Rozdział V

34 5 4
                                    

V

Anielka, idąc, non stop, rozglądała się, mierząc wzrokiem każde drzewo czy krzak porastający pobliskie pobocze. Każde granatowe auto przejeżdżające po drodze asfaltowej sprawiało, że na chwilę wstrzymywała oddech. Miała przed oczami obraz matki wychodzącej z samochodu, a w uszach dźwięczała jej ich przyszła kłótnia.
Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Najwyraźniej ucieczka ze szkoły nie została zauważona. Całe szczęście. Bowiem co by było,  gdyby... Byłby zapewne szlaban. A co gorsze, miałaby na głowie faceta mamy – Marka. Odprowadzałby ją do szkoły, a także spod niej odbierał, byle mieć pewność, ze nastolatka spędziła wszystkie planowe godziny w budynku. Ten facet byłby nawet w stanie wziąć urlop w pracy, żeby upilnować Anielę. A wszystko po co? Po to by ją zniszczyć.
Rudowłosa, w miarę możliwości, szybko odsunęła od siebie wszelkie zbędne myśli. Auto nie nadjechało, awantury nie było, matka się nie pojawiła, zatem wszystko wyglądało dobrze. Wolała utrzymywać błogi stan niewiedzy "co by było gdyby" i nawet się nad tym więcej nie zastanawiać. Mimowolnie ostatni raz rzuciła okiem na okolice, aby móc odetchnąć z ulgą.

Kinga w tym samym czasie maszerowała pochłonięta przez telefon. Z prędkością światła wybijała na klawiaturze kolejne literki. Na końcu każdej wypowiedzi, już z przyzwyczajenia, umieszczała szereg różnobarwnych emotek. Zapewne nawet nie zastanawiała się, które z nich wybrać. Po prostu klikała przypadkowe. Bądź, co bądź, ale Kindze udało się poinformować wszystkich o spotkaniu. A co ciekawsze, nawet nie musiały czekać na pozostałą część nastolatków, którzy zjawili się punktualnie. Jednakże oni nie mogli pozwolić sobie na "relaksujący spacerek", wybiegając spod szkoły równo z dzwonkiem.

– Dlaczego akurat tu? – zapytała Malwina, dopiero co zarzucając na siebie szalik.

– Wyszłam ze szkoły, zobaczyłam auto mamy. Nie możemy dzisiaj iść do mnie – wymamrotała Aniela, po czym zasygnalizowała wzrokiem Krystianowi i Alicji, aby także się ubrali. – Kurtki mają być na plecach a nie w ręku – dodała z troską.

– No dobra, a co teraz? – Alicja za radą przyjaciółki zaczęła zakładać płaszczyk. – Zawieszamy nasze spotkania?

– Zwariowałaś!? – Głosy zabrzmiały jednocześnie.

– Jakoś nie wyobrażam sobie, abyśmy mieli się tutaj widywać. – Wskazała ręką na kontenery ze śmieciami, które stały zaledwie kilka metrów od nich. – Naprawdę nie przeszkadza wam ten smród?

– Ale to chwilowe rozwiązanie. Kwestia dnia. Dzisiaj wrócę do domu tak, jakbym normalnie lekcje skończyła. Pogadam z mamą. Jeśli będzie awantura, muszę na chwilę odpaść,  przynajmniej na czas, aż znowu mi zaufa – wymamrotała Aniela, malując na twarzach całej brygady niesmak. – A jeżeli wszystko będzie grało, to chulaj dusza.

– A papryczki, Aniele? – Tym razem wtrącił się Krystian.

– Z nimi nie ma problemu. Jutro każdy weźmie swoją – westchnęła i odwróciła wzrok. – Skoro idziemy w zaufanie, to równie dobrze każdy może hodować papryczki u siebie. Jak macie kłamać, to i tak będziecie.

– Daj nam wieczorem koniecznie znać, co dalej. – Malwina zerknęła na zegarek. – Tylko napisz esemesa, bo rodzeństwo wieczorem śpi i nie dam rady pogadać.
Alicja skinęła głową.

Gdy nadjechała śmieciarka cała grupa szybko ulotniła się. Zapach wydobywający się z kontenerów był faktycznie mocno drażniący. Aż wiercił dziurę w brzuchu. Ruszyli chodnikiem przed siebie. Tylko Malwina co jakiś czas schodziła na jezdnię, aby nie wpaść obsasem w nierówność, od których aż się roiło. I pomyśleć, że ludzie są potem zdziwieni, że starsza pani złamała nogę. Ale czy to coś dziwnego, gdy warunki zapewniane pieszym nie są nawet w dopuszczającym stanie?
Dyskutowali, cały czas rzucając nowymi tematami. Jakoś nie mogli skupić się na jednej, konkretnej kwestii. Począwszy od przyjemnych pogaduszek odnośnie pogody, skończyli na debatach odnośnie śmierci. I tutaj wszyscy mieli coś do powiedzenia. Jakby właśnie śmierć dodawała im jakiejkolwiek weny do wyrażania swojej opinii.
Minęli lekko przekrzywiony znak wskazujący miejscowość i odbili w prawo. Po tej stronie chodnik był zdecydowanie w lepszej formie. W końcu został odnowiony zaledwie dwa lata temu. 

Papryczki (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now