2

1.1K 99 8
                                    

I jak powiedziała tak nie zrobiła. Nie mogła się już wycofać. Wleciała właśnie w najbardziej czerwone i gorące miejsce jakie miała okazję spotkać. Cieszyła się właśnie, że anioły mogą regulować temperaturą swojego ciała. Obróciła się i zauważyła wielką czarną bramę a przy niej wielkiego demona. Nietoperze skrzydła w kolorze zgniłej zieleni, krótkie lekko zakręcone rogi na czole. Jego skóra pokryta była zielonymi łuskami jak u krokodyla.

Lucy przełknęła głośno ślinę i podleciała na swoich skrzydłach do bramy.

-Czego tu szukasz ptaszyno- zakpił ze mnie strażnik.


-Jestem tu aby dostarczyć wiadomość do twojego pana- powiedziałam zaciskając dłonie w pięści.

-Jasne. A niby kto by mógł pisać do Niego wiadomość- odpowiedział lekceważąco oglądając się w górę.

-Mój Pan- powiedziałam chłodno. Strażnik spojrzał na mnie po czym przepuścił mnie do już otwartej bramy.

-Powodzenia ptaszku. I nie daj się zjeść- zarechotał, a mnie ciarki przeszły.

Wleciałam przez bramę, za którą ujrzałam urwisko. "Wow. urwisko. To po to ty przylatywałam?" Kiedy jednak anielica podleciała na brzeg urwiska zobaczyła wielkie miasto zbudowane z czerwonej i czarnej gliny. Najdalej wysunięty był ogromny pałac z węgla. Lekko zestresowana brązowooka zleciała w dół i zaczęła lecieć w stronę imponującej budowli. "Spokojnie, nic ci nie będzie. Dasz radę". Zdradzona przez swoją ciekawską naturę, postanowiła sobie utrudnić i przejść się kawałek miastem. Wylądowała niedaleko zamku i zaczęła swój spacer. Szybko jednak pożałowała swojej decyzji. Zapomniała, że o tej godzinie tutaj zaczyna się dzień. Czuła na sobie wrogie spojrzenia. Pod jedną z wielu czarnych jak smoła latarni, które świeciły żywym ogniem stało czterech mężczyzn.

Przyśpieszyła kroku i skręciła. Ujrzała bramę i od razu podbiegłą do strażników tłumacząc sytuację. Wpuścili ją, ale tak jak poprzedni nie odpuścili sobie kpin, ale nie zwróciła na nie uwagi. Poszła prosto do wielkich wrót, które się przed nią otworzyły. Za nimi czekała Czerwonowłosa kobieta. Ubrana był w czarną zbroję,a na ramieniu niosła wielki miecz z kolcami. Z włosów wyrastały proste czarne rogi. Mimo to była bardzo podobna do człowieka.

-Chodź. Pan na Ciebie czeka- powiedziała piorunując ją spojrzeniem. Wzdrygnęła się i poszła za nią utrzymując dwu metrową przerwę między nimi.

Kiedy doszły do wielkiej sali tronowej, czerwonowłosa puściła Lucy przodem, a sama została przy drzwiach.  Blondynka szła przed siebie po czerwonym dywanie. Im bliżej była schodów prowadzących do tronu tym większy lęk się w niej budził. Zatrzymała się przed schodami i zadarła głowę do góry, lecz nadal nie widziała całej sylwetki Lucyfera. Mogła jedynie zobaczyć, że kształtem przypominał człowieka. Nie wliczając rogów na czole, nóg kozła i wielkich skrzydeł. Miały szkielet anielskich skrzydeł, ale zamiast piór miał tam tylko sczerniałą skórę i pełno blizn. Blondynka nie miała pomysłu jak zacząć swoją kwestię. Po chwili ciszy otworzyła usta.

-Mam do ciebie, znaczy pana list od mojego Pana. Kazano mi go dostarczyć- wykrztusiła z siebie brązowooka i miała tylko ochotę palnąć się w głowę. "Na prawdę? Nie mogłam wymyślić nic lepszego?"

-Ciekawe, bardzo ciekawe...myślałem, że dał sobie spokój- usłyszałam niski, szorstki głos. Zobaczyła jak list wylatuje jej z ręki i ląduje na jego otwartej dłoni. Lucy już miała mówić, że będzie wracać gdy ponownie go usłyszała.

-Zostań. Odpiszę mu od razu- przywołał ruchem ręki kartkę i długopis i zaczął coś skrobać na kartce. Kiedy skończył wsadził go do koperty, w której dostał list i odesłał jej go w ręce.- Oddaj to Jemu i tylko Jemu. I jeszcze jedna rzecz- powiedział patrząc blondynce w oczy. Jego tęczówki były krwisto czerwone.- Przekaż mu, że chcę, abyś to ty była łącznikiem między nami. Im mniej osób wie tym lepiej- skończył i odgonił ją ręką.


Kiedy anielica była w połowie drogi do wyjścia, do sali tronowej weszło czterech mężczyzn, a właściwie demonów. Najwyższy z nich był umięśniony, miał, długie, najeżone włosy. Drugi miał również czarne włosy, a jego ciało było okryte peleryną do ziemi. Trzeci z nich był jasnym blondynem, miał bliznę ciągnącą się przez brew. Ostatni, najbliżej Lucy miał różowe włosy. Kiedy minęła ich poczuła od niego bijące gorąco, a zabandażowana ręka zapiekłą ją tak mocno, że musiała się za nią złapać. Nie rozumiejąc tego przyśpieszyła, aby już stamtąd wyjść. Kiedy demoniczna kobieta rycerz zamykała za nią drzwi usłyszała głos, przez który zakręciło się jej w głowie.

-Co tu robi pisklę, ojcze?

Upadła na podłogę, ale za nim kobieta obok zdążyła coś powiedzieć wstała, otrzepała sukienkę i wyleciała z zamku, nie zwracając uwagi na straże, demony. Szybko wydostała się z piekła i wróciła do domu.

________________________

Cześć

To już drugi rozdział. Chciałabym coś wytłumaczyć. W opowiadaniu będzie się pojawiać słowo "pan" z małej i z dużej litery. To nie błąd czy niedopatrzenie. Chodzi o to, że w zależności kogo osoba mówiąca ma na myśli. Jeśli anioł będzie mówić o Bogu to będzie mówić Pan, a jak wspomni lucyfera to powie pan (z demonami działa na odwrót) W ten sposób chciałam pokazać kogo dany bohater uważa za ważniejszego.

To tak, żeby nie było niejasności:)

Także mam nadzieję, że się podoba i zawsze mi możecie o tym dać znać;)

O romansie anioła z demonemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz