiastki mocy, którą wydarł Flemeth. 

Na samo wspomnienia strachu i wściekłości, które poczuł wiedząc, że posiadła iskrę wieczności, która okazać się mogła nieposkromionym płomieniem czuł wstyd i gorycz w sercu. 

I nadzieję, że ujarzmi ten ogień, nim sama spłonie. Zanim jej wolę zniweczy wola bogini.



Ma emma list  -  jesteś moją miłością.

Na melana sahlin Fen'Harel!  -  twój czas nadszedł Fen Harel.

Ditrthara ma athim Harellan  - nauczymy cię pokory, zdrajco.

Vir sumeil! - jesteśmy blisko, nadchodzimy.

Ir abelas  - przepraszam

To koniec "Demiurga", kochani. Dziękuję za czas, który mu poświęciliście, wszelkie komentarze, cierpliwość i uwagę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DemiurgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz