Pierwsze dni w wojsku

1.8K 132 83
                                    

Obudziłam się o 5:35. Szybko wstałam i się wyszykowałam następnie ubrałam się w mundur i założyłam sprzęt do 3DM. Zbiórka była o szóstej. Na dziedzińcu byłam jakieś 5 minut przed czasem. O tej porze, większość osób była już na miejscu. Trudno było uwierzyć, że poszło mi tak szybko i to pierwszego dnia. W podziemiu nikt mnie nigdy nie budził i mogłam wstawać o której chcę. Nie było czegoś takiego jak "zbiórka o szóstej".

Po paru minutach tłum ludzi był już na miejscu. Prawie nie widziałam sceny. Głównie to przez mój wzrost - jakieś [Twój wzrost] cm. W tłumie ludzi ubranych jednakowo, próbowałam odnaleźć braci. Było to dość trudne. W końcu gdy się znaleźliśmy, nawet nie zdążyliśmy się przywitać. Głos od razu zabrał dowódca Erwin.

- Drodzy żołnierze! Jak już pewnie wiecie, następna wyprawa odbywa sie za trzy tygodnie. W związku ze stratami poniesionymi miesiąc temu na poprzedniej ekspedycji, wasze treningi będą o wiele bardziej wymagające. Większość z was będzie miała dodatkowe godziny by się podszkolić i przygotować jak najlepiej. Dodatkowo od dziś wasze treningi będzie prowadził Kapral Levi.

Na dziedzińcu zapadła cisza. Większość żołnierzy miała na twarzy minę przerażenia. Inni, (głównie dziewczyny) byli bardzo się ucieszyli a jeszcze inni nie zareagowali zbyt optymistycznie - wygadali jakby zostali skazani na śmierć. Ja nie wiedziałam o co chodziło. Czyżby zapowiadały się ostre trzy tygodnie?

- Trening zaczyna się za dziesięć minut. Jak zwykle na placu treningowym. W tym czasie nowi kadeci zostaną dokładnie oprowadzeni po zamku i będą mieli okazję zobaczyć wasz trening. Za półtorej godziny, podczas gdy reszta będzie mieć przerwę, mają zjawić się na placu treningowym gdzie ich umiejętności zostaną sprawdzone pod okiem moim oraz kaprala Levi'a.

- Tak jest!!

- Możecie się rozejść.

Wreszcie mogłam spokojnie porozmawiać z braćmi. Byłam bardzo ciekawa, jak tam ich wrażenia po pierwszym dniu w wojsku. Mimo, że jesteśmy tu dopiero kilka godzin, czuję się tu o wiele lepiej niż w podziemiu. Właściwie, to spełniło się moje marzenie - zawsze chciałam zamieszkać z rodziną na powierzchni.

- Heeej! Co u Was? Jak Wam mija dzień?
- O! [T/I]! Nie zauważyłem Cię! Super. To dopiero pierwszy dzień, a już czuję, że to nasze miejsce. - Cieszył się Filip.
- Poczekajcie tylko, aż zobaczycie na żywo tytana... Walka z tymi potworami to nie głupia bujka w podziemiach, więc nie bądźcie tacy pewni siebie! - usłyszałam za plecami głos jakiegoś żołnierza.
- Hę? Mówiłeś coś? - W jednej chwili z mojej twarzy zniknął uśmiech, a zastąpiła go tak zwana przez Oscara "mina nienawiści i mordu". Powoli odwróciłam się do zwiadowcy i zaczęłam mordować go wzrokiem.
- Byłeś kiedyś w podziemiach, kretynie? Wiesz jak trudno tam przeżyć? Założę się, że ty nie wytrzymałyś tam nawet godziny. Uwierz nam, wiemy co to walka. - powiedziałam mu najbardziej obojętnym tonem jakim mogłam. Najwyraźniej zadziałało, bo spojrzał na nas z lekkim strachem w oczach i odwrócił się do swoich towarzyszy.
- Ale mu pocisnęłaś! - Cieszył się Olivier. Ja tylko lekko się do nich uśmiechnęłam.
- Może choćmy już "poznać'' dokładniej zamek? - zaproponował Jack.
- Dobra. Więc każdy już wie gdzie jest jego pokój? Zacznijmy od stołówki. Potem pójdziemy zobaczyć "salę zebrań" i inne ważne pomieszczenia. Ale nie traktujcie tego jak wycieczki po zamku... mam wam tylko pokazać najwarzniejsze pomieszczenia abyście mogli tam sami spokojnie trafić. - Mówił Finn.

Kiedy Finn pokazał nam zamek, poszliśmy na plac treningowy. Tam czekali już na nas dowódca Erwin, ten chłopak, który wczoraj pokazywał mi mój pokój i jakaś dziewczyna w okularach. Gdy nas zobaczyła, na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech a na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Finn podszedł do nich i się przywitał. Musieli się przyjaźnić albo chociaż dobrze znać bo, sposób w jaki się witali i rozmawiali nie wyglądał mi na formalny. Szeptali coś do siebie przez chwilę co jakiś czas spoglądając na nas ukradkiem. Jesdynie ten tajemnieczy krasnal nie odrywał ode mnie wzroku. To nie było miłe spojrzenie. Wyglądał jakby chciał mnie zabić. To było trochę dziwne... nawet trochę straszne! W końcu gdy skończyli rozmawiać, Finn powiedział, że będziemy startować pojedynczo. Pierwszy miał być Jack.

- Dobrze. Więc masz wystartować z tego miejsca, przelecieć przez ten las i na końcu wylądować tam. - Wyjaśniał Finn. Ten gość cały czas nie odrywał ode mnie wzroku, ale starałam się to ignorować. Przez niego nie mogłam się skupić na tym, co mówi mój brat...
- Brzmi jak bułka z masłem, ale w rzeczywistości jest to o wiele trudniejsze... w tym lesie są porozstawiane różne atrapy tytanów. Waszym głównym celem jest "zabicie" jak największej liczby tych potworów. Oczywiście wiecie jak to się robi?
- Musicie przeciąć ich czułe miejsce, które znajduje się na karku. Tylko pamiętajcie, aby wykonywać dostatecznie duże i głębokie cięcia. - wtrącił się dowódca Erwin.
- Tak jest! - powiedzieliśmy wszyscy naraz.
- Pamiętaj, żeby liczyć ilu tytanów "zabiłeś" - Powiedziała dziewczyna w okularach. - Potem będziemy mogli porównać wasze wyniki. Przy okazji, jestem Hange Zoë, ale mówcie mi Hanji! Tamten krasnal to kapral Levi, a to dowódca Erwin, którego już pewnie znacie.
- Jasne. Mi również miło was poznać!
- Na co jeszcze czekasz? Dawaj! Nie mamy całego dnia, a jeszcze twoje rodzeństwo musi się wykazać... - pospieszył go kapral.

Jack bez słowa wystartował i już po chwili zniknął nam z oczu za drzewami.

- Finn, a skąd będziemy wiedzieć, że on nie oszukuje? Przecież może sobie po prostu przeczekać chwilę na gałęzi jednego z drzew a po chwili wrócić ze zmyślonym wynikiem...
- Spokojnie, [T/I]. W lesie są żołnierze którzy go obserwują i będą nam mówić, czy faktycznie "zabił" aż tylu tytanów.

Czekaliśmy jeszcze chwilę aż wróci Jack. Dlaczego go nie ma? Czy to zadanie jest aż tak tródne? Szczerze, to bardzo jestem ciekawa jak mi pójdzie... Nagle przypomniały mi się wczorajsze słowa tego kobaltookiego karzełka, a mianowicie co się stało z moim starym sprzętem do 3DM. Kiedy spytałam o to Finn'a, powiedział, ze jest w naprawie, bo z tego co powiedział mu jakiś
kolega-mechanik, to w takim stanie nie można z niego korzystać. To zbyt niebezpieczne. I tak mamy farta, że przeżyliśmy latając na zepsutym sprzęcie. Nagle kilka metrów ode mnie wylądował mój młodszy brat. Twierdził, że jego wynik to 13. Zaraz po nim na miejsce przybył jeden z żołnierzy ( jeden z tych, którzy mieli sprawdzać postępy Jack'a ) i potwierdził jego słowa. Całkiem niezły wynik, jak na pierwszy raz. Po Jack'u wystartował Filip. Wrócił z podobnym wynikiem - 11 i jedna nieudana próba. Później wystartował Olivier - 14 zabitych tytanów i na końcu Oscar. O dziwo najmłodszy z nas miał największy wynik - ponad 16 tytanów. W końcu przyszła i kolej na mnie. Mimo stresu i lekkiego strachu wystrzeliłam linki od 3DM i w mgnieniu oka już robiłam salto w powietrzu. Leciałam w stronę ogromnego lasu spoglądając jeszcze raz na moich braci i resztę. Wzięłam wdech i spojrzałam przed siebie. Nagle przede mną pojawiła się ogromna "figura" tytana. Nie myślałam, że mogą być aż tak wielcy. To naprzeciw mnie miało jakieś 12 może 13 metrów... Jego kark był oklejony czymś w rodzaju gombki pokrytej skórą. Z łatwością  przeleciałam nad nim rozcinając mu przy tym kark. Cięcie wyszło wręcz idealne - głębokie i idealnie na środku ich czułego punktu. No to pierwszy zalatwiony! Na moją twarz wdarł się lekki uśmiech. Tym samym sposobem zalatwiłam następnych dziewięciu tytanów. Dopiero mój jedenasty sprawił mi mały kłopot - pojawił się tak nagle, że musiałam go "przeskoczyć", odbić się od drzewa i dopiero potem mogłam go spokojnie załatwić. Wszystko działo się tak szybko, że właściwie podejmowałam decyzje i działałam jednocześnie. Później, na szczęście nie miałam już takich niespodzianek. Poszło mi bardzo dobrze. Wyleciałam z lasu i dodeszlam do dowódcy.

- I jak? - spytała dziewczyna w okularach.
- 22.

Na moją odpowiedź dziewczyna dostała rumieńców i zaczęła mówić, że nasza obecność w oddziale na pewno bardzo poprawi ich dotychczasowe postępy na następnych wyprawach. Erwin tylko pokiwał głową z lekkim uśmiechem a czrnowłosy, Finn i reszta byli trochę zdziwieni.

- Rozumiem. Możecie iść do siebie. Dziś macie wolne, ale jutro od 6:00 czeka was ciężki trening.
- Tak jest. - Zasalutowaliśmy i udaliśmy się do swoich pokoi. Wieczorem spotkaliśmy się jeszcze na stołówce. Razem dzieliliśmy się swoimi spostrzeżeniami i opowiadalismy sobie różne śmieszne historie. Po kolacji ponownie każdy z nas wrócił do siebie. Tak właśnie skończył się mój pierwszy dzień w wojsku.

Für dich bis zum ende |Levi X Reader| PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz